poniedziałek, 4 lipca 2016

Od Kurumi C.D Kanekiego

- Hym... - Zamyśliłam się na chwilę
Szliśmy w ciszy, aż w końcu oboje powiedzieliśmy.
- Diabelski Młyn! - Spojrzeliśmy się na siebie, a następnie zaczęliśmy się śmiać.
- Czyli, że myślimy o tym samym - Powiedział łagodnie chłopak.
- Najwidoczniej - Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zaczęłam wypatrywać owego młyna, aż w końcu go dojrzałam.
Złapałam Kanekiego za skrawek ubrania i wskazałam palcem w tamtą stronę.
- To tam, szybciej! - Zaśmiałam się, po czym pociągnęłam chłopaka za sobą.
Temu o mało co nie wypadła wata z rąk. Omijałam zgrabnie wszystkich ludzi, gdy w końcu dotarliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się i odetchnęliśmy trochę.
- Jednak bieganie z jednego krańca parku na drugi, to niezbyt dobry pomysł - Rzuciłam, spoglądając tym samym na chłopaka.
- Masz rację - Wyprostował się - Na następny raz zapamiętamy sobie tę lekcję - Uśmiechnął się promiennie
Poszłam w jego ślady i również się wyprostowałam. Podeszliśmy do kasy, gdzie kupiliśmy dwa bilety. Czekaliśmy w dość dużej kolejce, ale nam to nie przeszkadzało. Zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym, jakbyśmy znali się tyle lat, albo przynajmniej jakbyśmy się przez tyle nie widzieli. W końcu nadepnęliśmy na temat, który zwał się 'przeszłością'.
- To, co zawsze robiłaś?
Zdziwiłam się na jego pytanie.
- Jak to, co robiłam?
- No wiesz... Kiedy byliśmy na lodowisku, powiedziałaś, że znów pokazałem ci, jak życie jest wspaniałe. - Spojrzał się na mnie ni to uśmiechnięty, ni zmartwiony - Co miałaś wtedy na myśli?
- Ja... - Wtedy pracownik powiedział nam, że możemy wejść do budki
Staliśmy jednak jeszcze przez parę sekund. Byłem lekko zaskoczona. Dlaczego zadał takie pytanie? Dopiero gdy Kaneki szturchnął mnie, weszliśmy razem do środka. Zamknięto nas. Usiedliśmy naprzeciwko siebie. W końcu ruszyliśmy. Wciąż byłam zamurowana, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Z jednej strony, mogłabym mu opowiedzieć jakie to miałam życie, lecz z drugiej - nie chciałam tego. Nie chciałam, aby się do mnie zraził. A dlaczego? Nie wiem. To również zaczęło mnie zastanawiać. Może nie chciałam go stracić, bo jako jedyny czuje się przy mnie... swobodnie? A może to chodziło o mnie? Myśli tak mnie pochłonęły, że Kaneki znów musiał interweniować. Szturchnął mnie dwa razy, a ja spojrzałam się na niego. Na jego twarzy widniał błogi uśmiech
<Kaneki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz