środa, 6 lipca 2016

od Shizu

Idę chodnikiem do domu. Słońce topi się na horyzoncie, śląc na ziemię pomarańczowe promienie pożegnania. Piękny widok,do tego taki niezwykły oraz ciepły. Mimo dzielnicy, która jest pożal się Boże, to jakoś dodaje wszystkiemu uroku. Wzdycham ciężko. Pamiętam do dziś, jak razem z przyjaciółmi oglądaliśmy taki zachód słońca z naszej bazy. Wtedy zachciało nam się zrobić coś głupiego.
Parskam śmiechem,  który zwraca uwagę kilku osób przechodzących obok. Natychmiast poważnieję, muszę szybko wrócić do domu nim pojawią się nocne patrole inspektorów. Na samą myśl, jak mogłoby skończyć się spotkanie z nimi zaczynam biec. Czasem szturcham ludzi ramieniem, szybko przepraszam. W końcu dobiegam do bezpiecznego schronienia zdyszana. Otwieram drzwi kluczykiem, a wchodząc do środka, odkładam teczkę przy wejściu. Po trzaśnieciu drzwi ściągam buty oraz zajmuję się swoimi rzeczami.
~*~
Godzina 1:24 w nocy, a ja nie mogę usnąć. Głód daje mi się we znaki... Niepotrzebnie unikałam polowań przez półtorej miesiąca. Wiercę się na łóżku, czując okropny ból brzucha spowodowany pustym żołądkiem. Łzy stają mi w oczach, zostają wytarte wolną dłonią. Wstaje zrezygnowana, natychmiast przebieram się z piżamy w ten nieprzyjemny obcisły strój. Wychodzę z domu, nie zamykając drzwi na klucz. Zapominam o tym jak głupia.
Podróżuję po mieście bocznymi uliczkami w poszukiwaniu jakiejś osoby. Wreszcie znajduję jakiegoś mężczyznę, który najprawdopodobniej wraca do swojego mieszkania skrótem. Nie wie jeszcze, jaki błąd popełnił. Zeskakuję z budynku, torując mu drogę.
- Dobry wieczór,  proszę pana. - stoję niczym artysta cyrkowy i dygam lekko - Piękna noc dzisiaj, prawda? Idealna pora by umrzeć..
Aktywuję swoje kagune, by zaatakować wmurowanego ze strachu człowieka. Nim zdąża cokolwiek zrobić, jego ciało przeszywają kryształy, powodując niemalże natychmiastową śmierć. Słyszę dźwięk upadania ciała, po chwili sama osuwam się na kolana. Patrzę na zwłoki, a ręce zaczynają mi drżeć, gdy zaczynam odrywać mięśnie z kości.
Podczas spożywania ofiary słyszę czyjeś kroki. Wzdrygam się a podejrzeniami, że właśnie idzie jakiś inspektor. Podrywam się do góry oraz uważnie odwracam głowę. Ktoś właśnie zbliża się do mnie dziwnym krokiem. Chcę poprawić maskę, nie ma jej. Zdesperowana kryję twarz w zakrwawionych dłoniach,szybko wymykam się z niezręcznej sytuacji. Co za wpadka! Słyszę trzask czegoś jakby maski, chcę po nią wrócić,  jednak podświadomość każe mi uciekać nim nie jest za późno...
~*~
Po szkole przechadzam się po mieście. Dzisiaj mam wolne po pracy, przyda mi się to. Cały czas po głowie chodzi mi wydarzenie dzisiejszej nocy. Boję się, że ktoś widział moją twarz i jestem skończona. Poprawiam chustę, by zasłaniała mi usta. Mijam kolejne osoby, nagle jedna z nich łapie mnie za ramię i zatrzymuje.
- Hej, nie zgubiłaś czegoś? - pyta się mnie nieznany głos. Odwracam głowę w stronę właściciela głosu, od razu w oczy rzuca mi się lisia maska. Robię się delikatnie czerwona, a bicie mojego serca  przyspiesza.

< Ktosieu? Nie mam weny, takie słabe >< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz