Spojrzałam się na torbę i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Historia opowiada o dziewczynie, która zachorowała na białaczkę. Przenosi się ze szpitala na szpital i tak bez końca. W trakcie tego poznaje pewnego młodzieńca. Zaprzyjaźniają się. Okazuje się, że chłopiec trafił do tego szpitala, po rodzinnym wypadku, w którym tylko on przetrwał z rozległymi ranami, jak i brakiem lewej kończyny dolnej. Są swoimi całkowitymi przeciwieństwami, a jednak tak wspaniale się dogadują. Między nimi był tylko dzień różnicy, gdzie dziewczyna była starsza i zawsze to wykorzystywała. Przez chłopaka zapomniała o swojej postępującej chorobie. Jedną z rzeczy, która ich łączyła, była miłość do książek. Sami także je wymyślali. Pewnego dnia dziewczyna przychodzi do jego pokoju, lecz go tam nie zastaje. Zaczęła poszukiwania na całym terenie szpitala, aż w końcu go napotyka. Chodzącego. W końcu dostał protezę i mógł odejść ze szpitala. I tak właśnie się działo. Ujrzała go na drugim krańcu korytarzu, gdzie on stał przy recepcji z jakimś starszym małżeństwem. Kiedy zobaczyła, że kierują się do wyjścia, nie wytrzymała i pobiegła za nim, lecz kiedy przekroczyła próg szpitalnych drzwi i kiedy zatrzymała chłopaka, zasłabła. Obudziła się dwa dni później, bez żadnej możliwości ruszenia się. Lekarze uświadomili ją, że został jej miesiąc życia. Lecz ona nawet o tym nie myślała, myślała o chłopaku i o tym, że już nigdy się nie spotkają. -Zatrzymałam się i wyciągnęłam ową książkę. Przyjrzałam się jej okładce, po czym dodałam -Reszty nie znam, bo znajduję się dopiero na tym etapie. Nawet nie wiem, kto jest jej autorem -Wzruszyłam ramionami.
Chłopak chwilę patrzył się to na mnie, to na książkę, po czym wziął ją do ręki. Zaczął oglądać okładkę, a następnie otworzył na pierwszej stronie.
- Bardzo ciekawa... -Rzekł z uśmiechem.
- Życiowa -Zaśmiałam się, a ten spojrzał się na mnie.
Powoli odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam się na wagonik koło nas. Tam również znajdywała się para, tak samo, jak u nas, tylko że z tą różnicą, że byli oni zakochani. Prychnęłam śmiechem.
- Co za zbieg okoliczności... -Wycedziłam cicho
<Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz