Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Brzmiało nawet w porządku, chociaż osobiście rzadko czytałem powieści.
- A ty, jakie książki preferujesz? - zapytał Kaneki, patrząc na mnie z delikatnym, przyjacielskim uśmiechem. Już zdążyłem się przekonać, że to poczciwy chłopak.
- Głównie historyczne i o tematyce naukowej... Lubię też biografie i mam sentyment do sztuk teatralnych i wierszy. - odparłem.
- Czyli powieści raczej mniej cię interesują? - wywnioskował.
- Mniej niż tamte, to fakt. W moim życiu tyle się dzieje i sam wysłuchuję tylu życiowych historii, które zdają się być nierealne, że zwyczajnie ciężko zaskoczyć mnie akcją. - wyjaśniłem krótko, ale wesoło się śmiejąc. Uśmiech mego rozmówcy nieznacznie się poszerzył.
- Z tego co zdążyłem zauważyć i usłyszeć, jesteś dobrze wykształconą osobą i wszechstronną. Czym zajmujesz się z zawodu? - zapytał ciekawie i chyba szczerze zainteresowany.
- Jestem informatorem. Na zlecenie zbieram informacje o różnych osobach, miejscach, wydarzeniach... - odparłem, by dodać: - A jak idzie o wykształcenie, to ukończyłem wyłącznie liceum. Nie byłem na żadnych studiach.
- Na prawdę? Dlaczego? Mówisz jak człowiek światły. - zdziwił się.
- Nigdy nie mogłem się zdecydować, co najbardziej mnie interesuje. Nie byłem w stanie zdecydować się na kierunek. Fascynuje mnie medycyna, biologia, chemia organiczna, fizyka kwantowa, matematyka... Ale również literatura, psychologia, filozofia i etyka, lingwistyka. Jednym słowem, wszystko. - zaśmiałem się. - A ty? Czym się zajmujesz? - niejako "odbiłem pytanie".
- Pracuję jako kelner w Anteiku... - odparł trochę zmieszany. Chyba było mu głupio... Ajaj, zapomniałem, że jest wstydliwy.
- Czasami tam bywam. Zdąża się, że dostaję zlecenia od Dziadka Yoshimury. Równy staruszek, całkiem go lubię. - oznajmiłem.
- Bierzesz zlecenia od Pana Yoshimury? A do jakiego domu należysz? - przekrzywił głowę.
- Do żadnego. Wolę żyć na własną rękę i nie opowiadać się za żadnym z domów. - odparłem i wstałem. - Jesteś głodny? Może chcesz coś do picia? - zapytałem kierując się do przestronnej kuchni. Spuścił głowę zaciskając lekko palce na koszulce na swym brzuchu. - No tak, wciąż nie przywykłeś do takiego życia... Mogę ci przygotować coś w taki sposób, by wyglądało jak ludzkie jedzenie. Może będzie ci łatwiej. - zaoferowałem.
- Byłbyś skory to zrobić? - zapytał patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- No jasne. Żaden problem. - uśmiechnąłem się i zniknąłem za blatem kuchni.
Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej kawałek uda człowieka, w końcu on nie był Kakują, a nie chciałem, by ześwirował, po czym zabrałem się za szykowanie dania dla mojego gościa...
Po dwudziestu minutach abstrakcyjny kawałek ociekającego krwią uda przypominał gulasz wołowy. Dla siebie zrobiłem podobną wariację, ale z mięsa ghoula, żeby chłopaka nie obrzydzić. Zaniosłem talerze do salonu, razem z dwiema szklankami rozcieńczonej wodą krwi, będącej jak woda z sokiem malinowym. Tak więc postawiłem wykwintne danie i "sok" przed moim towarzyszem.
- Bon apetí. - powiedziałem samemu siadając na drugim fotelu i zaczynając jeść swoją porcję.
< Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz