czwartek, 30 czerwca 2016
Od Kaneki'ego cd. Kurumi
- Kaneki! Kurumi! - zanim dziewczyna cokolwiek powiedziała, a ja ledwo co dokończyłem swoją wypowiedź, Hide zaczął nad wołać. - Chodźcie na drugi peron! - gdy spojrzałem w stronę, z której miał nadjeżdżać pociąg, zobaczyłem dużą i czarną maszynę.
- Jesteśmy nie po tej stronie - stwierdziłem i pośpiesznie wstaliśmy, zaczynając biec do schodów, które prowadziły w dół, a następnie w gorę, na drugą stronę. Trzymałem Kurumi za rękę, aby jej nie zgubić, chociaż nawet nie planowałem tego. To był raczej taki nawyk, że podczas biegu w tłumie, trzymam towarzysza za dłoń dla bezpieczeństwa. Tak, biegliśmy w tłumie, musieliśmy się przepychać, a ja ciągle powtarzałem "Przepraszam" z grzeczności. I tak ledwo co udało nam się wsiąść, bo od razu po naszym wejściu, drzwi zamknęły. Zdyszani oparliśmy się o ramę, a gdy pociąg ruszył, mocno się jej trzymaliśmy.
- Na szczęście zdążyliście - odparł Hide z uśmiechem, po czym rozdał nam po jednym bilecie. - Chodźcie.
Znaleźliśmy jakiś pusty wagon, do którego od razu weszliśmy. Po kilku minutach, gdy każdy z nas odpoczął po biegu - znaczy ja i Kurumi - wszedł do nas jakiś mężczyzna, który kazał pokazać bilety. Gdy je skasować, pożegnał się miło i wyszedł.
- Żyjecie? - pyta lekko rozbawiony chłopak, a ja kiwam głową i się delikatnie uśmiecham. Siedziałem z przyjacielem po jednej stronie, a dziewczyna po drugiej.
- To co najbardziej lubisz robić? - skierowałem się do czarnowłosej, kontynuując poprzedni temat, który niezwłocznie musieliśmy zakończyć.
<Kurumi?>
Od Kurumi C.D Ayato
-Co ty tam jeszcze robisz?-Słychać było irytację w jego głosie
Przekręciłam głowę w jego stronie, jednakże niczego sobie z tego nie robiłam. Bo przecież, zakazał mi się o cokolwiek pytać, prawda? Zdejmując wzrok z Ayato, powtórnie przekierowałam go w górę, robiąc przy tym kolejne kroki. Coś ciągnęło mnie do tego miejsca jakby jakaś.. magia? Nie, to bzdury, ale jednak można to było tak odczuć. Przechodząc kilka kroków w wybranym przez siebie kierunku, wyczułam na swoim przedramieniu silny uścisk, a następnie szarpnięcie. Gwałtownie odwróciłam się w tamtą stronę. Jak się okazało, był to Ayato trzymający mnie za rękę z ogromnym grymasem niezadowolenia
-Co ty do cholery robisz? Nawiedzona jesteś czy co?!-Warknął, nie zważając na słowa.
Chwilę tak na siebie patrzyliśmy, po czym szybkim i giętkim ruchem wyrwałam się z jego uścisku. Był trochę zaskoczony, gdyż nawet nie wiedział, jak to zrobiłam. Popatrzył się wpierw na miejsce, w którym stałam, a dopiero później na mnie, gdzie stałam oddalona o niecałe dwa metry. Zrobił zdziwioną minę, na co posłałam mu szyderczy uśmieszek. Szybko jednak się otrząsnął, stając wyprostowany naprzeciwko mnie. Wiedziałam, że mu zawadzam, ale żeby mu się aż tak gdzieś śpieszyło? Syknęłam niezadowolona, spoglądając w tym samym kierunku co przedtem, jednakże nikogo już tam nie było. Wzdychnęłam zrezygnowana, a wtedy poczułem jeszcze większe i boleśniejsze szarpnięcie
<Ayato?>
Od Kurumi C.D Juuzou
Wlepiłam w jego osobę ślepia, jakby był jakimś bogiem, czy czymś tam. Dopiero po chwili uśmiechnęłam się z przekąsem i odpowiedziałam na jego pytanie
-Ghule niczym nie różnią się od ludzi
-Hee?-Wzdychnął chłopak, poprawiając sobie przy tym siedzenie-A co takiego konkretnego masz na myśli?-Wydawał się zainteresowany, a przynajmniej przybrał taką 'maskę'
Wzdychnęłam głęboko, unosząc filiżankę do góry, tym samym odwracając wzrok w lewą stronę gdzie stały okna, jak i duże, stojące lustro. Raz to patrzyłam przez szybę na przechodniów, a drugim razem spoglądałam na odbicie w lustrze, gdzie ukazywali się wszyscy ludzie, w tym ja, którzy siedzieli w kawiarni. Zaciągnęłam się zapachem kawy, nabrałam mały łyk, a wtedy usłyszałam dość niespokojny głos towarzysza
-To powiesz mi w końcu, co ci chodzi po myślach, czy będę zmuszony sam sobie to z ciebie wyciągnąć?-Powiedział, sięgając po widelczyk od ciasta, uśmiechając się przy tym dziwnie.
Uniosłam leciutko kąciki ust i rzekłam
-Te dwie 'rasy' nie różnią się niczym. Ghule zabijając ludzi, by żyć, tak jak ludzie zabijają zwierzęta-Wzruszyłam beztrosko ramionami, nadal utrzymując ten swój uśmieszek-Problem w tym, że się nie rozumieją. Ludożercy zaczynają zabijać dla własnych, niefizjologicznych potrzeb-tak samo ludzie. Obydwoje to istni egoiści-Zakończyłam wypowiedź, mrużąc przy tym oczy, jak i przechylając trochę głowę
Dopiero po chwili dosłyszałam ciche jęknięcie z jego strony. Chyba oczekiwał innej odpowiedzi ode mnie, lecz taka była prawda, którą postrzegałam. Nie to, że ja sama tego nie praktykowałam, ale.. to trochę co innego. Napoiłam się raz jeszcze i odstawiłam biały przedmiot na miejsce. Nie zbaczając na zamyślonego, zapewne przez moją wypowiedź, chłopaka zwróciłam się ponownie w stronę lustra, przy czym zaczęłam się zastanawiać
<Juuzou?>
Od Kurumi C.D Kanekiego
-Nie jestem jakoś dobra, w opowiadaniu o mojej przeszłości
Wiedziałam, że po tym, co powiedziałam, chłopak wlepił we mnie te swoje ni to niebieskie, ni to szare oczy. Powtórnie wyłoniłam uśmiech, tym razem dodając ciche parsknięcie. Nie czekając dłużej, pokręciłam głową
-Nie ma co tu opowiadać-Znów przeniosłam wzrok na lekko zaskoczonego chłopaka. Pewnie nie wiedział co mam takiego na myśli. Po krótkiej chwili mówiłam dalej-Wszystko co ode mnie, nie jest warte zachodu..-Przerwałam nagle, a następnie westchnęłam ciężko, przymykając przy tym oczy.
Wtedy do moich uszu dobiegł trochę zmartwiony głos ze strony chłopaka
-Naprawdę jest, aż taka.. drastyczna?
Przeniosłam z powrotem wzrok w jego stronę. Chociaż, że nie powinno, to śmieszyło mnie zachowanie chłopaka. Kto taki miałby się o mnie martwić? Przecież nie jestem nawet warta.. niczego. Zaśmiałam się w duchu, na co chłopak spojrzał się na mnie z małym grymasem. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że zaśmiałam się na głos, przez co moje policzki zabarwiły się na blady róży, a ja sama odwróciłam głowę. Po krótkiej przerwie milczenia, powiedziałam cicho
-Nie martw się o mnie.. Nie potrzebuję tego-Przymknęłam oczy i nabrałam powietrza, prostując się przy tym. Odchrząknęłam, dodając-Pytaj dokładniej, a powiem ci, co tylko będziesz chciał...-Spojrzałam się na niego kątem oka i uśmiechnęłam się ironicznie-Z jak największą dokładnością...
Chłopak z małym trudem przełknął ślinę, po czym odwrócił głowę na przód. Chwilę myślał, aż w końcu powiedział
<Kaneki?>
Od Kichi Cd Juuzou
-Ty niezdaro.... Usiądź, zrobię ci coś. -Uśmiechnęłam się do niego i przemierzwiłam jego włosy, patrząc mu w oczy.
Juuzou?
Od Yuno c.d od Juuzou
-Wiadomo ile jest ghuli?
-Nie, ale raczej grupa.
-Myślisz, że dałbyś radę sam je pokonać?
-Zawsze lepiej walczyć z co najmniej 1 osobą jeszcze.
-Skoro tak... To jedziemy- powiedziała dzwoniąc- Szykujcie jakiś pojazd ale to szybko.
-Ej ej ej, gdzie się zabierasz?
-No jadę z tobą. Jak sam pojedziesz to nie wiadomo jak to się potoczy.
Nie słuchając jego sprzeciwu, szybkim krokiem poszła do garażu. na szybko samochód pancerny, może być. Parę porządnych zabawek spakowała w auta i ruszyła z chłopakiem.
-Wiesz w ogóle jak się walczy z nimi?- Zapytał zirytowany albo przynajmniej dawał takie wrażenie. Spojrzała na niego urażona.
-Oczywiście, że tak. Tylko w tym tygodniu zabiłam 3 . Znam zasady- mruknęła zatrzymując ostro samochód w pobliżu afery. Szybko sięgnęła po parę rzeczy, resztę bowiem miałam pod ubraniami.
Juuzou?
Od Ayato CD Kurumi
Zatrzymał się i westchnął, po czym schylił się tak, by być jej wysokości.
- Słuchaj, mała... Jesteś naprawdę uroczą piętnastolatką i aż żal mi serce ściska, że nie mogę pobawić się w pedofila, ale mam pewne sprawy do załatwienia- na koniec pstryknął palcem w jej perfekcyjny, zgrabny nosek."Mała" nagle tupnęła nogą.
- Mam siedemnaście!- wrzasnęła oburzona.
- Dla mnie masz piętnaście, tak też się zachowujesz- odparł, odwrócił się na pięcie i odszedł. Jednak dziewczyna nie dawała za wygraną, ciągle słyszał za sobą jej kroki. Skierował wzrok w jej stronę, a ona, widząc że na nią patrzy, uśmiechnęła się szeroko, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Ayato- powiedział po chwili.- Ale nie kłopocz się, żeby zapamiętać, bo ja z twoim imieniem mogę mieć problem.
Dziewczyna rozweseliła się.
- Ja jestem Kurumi- odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho. Dopiero teraz zauważył, że jej lewe oko jest jakby... Złote.
Coś mi w tobie nie pasuje, słodka Kurumi.
- Gdzie idziemy?- zapytała.
- Kurumi- zaczął stanowczo.- Jeśli już tak bardzo chcesz ze mną iść, to musisz dostosować się do kilku ważnych zasad. Po pierwsze: nie zadawaj pytań.
Na jej twarz wpełzł nieładny grymas. Grymas mówiący "za kogo ty się uważasz?", ale nic nie powiedziała. On też postanowił milczeć. Szli w kierunku 11. dzielnicy, musiał powiadomić kogoś o przerwanej misji.
<Kurumi?>
od Juuzou c. d od Kichi
- Nie pachnę już tak ładnie? no wiesz co przed chwilą się myłem . -zaśmiałem się.
Kichi była przestraszona tym co się właśnie działo, a ja z kolei się cieszyłem . Chciałem żeby i ona była z tego zadowolona. Próbowałem ją uspokoić:
- Kicia. Luz. To pewnie tylko tak na chwilę. Rano znów odzyskasz swoją mackę.
- Tak myślisz? - zapytała patrząc mi w oczy.
-W sprawach z ghulami ja nie mylę się nigdy. - powiedziałem dumny.
Kichi usiadła na kanapie, na przeciwko której stał wielki płaski telewizor. No nie powiem praca inspektora się opłaca bardziej niż się wydaje. Chciałem żeby Kichi się wyluzowała, więc zaproponowałem wspólne oglądanie horrorów. Zrobiłem popcorn i usiadłem obok niej włączając telewizor.
Kichi? ( sorki że takie krótkie chwilowy brak weny ;-; )
Od Kichi Cd Juuzou
-Wypaść mnie stąd! -Warknoł, a ja zaczęłam się wpatrywać w jego oczy, nic nie mówiąc.
Ghul po chwili się odsunoł, był lekko wystraszony. Kiedy nagle usłyszałam jak Juuzou mnie woła. Nie zaregowałam, dalej sprawiałam że bał się coraz bardziej.
-Masz być cicho w nocy bo się trochę tobą zabawie. -Mruknęłam i wyszłam z piwnicy po czym spojrzałam na Juuzou.
-Po co tam poszłaś? -Spytał.
-Chciałam się przywitać. -Powiedziałam sarkastycznie i zsmknełam piwnice.
-Yhym. -Zaśmiał się. -Idę zjeść kolację. Potowarzyszysz mi?
-Mogę ci zrobić kolację? -Spytałam.
-Ymmmmm tak, ale nie musisz. Jesteś gościem.
-Ale chcę się jakoś odwdzięczyć! -Uśmiechnęłam się i zniknęłam w kuchni. Zaczęłam robić mu kolację na ciepło, przygotowałam mu spaghetti i podałam pod nos. -Smacznego. -Uśmiechnęłam się uroczo i Zaczęłam sprzątać.
-Kichi.... To jest pyszne. -Pochwalił.
-Serio? -Spytałam i poszłam do niego.
-Dawno tak nie jadłem. -Szepnoł.
-To nie zdrowo.... Powinieneś częściej sobie gotować....
-Nie mam za zwyczaj na to czasu.
-Ehhhhh..... Pan inspektor jak zawsze przepracowany. -Zaśmiałam się i wróciłam do kuchni. Skończyłam ogarniać i wzięłam sobie mleka do szklanki i usiadłam koło niego. Zaczęłam pić białą ciecz, kiedy on przyglądał mi się chwilę. Nie przeszkadzało mi to. Siedziałam spokojnie i piłam to pyszne mleko.
-To dziwne widzieć ghula pijącego mleko. -Zaśmiał się.
-To dziwne że inspektor zaprasza Ghula na noc do domu i jeszcze go nie skuł. -Uśmiechnęłam się wesoło i spojrzałam w jego oczy. -Gdzie będę spać? -Zmieniłam temat.
-Tu....-Pokazał na kanapę. -Chyba że się boisz to ze mną. -Uśmiechnoł się nieładnie.
-Ja się niczego nie boję! No może pająków..... I igieł i Lekarzy.... Nie ważne! -Skończyłam wymienić, a chłopak Zaśmiał się.
-Powiesz mi coś o sobie? -Spytał nagle.
-Skoro chcesz.... Pochodzę z Ameryki, urodziłam się człowiekiem jednak podczas eksperymentów stałam się Ghul'em. Później spierdoliłam z laboratorium. A jeszcze później przygarnęło mnie Aogiri. No a resztę znasz. -Powiedziałam w dużym skrócie.
-Byłaś człowiekiem?
-Taaaaaa. Ale fajniej jest z Kagune na plecach. -Powiedziałam machając kaguną. Czekaj coś było nie tak.... Ja nią nie mogłam poruszyć! Nawet nie mogłam jej wyciągnąć! Zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam panikować.
-Kicia! -Juuzou złapał mnie za ramiona.
-Co się dzieje? -Spytał.
-Nie.... Nie mogę wyciągnąć kagunę, nawet nim ruszyć nie mogę..... Czekaj... Ja nawet go nie czuję! A ty nie pachniesz już tak ładnie! -Powiedziałam nie ogarniając sama siebie.
Juuzou XD?
od Juuzou c.d od Kutsechi
- I po co te nerwy panienko?
Po czym wstałem wyrwałem przed chwilą rzucony nóż z siedzenia, i bawiąc się nim wyszedłem z restauracji. Dziewczyna wybiegła za mną:
- Gdzie ty idziesz?
- No po ten twój cały nóż, chyba że juz zrezygnowałaś. - popatrzyłem na nia przekrzywiając głowę tak że patrzyłem na nia do góry nogami.
- Nie. Dalej chce go odzyskać. - powiedziała dziewczyna cofając się o krok.
- W takim razie chodźmy. - odpowiedziałem niezadowolony robiąc pierwsze kroki przed dziewczyną która szybko mnie dogoniła.
Szliśmy w ciszy, która grzechem było by nie przerwać:
- Dla takiej dziewczynki jak ty nóż zrobiony z kagune to niebezpieczna zabawka. Wiesz?
- Skąd pewność że jest na pewno z kagune?
- Juuzou się nie myli. - powiedziałem dumny.
Dziewczyna westchnęła, chyba miała mnie już dość.
Kutsechi?
od Juuzou c. d od Kichi
Nagle Kichi powiedziała:
- Kocham cię jak brata. - i schowała się pod ladę.
Kochać. Nigdy nie rozumiałem pojęcia tego słowa. Czasem używała go Big Madam - ghul który mnie wychowywał, ale tylko wtedy gdy walczyłem na arenie i wygrywałem.
Najgorsze w tym wszystkim było to że nie miałem pojęcia co jej odpowiedzieć, bo nawet nie do końca zrozumiałem co powiedziała. Mój partner który się mną zajmował mówił mi że kiedyś poznam prawdziwą miłość i zrozumiem. Ale na razie dalej nie rozumiem.
Postanowiłem więc najzwyczajniej w świecie zmienić temat:
- Słuchaj Kichi.... - zacząłem drapiąc się w tył głowy . - skoro stajesz się człowiekiem nie mogę cię już atakować, bo jesteś osobnikiem ważnym dla nauki.
Kichi wyłoniła się zza lady uśmiechnięta i powiedziała:
- I tak oboje wiemy że nie dałbyś rady.
- Uważaj bo zmienię zdanie . - zaśmiałem się.
- No dobra czas wracać do domu.- powiedziała Kichi szukając czegoś po kieszonkach.
Stawała się coraz bardziej zdenerwowana bo nie mogła tego czegoś znaleźć:
- Co się dzieje ? - zapytałem.
- Nie mogę znaleźć kluczy do mieszkania.
Przeszukała chyba całą kawiarenkę, kluczy nie znalazła. Załamana usiadła podpierając głowę rękami. Usiadłem obok niej:
- Nie martw się znajdą się. Pewnie ktoś je przez przypadek zabrał.
Wtedy odezwał się właściciel:
- Kichi jeszcze tu jesteś? zamykamy już znikaj już do domu.
Razem z Kichi wyszliśmy z restauracji. Chyba oszalałem ale powiedziałem drapiąc się w tył głowy:
- Słuchaj Kichi. Widzę że dziś raczej nie dostaniesz się do mieszkania. Jeśli chcesz możesz przenocować u mnie.
Po krótkiej rozmowie Kichi się zgodziła. Dotarliśmy do mojego domu. Było to mały domek na obrzeżach Tokyo. Zamknąłem za nami drzwi na klucz.
- Jakbyś słyszała jakieś krzyki to się nie przejmuj. To tylko ghul który mieszka w mojej piwnicy.
- Mieszka? - zaśmiała się. - Mieszka to się z własnej woli.
- Oj cicho tam. - zaśmiałem się. - Jak chcesz jest trochę mleka w lodówce. Czuj się jak u siebie.
Gdy Kichi oglądała dom ja poszedłem pod prysznic. Gdy wyszedłem z łazienki miałem na sobie normalne spodnie , byłem bez koszuli. Na dole nie było Kichi więc poszedłem jej szukać na górę.
Kichi?
od Juuzou c.d od Kurumi
- Nie nauczono cię manier?
Popatrzyłem na nią przełykając. Po czym uśmiechnąłem się i powiedziałem beztrosko :
- nie.
Znowu zapadła cisza, wtedy wzrok Kurumi z powrotem powrócił na jej talerz.
Gdy połknąłem kolejnego kęsa powiedziałem:
- Tam gdzie się wychowywałem nie zwracano zbytniej uwagi na maniery. - powiedziałem biorąc kolejny kawałek ciastka do buzi.
- A gdzie się wychowywałeś? - zapytała udając zaciekawioną minę Kurumi.
- U ghuli. - powiedziałem pochłaniając ostatni kawałek ciastka. - Delicje. - dodałem.
Kurumi chyba była zaskoczona moją obojętnością i spokojem z jakim jej odpowiedziałem. Większość ludzi którzy mieli jaką kolwiek styczność z ghulami, mówią o tym cali się trzęsąc.
- Pewnie musisz nienawidzić ghuli. - powiedziała nie podnosząc na mnie wzroku.
- Dlaczego? - zapytałem ździwiony.
Teraz Kurumi popatrzyła na mnie.
- Znaczy... nie wiem. Tak pomyślałam, bo jak widziałam wywiady z telewizji to.....
- To dzięki ghulom jestem taki jaki jestem. - przerwałem jej oblizując resztki z talerza. - Jestem im za to wdzięczny. - dodałem odsłaniając twarz.
Znów zapadła cisza, którą oczywiście musiałem przerwać:
- A ty co sądzisz o ghulach? - zapytałem podpierając brodę o dłoń.
Kurumi?
od Juuzou c.d od Yuno
Przyjrzałem się dokładnie wszystkim narzędziom, wszystkie wyglądały tak kusząco. Już miałem brać pierwszą broń do ręki gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Czego znowu? - zapytałem zły.
- Juuzou. W tej chwili jedź do 12 dzielnicy Aogirli zaatakowało supermarket, połowa cywili już nie żyje. To nie są ćwiczenia! Dzwoń po Yukine i szybko przyjeżdżaj.
Głos z telefonu ucichł. Szybko wykręciłem numer do Yukine:
- Jest afera w 12 dzielnicy wzywają nas.
- Stary ja teraz nie mogę.
- Co to znaczy ze nie możesz? to twoja praca.
-Mam coś o wiele ważniejszego na głowie zastąp mnie kimś . Cześć.
Nie zdążyłem nic powiedzieć bo się rozłączył. Westchnąłem chowając telefon.
-Co się dzieje? - zapytała Yuno.
- Jakaś afera w 12 dzielnicy. Musze tam jechać z partnerem którego aktualnie nie mam.
Yuno?
od Kanekiego c.d od Kurumi
- Co taka cisza? - z zamyślenia wyrywa mnie głos przyjaciela, który odwraca się w nasza stronę i idzie tyłem, z rękoma założonymi za głowę. Kieruję na niego wzrok, po czym wracam do rzeczywistości. - Kaneki! - chłopak wypowiada głośno moje imię.
- Słyszę cię - odparłem z delikatnym uśmiechem.
- Kurumi zniknęła - na tą informacje staję i zaczynam obracać głową na boki, szukając Kurumi. Rzeczywiście, zniknęła! A Hide był wyjątkowo spokojny... co on znowu zrobił?
- Jak to zniknęła? - pytam zszokowany, a chłopak wybucha śmiechem. - Czemu się śmiejesz? - mieszam się i nie wiem co robić. Czarnowłosa zniknęła, a on się po prostu śmieje.
- Jesteś przewidywalny Kaneki - stwierdza, a po chwili zza ściany wychodzi zaginiona dziewczyna, na której twarzy także widnieje uśmiech. Gdy zaczynam rozumieć o co tu chodzi, sam zaczynam się śmiać. - Tak się zamyśliłeś, że nie mogłem się powstrzymać - dodaje chłopak, który się prostuję i podchodzi do mnie, uderzając mnie po przyjacielsku w plecy. Kurumi podchodzi do nas.
- Wybacz, ale nalegał - odparła miło.
- Nic nie szkodzi - dopiero teraz zauważyłem, że znajdujemy się na stacji kolejowej. - To ile czasu do pociągu? - pytam chłopaka, a on spogląda na zegar zawieszony na jeden z kolumn przy torach.
- Tak... z piętnaście minut. Pójdę kupić bilety - mówi Hide, po czym podaje mu swoje pieniądze. Gdy Kurumi także chce to zrobić, Hide oczywiście oświadcza jej, że to on za nią zapłaci. I tak nie miała wyboru, nie mogła się sprzeciwić, bo chłopaka zaraz zniknął. Usiedliśmy na ławce i cierpliwie czekaliśmy i na chłopaka i na pociąg.
- To możesz opowiesz mi coś o sobie? - pytam miło dziewczynę.
< Kurumi?>
od Kutsechi c.d od Juuzou
Oparłam się o rękę i patrzyłam jak chłopak chowa narzędzia. Widać robił to powoli, coraz wolniej, aż wstałam z miejsca i uderzyłam w blat pięścią. Wlepiłam w niego czerwone, jak krew oczy. Z sekundy na sekundę zaczynałam się zastanawiać czy emocje mnie za bardzo nie poniosły. To nie byli zwykli, pierwsi z brzegu ludzie. Przestraszyłam się, zrobiłam minę jak bym właśnie dowiedziała się o czymś strasznym... W sumie to było coś w tym stylu. Chłopak spojrzał na mnie akurat trzymając ostatni nóż w dłoni. Zaśmiał się i rzucił nim w oparcie siedzenia, tak, że narzędzie wbiło się tóż obok mojego ramienia.
Juuzou?
od Kanekiego c.d od Akane
W odpowiedzi jedynie się uśmiechnąłem, po czym usiadłem przed nimi przy bladzie
- Pasuje ci to piękne imię - Hide... dziewczyna lekko się zarumieniła, a ja zapadłem się pod ziemię w myślach. Od był od dziecka takim podrywaczem, albo przynajmniej próbował takim być. O dziwo się tego nie wstydzi i próbuje dalej. Szkoda tylko, że nie może znaleźć sobie jedne dziewczyny, którą by obsypywał komplementami, zamiast każdą ładną wokół siebie.
- Kaneki, a ty nie masz przerwy? - cała nasza trójka odwraca się w stronę jakiejś dziewczyny, która tu także pracowała. Wyjaśniłem jej, że swoja przerwę wykorzystuje na rozmowie z Hide i Akane. - Skoro tu jesteś, pozmywaj - kiwam głowa, po czym wstaję. Dziewczyna odchodzi, a ja ją odprowadzam wzrokiem.
- Chyba nie będziesz tego teraz robił? - mówi Hide załamany moja odpowiedzią.
- Przecież to nic wielkiego - odpowiadam i podchodzę do zlewu, aby umyć szklanki. Mijają dwie minuty, a ja skończyłem. Naczyń było bardzo malutko, a przez ten czas Hide widocznie nawiązał kontakt z Akane. Albo przynajmniej mi się tak wydawało i chłopak gada sam do siebie, co raczej jest mało prawdopodobne. Chyba, że się rozgada o sobie i będzie opowiadał o tym, gdzie był, na czym się zna, w czym jest najlepszy.
Podchodzę do nich i znowu siadam przy blacie.
< Akane?>
od Uty c.d od Yuki
I zaprowadziła mnie w stronę wesołego miasteczka. Uśmiechnąłem się delikatnie. Chyba jej naprawdę na tym zależało. A tam się oczywiście zaczęło. Konkurowanie ze sobą w różnych dziedzinach. W niektórych wygrywała ona a w innych ja. Było naprawdę ciekawie. Po dłuższym czasie płynęliśmy spokojnie łódką.
-Wybacz, że tak milczę. Po prostu zastanawiam się nad nową maską.- powiedziałem nagle.
Pokiwała głową z delikatnym uśmiechem.
-Świetnie się bawiłam.- odezwała się.
-Ja również.- powiedziałem z delikatnym uśmiechem.
Chciałem pokazać, że naprawdę dobrze się bawiłem. A ten sposób był po prostu najłatwiejszy. Skoro rzadko się uśmiechałem to na pewno zrozumie. Lub nie. Ale miałem wielką nadzieję, że zrozumie. I dobrze wiedziałem, że takimi łódkami pływali zazwyczaj zakochani jednak i tak nią popłynęliśmy. Chociaż raczej żaden z nas nie był zakochany. Raczej.
-A masz już jakiś pomysł na maskę?- spytała nagle.
Spojrzałem na nią. I wtedy przyszła mi na myśl delikatna maska, odsłaniająca jedno oko, z delikatnym srebrem.
-Mam. Teraz mam.- odparłem.
To była kolejna osoba, która mnie zainspirowała. Było to bardzo miłe uczucie.
(Yuki?)
środa, 29 czerwca 2016
Od Fumi, cd Michael'a
Od Kichi Cd Juuzou
-Juuzou? Może spotkamy się po pracy? -Spytałam, po czym podeszłam trochę bliżej i położyłam dłonie na jego torsie. -Muszę z tobą porozmawiać. -Wymruczałam mu do ucha. -A teraz panowie wybaczą, ale właśnie skończyła mi się przerwa.
-O której kończysz? -Spytał Juuzou.
-O 19.-Powiedziałam krótko i wróciłam do lokalu.... Wieczorem, skończyłam robotę, akurat myłam blat kiedy do knajpy wszedł Juuzou. Uśmiechnąłam się do niego.
-Hej. -Zaczęłam.
-Hej..... To co się stało? -Spojrzał na mnie, siadając przy barze.
-Wiesz w laboratorium pracowali nad tym czy można z ghula zrobić człowieka. Ghoule nie mogą się zranić zwykłymi narzędziami, a ja dzisiaj pocięłam się nożem kuchennym i do tej pory się nie zregenerowałam. Tak samo jak, to że dostałam napadu ochoty na mleko..... A co najdziwniejsze.... Ja... Ja poczułam jego smak. -Szepnełam, a z moich oczu popłyneły łzy. Juuzou spojrzałam na mnie wielkimi oczami, chyba mi nie wierzył.
-Chcesz mi powiedzieć że z Ghula da zrobić się człowieka?
-Nie, tego nie mówię.... Ale ja, ja tracę moją Ghulą stronę.... I szczerze mówiąc, trochę się boję. -Szepnełam patrząc na niego spokojnym, ciepłym, empatycznym wzrokiem.
-Czemu mi to mówisz?
-Bo..... Ja.... Ja nie mam nikogo innego na tym świecie prucz ciebie. Jesteś, przynajmniej jak dla mnie moim najlepszym przyjacielem i ja..... Może jestem Ghoulem któremu smakuje mleko, a ty walniętym w głowę inspektorem, przez co pewnie mnie nienawidzisz, ale ja nigdy nie potrafiła bym cię skrzywdzić, bo ja....
-Wyduś to z siebie.... -Mruknoł rozbawiony.
-Kocham cię jak brata. -Powiedziałam w końcu i schowałam się pod ladę tak iż było widać mi tylko oczy.
Juuzou?
Od Zoji cd Uty
Właściwie, poza licznymi stoiskami z jedzeniem, oraz "strzelnicą" nic specjalnie nie rzucało się w oczy. No, dobra, pewnie każdemu rzuciłoby się w oczy co innego, moje receptory wzrokowe, jak i słuchowe najbardziej jednak ciągnęło w stronę broni. Ponadto byłby to pretekst, by wyrwać rękę z uścisku chłopaka, gdyż czuła, się nieco nieswojo. Wróć, ujmę to inaczej. Samo uczucie jego ręki było przyjemne, burak, którego obecności na twarzy byłam prawie że pewna mniej. Spojrzałam na Utę. W sumie, co mi tam szkodzi?
-Pójdziemy na strzelnicę?-Zaproponowałam. Chłopak przytaknął, a ja odniosłam wrażenie, że go to nie zaskoczyło. Tak jak już wspomniałam, poza jedzeniem stoiska nie oferowały zbyt wiele. Ruszyluśmy więc w tamtą stronę. Jak to możliwe, że w jednym miejscu skupiło się tyle ludzi? Bardziej licznym eventem byłby chyba tylko koniec świata, a i tego nie byłam w 100% pewna. W końcu znaleźliśmy się przy miejscach do strzelania, a Ja wyswobodziła, dłoń. Mężczyzna obsługujący stoisko od razu nas zagadał, zapewne znając się na naszych zamiarach. Noo, w głównej mierze moich zamiarach.
-Strzela pan?-Zwrócił się do Uty. Okej, cofam powyższą linijkę. Przeliczyłam się trochę.
-Podziękuję.-Odpowiedział. Facet przeniósł wzrok w dół bardzo powoli, co lekko mnie zirytowało. Niskie osoby mają ciężko w życiu, naprawdę..
-Pani?-Upewnił się. Przytaknęłam.-W takim wypadku sugerowałbym lżejszą broń.
-To nie problem.-Powiedziałam. Używane do tego typu zabaw przyrządy i tak były lżejsze. Nie wiele, ale jednak. Co by każdy mógł spróbować. Tak więc po zapłaceniu właścicirlowi stoiska przybrałam właściwą pozycje. Stanęłam bokiem, nogi stawiając szeroko w prostej linii do siebie. Podniosłam broń tak, aby przylegała do mnie, nie ja do niej, a następnie wycelowałam. Na moment wstrzymałam odde h przed oddaniem strzału, jak i kolejnych kilku. Bardziej skupiałam się na drążku, niż na tarczach. Po krótkiej chwili odłożyłam broń, a moim oczą ukazały się wyniki. Sprzedawca spojrzał na mnie z ukosa, niechętnie oddając nagrodę. Nie wiem, po co miał być mi miękki szary miś, prawie że większy ode mnie wzrostem, ale niechaj będzie chociażby na pamiątkę. Albo jako poduszka. Podeszłam do Uty, w jakimś stopniu zadowolona z siebie, a bardziej z faktu, że przebywam w owym tłumie, niż z tego, że ustrzeliłam wysoki wynik. Teraz czułam się trochę spokojniejsza mimo, że buło to dziwne.
-Więc, strzelasz?-Zapytał nagle. Fakt, nie wspominałam mu o tym.
-Ładne kilka lat.-Przytaknęłam. Nie wiedzieć czemu, było mi całkiem miło w towarzystwie nowego znajomego.
<Uta?>
Od Kurumi C.D Juuzou
-Jeżeli tak nalegasz.. To niech ci będzie
Najwidoczniej ucieszył się tą wiadomością, bo od razu po otrzymaniu odpowiedzi, odwzajemnił mój uśmiech. Ruszyliśmy. Idąc tą samą drogą, z której przyszłam, zaczęłam się nad kilkoma rzeczami zastanawiać." Dlaczego jeszcze mnie nie zabił? Dlaczego się przedstawił? Przecież wie, kim jestem! Coś mi tu nie gra.."-Te myśli wciąż zaprzątały moje myśli, a były na tyle silne, że nawet nie spostrzegłam kiedy.. Juuzou zaczął coś do mnie mówić. Dopiero kiedy mnie szturchnął, ocknęłam
-Wszystko w porządku?-Zapytał patrząc w moje oczy.. oko, niby to zatroskanym wzrokiem
Speszona całym zajściem, odwróciłam głowę. Po przełknięciu ciężkiej śliny wydukałam
-Nie lubię, kiedy ktoś tak doszczętnie pożera mnie wzrokiem-Po zakończonym zdaniu, wycedziłam w jego stronę uśmieszek
-Ooo, nie wiedziałem-Spojrzał się w niebo łapiąc się za ręce nad głową-To... odpowiesz mi w końcu, czy nie?
-Hym? Ale na co?-Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem, na co ja tylko pomachałam ręką-Przepraszam, ale zamyśliłam się i nie dosłyszałam, co mówiłeś.
-Ehh-Wzdychną przeciągle drapiąc się przy tym po czyi-Skąd pochodzisz?
-Eto.. Chyba nie rozumiem pytania-Pokręciłam głową marszcząc przy tym brwi
-Nie wyglądasz na zwykłą mieszczankę Japonii..-Ziewnął, przeciągając się przy tym
-Doprawdy?-Przyłożyłam prawą dłoń do podbródka-Może to przez to, że jestem tylko w niewielkiej skali japonką. W większej części jestem Angielką-Zaśmiałam się dosyć nerwowo
-Hee? To, czemu tu jesteś?-Przekręcił znacząco głowę, przez co teraz patrzył się na mnie od dołu
-Sprawy rodzinne-syknęłam szybko nie chcąc już dalej ciągnąć tego tematu
Wyglądało na to, że Juuzou zrozumiał mój przekaz, bo już dalej się mnie o nic nie wypytywał. Może to były dla niego wystarczające informacje? Pewnie nie. Miałam dziwne przeczucie, że w kafejce, w której się zaraz znajdziemy, będzie zadawał o wiele więcej pytań o nic, jak i o wszystko.
Po blisko trzech minutach doszliśmy do małej kawiarenki. Budynek był pomalowany na niebiesko i biało, przez co dawało elegancki całokształt. Gdy weszliśmy do środka, ujrzeliśmy niemałą grupę ludzi siedzących i rozmawiających. My również zasiedliśmy. Oboje zamówiliśmy sobie po filiżance kawy. Kiedy czekaliśmy, nic do siebie nie powiedzieliśmy, lecz kiedy dojrzeliśmy zbliżającą się w naszą stronę kobietę z dwoma filiżankami, usłyszałam głos towarzysza
-Too.. powiesz w końcu, kim jesteś?
Spojrzałam w jego stronę. Chciałam ponownie z tego wybrnąć, lecz wtedy kelnerka podała nam na stoły nasze kawy. Białowłosy zaczerpnął pierwszego łyka, tracąc przy tym głowę. Wzdychnęłam ciężko, łapiąc za ucho od filiżanki. Gdy miałam już nabrać pierwszego łyka, mruknęłam
-Kurumi..-Po nawilżeniu ust ciepłą cieczą, odstawiłam naczynie, po czym dodałam-Tak się nazywam, Kurumi Hyakuya
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, a później, jak gdyby nigdy nic, zaczerpnął kolejnego łyka
<Juuzou?>
Od Kurumi C.D Kaneki'ego
-Przykro mi, ale nie potrafię jeździć na łyżwach
Wtedy Hide się zaśmiał. Skierowałam w jego stronę swój wzrok. Tak samo postąpił Kaneki, tylko on zaczął prostować Hide
-Przestań!-Chłopak w końcu się uspokoił, po czym spojrzał w moją stronę
-P-przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć-Otarł jednym palcem polik, na którym została pojedyncza łza-Chodziło mi bardziej o to, że my też jakoś zadowalająco nie jeździmy-Uśmiechnął się szczerze, na co Kaneki lekko się skrzywił
-To, czemu nie powiedziałeś tego od razu..?
-Bo tak było zabawniej!-Prychnął Hide, po czym podszedł do mnie.
Kiedy złapał mnie za rękę, powtórzył pytanie
-To co, przejdziesz się z nami na to lodowisko?
Popatrzyłam chwilę na niego, a następnie przechyliłem głowę z wielkim uśmiechem na ustach
-Z przyjemnością, o ile nauczycie mnie jeździć
Hide czym prędzej puścił moją rękę, po czym zaczął skakać i różne tam. Kaneki wyprostował się i przeszedł przede mnie
-Będzie świetna zabawa, zobaczysz!-Powiedział, mrużąc przy tym oczy.
Skinęłam głową w takt porozumienia. Niedługo po tym całym incydencie, wyszliśmy z Zoo. Kierowaliśmy się do miasta, na pociąg. Jedyne co wiedziałam o tym lodowisku, to to, że było dość daleko. Idąc w kierunku stacji, Kaneki rozpoczął rozmowę ze mną
-Naprawdę przepraszam za tego głupola-Uśmiechnął się
-Nic nie szkodzi.. Dobrze mieć takiego przyjaciela przy sobie-Odwzajemniłam jego uśmiech-Przynajmniej się nie nudzisz
-Nie nudzimy się!-Dodał rozpromieniony Hide, który szedł kilka kroków przed nami
Przeniosłam wzrok z powrotem na czarnowłosego. Zainteresowała mnie jego opaska, a przynajmniej to, co było pod nią. Najchętniej to bym mu ją zdarła i wyrzuciła, ale nie chciałam niepotrzebnych kłopotów. Wzdychnęłam sama do siebie, przeplatając ręce na piersiach
-Coś cię trapi?-Usłyszałam kojący głos towarzysza idącego koło mnie.
Szybko spojrzałam się na niego, po czym pokręciłam głową
-W porządku. Nie masz się czym martwić..-Ponownie odwróciłam wzrok. Wpatrywałam się w dal, a dokładniej rzec ujmując, w wysokie budynki przed nami.
"Niedługo dojdziemy do stacji..? Ciekawe czy coś się tam wydarzy!"-Mimowolnie zaśmiałam się sama do siebie
<Kaneki?>
od Akane c.d od Kanekiego
- Dobra! - powiedziałam, a chłopacy się na mnie spojrzeli. - Przepraszam, nie chciałam wam przeszkodzić, ale ta kawa jest prawie tak dobra jak pana Yoshimury - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję - odpowiedział Kaneki z lekkim uśmiechem, ale nie był to ten prawdziwy uśmiech.
- Kawa jaką Kaneki robi jest najlepsza według mnie - odpowiedział Hide.
- Jestem Akane - odpowiedziałam z uśmiechem.
< Kaneki?>
od Akane c.d od Shinjego
- Miło mi cię poznać Akane, jestem Shinji, kelner pracujący tu od nie dawna, ty za pewne jesteś wolnym ghulem, chcesz iść zemną do schroniska? I może przy okazji opowiesz mi jak to jest żyć wolno, bez jakich kolwiek obowiązków ? - spytał się, a ja nie wiedziałam od czego zacząć.
- To może wszystko po drodze ci opowiem, z resztą chciałam iść sama do schroniska, bo muszę coś tam załatwić - uśmiechnęłam się i wstałam biorąc wszystko ze sobą no i oczywiście kotka.
- Do widzenia! - powiedzieliśmy jedno za drugi, żegnając się z Panem Yoshimurą.
- Wiesz co do pytania o tym czy jestem wolnym ghulem i jak to się żyje to mogę ci powiedzieć tak. Jest ciężko, ale ciekawie - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego jest ciężko, ale i zarazem ciekawie? - spytał się zaskoczony.
- No bo musisz ukrywać się, dlatego mało kiedy chcesz się z kimś przyjaźnić, tylko dlatego, żeby ciebie nikt nie nakrył. O jedzenie jest również ciężko, a zwłaszcza mi bo nie lubię zabijać ludzi. Dlatego gdy opadam z sił i potrzebuję jedzenia przychodzę do pana Yoshimury, który zawsze mi pomaga. Ciekawie jest bo możesz chodzić do szkoły, obserwować ludzi i robić dużo innych ciekawych rzeczy. Szczerze jest to trudne to wytłumaczenie, bo dla każdego wolnego ghula jest inaczej. Dla mnie ciężko i ciekawie, a dla niektórych zabawnie, a dla jeszcze innych fascynująco bo mogą zabijać bezbronnych ludzi - odpowiedziałam, chociaż nie wiedziałam czy mnie zrozumiał.
- Skoro tak mówisz, to może tak naprawdę jest - opowiedział, trochę rozmyślając. - No tak, to tutaj!
- Chodźmy, chcę zobaczyć jak się czuje szczeniak z poniedziałku - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Dobrze znałam to schronisko, bo często do niego przychodziłam.
- Witaj panienko! Cześć Akane-chan! - przywitali się właściciele, a ja się uśmiechnęłam.
< Shinji?> Wybacz za to opowiadanie :')
Od Yuno c.d od Juuzou
Rano jak to rano, spokojny zakres działań i szybka informacja od testerów- mają kolejnego ghula i parę "zabawek" do przetestowania. Jak na zawołanie, zadzwonił jej telefon.
-No cześć, myślałam właśnie o tobie Juuzou- zaczęła zadowolona.
-A co się takiego stało?
-Nic aż tak groźnego jak myślisz. Wpadniesz do mnie? Mam parę rzeczy do przetestowania. I dostałam nowego ghula- zachęciła go.
-No nie wiem...
-Luz, twój szef wie o tym. Zastrzegłam sobie, że czasami będę ciebie potrzebowała. Wszystko zależy do ciebie.
-Ok, będę za parę minut.
-Wiesz gdzie iść.
Rzeczywiście był po chwili. Akurat zapukał kiedy Yuno testowała nowy karabin.
Pierwsze co zobaczył to jak zadowolona kończyła strzelanie serii a gruba tarcza miała na sobie wystrzeloną wesołą buźkę. Odwróciła się do niego uśmiechnięta odkładając karabin.
-Cały stół za tobą- wskazała palcem- jest do przetestowania. Co chcesz najpierw?
Juuzou? :>
od Juuzou c.d od Yuno
- Idź ty jej zapłać, ja tam więcej nie wchodzę. Z jednym psychopata wytrzymuję , ale towarzystwo dwóch to stanowczo za dużo.
Mówiąc o tym pierwszym miał na myśli mnie, rzeczywiście jako jeden z nielicznych spędza ze mną sporo czasu.
- i po co było zaczynać? - powiedziałem wesoło biorąc od niego pieniądze i broń którą wybrał, żeby pójść zapłacić Yuno.
Zapukałem do pokoju, otworzyłem drzwi mówiąc: To tylko ja.
Podszedłem do stolika wyłożyłem pieniądze i pokazałem maczetę którą wybrał Yukine.
- Ten to ma gust. - powiedziała zniesmaczona. - Nienawidzę tego modelu jest ciężki i mało efektowny, łatwo się tępi. To chyba jedyny taki zły model jaki mamy w tej firmie. Ale niech już weźmie cokolwiek i sobie z tąd wyjdzie. A i Juuzou proszę nie przyprowadzaj go więcej, bo nie ręczę za siebie.
- Tak jest. - powiedziałem uśmiechając się.
Yuno wzięła pieniądze a ja maczetę popatrzyłem na tarczę która była nieopodal drzwi, i rzuciłem z rozmachu. Akurat wtedy do pokoju wszedł Yukine mówiąc:
- Chciałem tylko prze....
Nie zdążył dokończyć. Przestraszył się maczety która wbiła się w tarcze nieopodal jego głowy.
Trzasnął przestraszony drzwiami i zniknął z oczu.
- Co to za maniery. - powiedziała Yuno. - Tak trzaskać drzwiami.
- Nie miejmy mu tego za złe . Chłopak jest bardzo wrażliwy. - powiedziałem wyjmując maczetę z tarczy i wychodząc.
- Jeszcze raz dzięki . - powiedziałem wychodząc.
Zaraz pojawiłem się przed budynkiem, gdzie przestraszony Yukine już na mnie czekał. Skierowaliśmy się zpowrotem do agencji.
Yuno? :>
od Juuzou c.d od Kurumi
Popatrzyłem na leżącą postać wydawała się znajoma, ale upadła w cień i nie za wiele mogłem zobaczyć, bo nie widziałem nawet dokładnie jej twarzy. Podszedłem nieco i podałem dziewczynie rękę żeby wstała. Gdy postać wstała i promienie słońca oświetliły jej twarz, doskonale już wiedziałem kim jest. Był to ghul którego poprzedniej nocy ścigałem razem z partnerami, akcja była raczej luźna bo każdy już chciał wrócić do domu. W każdym razie ghulowi udało się uciec. Ogólnie przez całą akcje miał na twarzy maskę, jednak w pewnym momencie, maska mu spadła i pokazał swoją twarz. Dlatego go poznałem.
Ghul był wyraźnie zdenerwowany, widać było że mnie poznał, pewnie liczył na to że będę na tyle glupi żeby nie rozpoznać jej. Uśmiechnąłem się lekko na myśl o tym. Ale postanowiłem nieco się zabawić i udawać że go nie poznałem, i zmusić w jakiś sposób do tego żeby sama się przyznała że jest ghulem. Uwielbiam sobie stawiać takie ambitne zadania, czasem nie samo zabijanie jest zabawne ale tez tak zwana ,,gra wstępna ". Tak więc postanowiłem że jej na razie nie zabije, ale trochę się z nią podroczę, a w końcu zmuszę do tego by sama przyznała się do bycia ghulem. Bawią mnie ghule które udają ludzi, to takie żałosne. Chce się bawić w człowieka? No to się bawmy.
- Przepraszam najmocniej, jestem Suzuya Juuzou - podałem rękę uśmiechając się.
- Nic się nie stało. - odpowiedziała postać odwzajemniając uśmiech. Zauważyłem że nie chciała podać nawet swojego imienia co potwierdzało to że wie kim jestem.
- Może w rewanż za to całe zdarzenie postawię ci kawę? - uśmiechnąłem się naturalnie.
- Ja troszkę się śpieszę.
- Oj nie daj się namawiać. - powiedziałem. - To nie zajmie wiele czasu.
Kurumi?
Od Yuno c.d od Juuzou
Tak więc przeglądała rozpiski firmowe przy okazji czyszcząc kilka z tasaków. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nagłe wejście tego jak mu tam, Yukine a za nim chyba już zirytowanego Juuzou.
-I jak? Wybrałeś sobie już coś?- Zapytała go nie podnosząc wzroku znad przyglądania się ostrzu tasaka.
-Niezbyt, ciężko się zdecydować. Czy może panienka by coś doradziła?
-Zajęta jestem. Gdybyś się na coś zdecydowała daj znać przy robieniu listy co potrzebujecie. A teraz proszę wracać.
-Ale...
Nie dokończył, bo Yuno rzuciła nie patrząc przez ramię tasak, który idealnie trafił między ich głowami prosto w środek tarczy. Tak, na ścianie miała przyczepioną tarczę.
Juuzou?
od Juuzou c.d od Kutsechi
Gdy tylko usiadła powiedziała:
- Przyszłam jak kazałeś. A teraz oddaj to jak obiecałeś.
- Nie ładnie tak przychodzić i nawet nie powiedzieć zwykłego cześć, panienko. - powiedziałem wyjmując lizaka z buzi.
- Nie ładnie to jest trzymać nogi na stole panie inspektorze.
Nawet nie zauważyłem że je tam położyłem. Ostatnio nie zauważam jak żyje. Zdjąłem nogi i powiedziałem:
- Oj tam co będziemy się męczyć z formalnościami. Jestem Suzuya Juuzou . - powiedziałem uśmiechając się dziecięcym uśmiechem, podając dziewczynie rękę, akurat tą która była cała we szwach. Dziewczyna zawiesiła na niej oko.
- Kusechi. - przedstawiła się krótko. - Czy mogłabym już odzyskać moją własność trochę mi się śpieszy.
Widać było że nie chciała spędzać czasu z osoba taką jak ja.
Rozpiąłem swoja koszulę, i po kolei jak nigdy nic zacząłem wyciągać moją pokaźną kolekcję noży na stół. Na stole zrobiła się górka z ostrzy, gdy wyjąłem wszystkie powiedziałem:
- Co za pech. Musiałem zostawić go w domu. - co prawda zrobiłem to specjalnie.
- Jaja sobie robisz? - zapytała zdenerwowana podnosząc nieco głos.
- Wybacz panienko. Będziemy musieli się przespacerować do mojego domu, jeśli chcesz go odzyskać, chyba że zmieniłaś zdanie. - mówiłem zadowolony chowając noże które wyciągnąłem z powrotem pod koszulę.
Kutsechi? c:
od Juuzou c.d od Kichi
Zaśmiałem się. I powiedziałem:
- Przecież dobrze wiesz że nie interesują mnie dziewczyny.
Popatrzyli na mnie jak na jakiegoś pojeba, wtedy zrozumiałem jak to zabrzmiało.
- Nie to nie tak... - zacząłem się tłumaczyć - Po prostu..... eeee... nie zastanawiałem się nigdy nad tym..... i ..... moja jedyna miłość to ghule.
Wtedy tylko Kichi popatrzyła się na mnie pytająco, prawie wybuchając śmiechem.
- Znaczy, zabijanie ich oczywiście. - tłumaczyłem się dalej.
- Nie pogrążaj się stary. - powiedział Yukine wstając obolały - Streszczając jesteś, chorym psychicznie dzieciakiem który podnieca się tylko na widok krwi i flaków. Sam nie wiesz czego chcesz, bo jedyne co chcesz w życiu robić to szerzyć zniszczenie przy czym dobrze się bawić.
Ujął to idealnie ale przecież tego nie przyznam, powiedziałem tylko:
- Inaczej bym to ujął. Ale masz pewnie trochę racji.
Teraz Kichi śmiała się z nas obu. Byłem szczęśliwy, bo tak nagle ją spotkałem i musiałem udawać że jest zwyczajnym człowiekiem dzięki czemu nie musiałem próbować jej zabijać.
Kichi?
od Juuzou c.d od Yuno
W tym czasie Yuno zerknęła na Yukine który zaczął do niej machać z maślanymi oczami.
- Juuzou. Zabierz go stąd. - powiedziała. - Mam sporo pracy.
Podszedłem do Yukin ei powiedziałem:
- No wszystko załatwione możemy iść.
- Już?! Znaczy..... eeee...... Ale zaraz ja też chcę coś kupic. - powiedział uśmiechnięty.
Podszedł do Yuno.
- Panienko Gasai, przyszedłem tu żeby dokonać zakupu. Miałaby pani jakąś atrakcyjna broń dla takiego silnego mężczyzny jak ja? - powiedział pokazując białe ząbki.
- No skoro tak to zapraszam. - powiedziała Yuno, niezadowolona.
Yukine prawie wyskoczył z butów.
- No to ja może już sobie pójdę. - powiedziałem chcąc odejść.
Ale Yukine złapał mnie i powiedział
- Nie ma takiej opcji , pomożesz mi coś wybrać.
Razem z Yuno niezadowoleni skierowaliśmy się do budynku, tylko Yukine się cieszył.
Yuno?
od Uty c.d od Zoji
-Jak nie chcesz to nie musimy tam iść.- powiedziałem.
Delikatnie się uśmiechnęła. Jednak w jej oczach widziałem upór. Czyli coś co pomaga przetrwać. Przynajmniej według mnie tak było. No bo co innego utrzymywało, niektórych przy życiu jak nie upór? Chyba nic. Weszliśmy w tłum. Ja rozglądałem się starają dostrzec znajomą twarz. Bo nie każdy w moim sklepie był ghoulem. Tak samo nie każdy w Anteiku nim był. Co było naprawdę ciekawym zjawiskiem. W pełni zaufać człowiekowi.
-Widzisz coś ciekawego?- spytała nagle.
-Nie bardzo.- odparłem.
Było tam mnóstwo kolorów i stoisk. Ale nic godnego uwagi nie zauważyłem. No chyba, że miejsce gdzie trzeba ustrzelić sobie nagrodę. Jednak nie miałem na to zbytniej ochoty. A jeśli ona będzie chciała to raczej powie. Raczej. Bardzo dobre określenie niewiedzy o kimś. Czyli norma u mnie dopóki nie zadam kilku ważnych pytań.
(Zoja?)
wtorek, 28 czerwca 2016
Od Michael'a, c.d. Fumi
- Proszę pana - odezwał się podchodzący do mnie jeden z kelnerów. Odwróciłem się i spojrzałem na niego z góry; albo to on był niski, albo ja dość wysoki.
- Taaak, przepraszam za zamieszanie, ale nie było to w mojej intencji - powiedziałem.
- Mamy nadzieję - mruknął, podenerwowany moją obojętnością. - Pewna osoba zostawiła dla pana wiadomość.
Podał mi liścik zapisany na małej karteczce. Przyjąłem go z cichym podziękowaniem i skierowałem się do wyjścia, zanim pracownik restauracji sam mnie wyprosił. Wiedziałem, że musiał być od Fumi, ale zaskoczyła mnie jego treść. Podała numer telefonu i powiedziała, że chętnie się spotka.
Wyszedłem na ulicę. Z rękami w kieszeniach rozejrzałem się po najbliższym otoczeniu, zastanawiając się czy iść do domu, czy może gdzieś się powłóczyć. Do dziewczyny chciałem zadzwonić kiedy indziej, jednak dostrzegłem znajomą już sylwetkę z towarzyszącym jej psem idącą w moją stronę chodnikiem. Nakładając na głowę kaptur i wtapiając się w tłum, ruszyłem w jej kierunku. Brązowowłosa nie zauważyła mnie, więc zbliżyłem się do niej i gdy znalazłem się już całkiem blisko, wymruczałem ciche "hej".
Dziewczyna wzdrygnęła się i podniosła na mnie przestraszony wzrok.
- To Ty... Zaskoczyłeś mnie - powiedziała, szybko się uspokajając. Dostrzegłem jednak w jej oczach pewną nieufność.
- Wybacz, nie chciałem. Pragnę Cię przeprosić za tamto zajście, pewnie narobiłem Ci wstydu - westchnąłem, krzywiąc wargi w grymasie zmieszania połączonego z niezadowoleniem.
- Tamten człowiek... - zaczęła, patrząc na mnie. - On...?
- Miał do mnie kilka spraw, ale dogadaliśmy się. Wszystko jest w porządku, to nic ważnego.
Po jej minie wywnioskowałem, że chyba nie jest do końca przekonana. Zerkając na jej machającego ogonem psa, odezwałem się znowu:
- Dostałem liścik. Widzę, że udało Ci się znaleźć psa.
<Fumi, wybacz małą treściwość ;-;>
Od Shinji'ego Cd Akane
-Dzień dobry panie Yoshimura - Krzyknąłem wbiegając do kawiarni.
-Pan Yoshimura jest w tej chwili zajęty, więc czy mogłabym ci w czymś pomóc?- Zapytała a ja nie wiedziałem przez chwilę co jej powiedzieć, pracowałem tu więc, dla czego miała mi w czymś pomagać to po pierwsze, a po drugie kim ona była i co robiła właśnie tutaj ? nie mam pojęcia, i chyba nie zmam zamiaru pytać.
-Nie, poczekam -Odparłem wzdychając ciężko chciałem z nim pogadać o czymś ważny, ważnym dla mnie, spojrzałem w ziemię nic już nie mówiąc.
-Proszę, może sie poczęstujesz przez ten czas, gdy będziesz czekać. Co prawda nie jest ona tak dobra jak pana Yoshimury, ale chociaż może trochę rozweseli ciebie - Dziewczyna podała mi filiżankę kawy, na co jedynie znów westchnąłem nic nie mówiąc, to właśnie w tedy do mych uszu dobiegł głos pana Yoshimuru.
-Akane już twojemu kociakowi nic nie jest - Odparł wychodząc z progu.
-Dziękuję - Dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągając ręce, by wsiąść kota w swe objęcia.
-Chcesz jeszcze jedna filiżankę? - Zapytał dziewczyny patrząc na nią.
-Przepraszam, ale nie mogę. Wie pan, że nie przepadam za kawą, ale z miłą chęcią zostałabym, aby upewnić się, że nic nie stanie się kociakowi -Odpowiedziała uśmiechnięta, usiadła na krześle pozwalając mi spokojnie porozmawiać z Yoshimuru, nasza rozmowa trwała zaledwie parę minut, a już po chwili byłem wolny, dziś na szczęście pracować nie musiałem więc postanowiłem wybrać się do schroniska, do miejsca w którym będzie dużo zwierzaków, zanim jednak to zrobiłem podszedłem do dziewczyny, uśmiechając się do niej delikatnie.
-Miło mi cię poznać Akane, jestem Shinji, kelner pracujący tu od nie dawna, ty za pewne jesteś wolnym ghulem, chcesz iść zemną do schroniska ? i może przy okazji opowiesz mi jak to jest żyć wolno, bez jakich kol wiek obowiązków ? - Zapytałem.
<Akane wybacz brak mi weny na rozkręcenie akcji, nie gniewaj się na mnie :')>
od Yuki c.d od Uty
Albo przynajmniej sprawiał takie wrażenie. W takim wypadku musiał nieźle się maskować.
— W sumie mamy całkiem ładną pogodę — odezwałam się, obserwując przejrzyste niebo. Mężczyzna spojrzał na mnie kątem oka, po czym sam skusił się, aby na nie spojrzeć.
— Zdecydowanie masz rację — odparł.
Nastała chwila ciszy.
Czułam się trochę niezręcznie, a dlatego, że miałam wrażenie iż moje towarzystwo nudziło nieco Utę. Niestety byłam taką osobą. Spokojna, opanowana... Raczej nie porywałam się na nic szalonego bez przemyślenia tego. Gdy już miałam zamiar coś zaproponować, zadzwonił telefon.
— Mogę odebrać? — zapytałam uprzejmie. Brunet skinął lekko głową.
Dotknęłam zielonej słuchawki na wyświetlaczu, po czym przystawiłam telefon do ucha.
— Halo? — powiedziałam do urządzenia.
— Yuki! Jak dobrze cię słyszeć. — Dobiegł mnie głos rodzicielki.
Zaskoczyło mnie to bardzo.
— Dlaczego dzwonisz coś się stało?
— Nie, po prostu chyba mam prawo zadzwonić raz na jakiś czas.
— Wybacz, ale nie masz czasu rozmawiać.
Wiedziałam, że sprawiłam matce ból.
— Jak zwykle, a więc do usłyszenia Yuki.
Rozłączyła się, a ja chwilę stałam wpatrując się w ekran. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Moje relacje z matką, cóż... Były nieźle napięte.
— To... idziemy do wesołego miasteczka? — zaproponowałam z uśmiechem.
< Uta? >
od Kutsechi c.d od Juuuzou
Głupia byłam, że zapomniałam o patrolowaniu inspektorów.
Wracając do kamienicy, w której zamierzałem spędzić noc mówiłam szeptem sama do siebie, analizując co się stało paręnaście minut wcześniej. Chciałam odzyskać broń i mieć spokój, to wszystko mnie denerwowało. Kiedy znalazłam się pod budynkiem weszłam do opuszczonego mieszkania. Ściany były brudne, wszędzie mrok. Zapaliłam małą, migającą żarówkę, po czym zdjęłam sukienkę i położyłam się na okurzonym materacu. Cóż...zdążyłam się do takiego syfu przyzwyczaić.
***
Na następny dzień obudziłam się wcześnie rano, jak zwykle z bronią w ręku. Ubrałam się i rozczesałam włosy. Odczekałam dwie godziny chodząc bez celu w tę i z powrotem i wyszłam z budynku. Nawet na chwilę nie udało mi się zapomnieć o tym, że muszę iść do restauracji, o której mówił chłopak, i odebrać mój nóż.
Po 15 minutach byłam na miejscu, otworzyłam drzwi i weszłam do środka z czujnym wyrazem twarzy.
Juuzou?
od Kanekiego c.d od Kurumi
- Tez lubię czytać. Najbardziej lubię Takatsukiego - słysząc to Hide wypuścił powietrze jak koń.
- Nawet nie zaczynaj - poczochrał mnie po głowie, po czym wstał i podszedł do wybiegu lemurów. Najpierw zaczął przyglądać się ogrodzeniu, a następnie wyjął z kieszeni przysmaki dla takich zwierząt. Pewnie szukał napisu, czy jest zakaz dokarmiania zwierząt, czy nie. Cały on, w sumie nawet gdyby był zakaz, zrobiłby to.
- Ile się już znacie? - pyta Kurumi, a ja odwracam na nią wzrok.
- Od dziecka - oznajmiam, a po chwili jeden smakołyk ląduje na moim ramieniu, gdyż Hide rzucił nim we mnie.
- Zamiast tak siedzieć, pójdziemy gdzieś? - odwracam się w jego stronę. Trzyma dłoń w kratce, aby lemury same brały łakocie. I tak było, tylko szkoda, że po chwili, gdy jedzenie się skończyło, zaczęły ciągnąć jego rękę. Hide zaczął krzyczeć i machać ręką, każąc im puścić, a ja wraz z Kurumi wybuchliśmy głośnym śmiechem. W końcu gdy udało mu się odzyskać całą o dziwo dłoń, szybko odsunął się od "niebezpiecznych" zwierząt.
- Chyba przestanę lubić lemury - oznajmia trzymając się za rękę.
Wstaje z ławki i podchodzę do niego. Zabieram od niego resztę smakołyków i podchodzę do kratki, a zaraz obok mnie staje Kurumi.
- Trzymaj - podaje jej trochę kawałków i karmimy lemury. - Hide, no chodż tu - odwracam w jego stronę głowę, ale on tylko zakłada ręce na piersi i odwraca oburzoną minę w drugą stronę. Nie zwracam na niego uwagi i dalej karmię zwierzaki. Po kilku sekundach rudo włosy chłopak sam do nas podchodzi i zawiesza mi się na barkach.
- Kurumi, masz chęć przejść się z nami na lodowisko? - proponuje Hide, nawet ze mną tego nie ustalając. Ale on i tak wie, że ja się na wszystko zgodzę.
< Kurumi?>
Od Fumi, cd Michael'a
- Przepraszam na moment... - i tyle go widziałam. Tamten straszny typ zaczął wywlekać go na zewnątrz. Zatkało mnie. Siedziałam tylko z szeroko otwartymi oczami gapiąc się na drzwi prowadzące do kuchni. Zrobiło się niezłe widowisko. Ludzie jeszcze chwilę patrzyli się nerwowo na mnie, po czym jak gdyby nigdy nic wrócili do jedzenia. Jednak atmosfera w restauracji była zdecydowanie bardziej napięta.
Zajęło mi to parę ładnych chwil żeby do końca się otrząsnąć. Dokańczając to, co zostało z mojego śniadania, zaczęłam się zastanawiać co mam myśleć o Michael'u. Czy on jest jakimś przestępcą? Seryjnym zabójcą? Czy po spotkaniu z nim mogę czuć się bezpieczna? Świetnie mi się z nim do tej pory rozmawiało. Może i coś jest ze mną nie tak, ale mam nadzieję, że jeszcze go spotkam. Wtedy miałabym okazję zapytać go o zaistniałą tutaj sytuację. Podniosłam szklankę z wodą i wzięłam łyka. Spojrzałam za okno, co było błędem, bo prawie zadławiłabym się napojem. Przed budynkiem nie było psa. Jak on zdołał odwiązać smycz, tego nawet najstarsi ludzie nie wiedzą. Obsługa schroniska, z którego go wzięłam ostrzegała mnie, że decyduję się na zaadoptowanie ziemskiego wcielenia samego szatana, a jednak zaryzykowałam. I teraz za to płacę. Przysięgam, jak ten pieprzony pies się znajdzie, już nigdy nie zabiorę go ze sobą do żadnej restauracji, na zakupy czy cokolwiek innego.
Nogi same zaprowadziły mnie w stronę drzwi wyjściowych, jednak po chwili się zatrzymałam. W końcu w sumie blondyn powiedział, że przeprasza na moment. A jak wróci i mnie tu nie zastanie? Skierowałam się szybko do najbliższego pracownika. Zapytałam czy nie ma może kawałka papieru i czegoś do pisania. Na moje szczęście znalazł to czego potrzebowałam. Wróciłam błyskawicznie do stolika i zaczęłam pisać. Robiłam to dość szybko i niezbyt starannie, ale myślę, że raczej dało się odczytać to co nabazgroliłam. Miało być to coś w stylu listu. Napisałam w nim o tym że, mój głupi zwierzak znowu zwiał i idę szukać go po ciemnych uliczkach. Dodałam też podziękowanie za posiłek i to, że chętnie znowu się spotkam. Na końcu dopisałam mój numer telefonu. Poprosiłam jeszcze kogoś z obsługi, żeby w razie gdyby Michael się tu zjawił, przekazał mu o moją notkę. Potem poleciałam na poszukiwanie Kuro. Miejmy nadzieję, że nie trafię na żadne złe towarzystwo.
Nie było to łatwe zadanie. Uliczek, w które mógł skręcić była cała masa. Dzięki Bogu, że mamy XXI wiek i istnieje coś takiego jak GPS w komórce, bo bez niego raczej tylko kręciłabym się w kółko.
Całe to nawoływanie i szukanie zaczęły mnie męczyć. Już chciałam się poddać, kiedy moim oczom ukazała się zguba. I nie była sama. Siedziała sobie w towarzystwie jakiegoś bezpańskiego mieszańca.
- Tu jesteś cholero jedna - warknęłam. - Ja tu latam po najciemniejszych zakamarkach miasta szukając cię, a ty sobie tu jak gdyby nigdy nic randkujesz? Obiecuję, kiedyś cię ubiję. Ale najpierw poślę na kastrację. - powiedziałam. Żeby w ten sposób gadać z psem. Chyba naprawdę brakuje mi kontaktu z innymi ludzmi.
Kuro jakby wyczuł w jakim stopniu kipię ze złości i próbując mnie udobruchać, podszedł do mnie i oparł się o mnie łapami. Westchnęłam tylko ciężko i pogłaskałam go po głowie, po czym odepchnęłam lekko, biorąc smycz do ręki. Na dziś dość przygód. Najwyższy czas wracać do domu.
Postanowiłam, że pójdziemy trochę dłuższą drogą, żeby przejść jeszcze raz koło knajpy. Kto wie, może znowu na kogoś wpadniemy?
<Michael? Się nie gniewam ŐωŐ Ja za to przepraszam, że trochu denne, brak weny ;_;>
Od Michael'a, c.d. Fumi
- Mam na imię Michael - przedstawiłem się, nabierając jedzenie na drewniane pałeczki i wkładając do ust. Niesamowicie męczył mnie głód, ale z całej siły powstrzymywałem się przed pochłonięciem całej miski na raz. Można uznać, że jestem na diecie. Nie można szybko żreć, bo metabolizm się rozsypie.
- Jestem strasznie nieprzyzwyczajony do gadania z ludźmi. Ostatnio nie miewam czasu na spotkania towarzyskie - mruknąłem, patrząc na fragment tatuażu wystający z rękawa bluzy, wyrysowany na nadgarstku brunetki. Fumi wydawała się być podobnie nastawiona do obcych, jak ja. I to było świetne.
- Ja raczej się do tego nie wyrywam - odparła dziewczyna. - Zwykle jest to nieprzydatne do życia.
- Albo wręcz niebezpieczne. Tyle się kręci po samym Tokyo psychopatów, zboczeńców i... - spojrzałem na telewizor wiszący w kącie pomieszczenia, w którym leciały wiadomości, gdzie policjant udzielał wywiadu na temat ghuli - ...potworów. Nie wiadomo na kogo trafisz.
- Mam się zacząć bać? - spytała Fumi, patrząc na mnie uważnie.
- A może ja powinienem? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, unosząc kącik warg w drobnym uśmiechu.
Rozmawialiśmy dosyć luźno, jak na osoby, które spontanicznie zgodziły się zjeść razem śniadanie. Poruszaliśmy lekkie tematy miasta, ludzi, których mieliśmy szczęście lub nieszczęście spotkać na ulicy, ghuli i tym podobnych. Eh. W tym mieście chyba każda, nawet najmilsza konwersacja musiała w końcu zahaczyć o ghule.
Gdy zeszliśmy z ich tematu na kwestię przestępców, poczułem, że coś tu jest nie tak. Na zbyt długo straciłem czujność, a teraz byłem pewien, że ktoś mnie obserwuje. Cóż za refleks. Ktoś właśnie podszedł do mnie od tyłu i pewnie zaraz się przywita.
- Cześć, Brett - odezwał się dźwięczny, niski głos. - Nie spodziewałem się Cię tu znaleźć.
Mój uśmiech - pierwszy, szczery uśmiech od dłuższego czasu - zbladł momentalnie.
- Więc co kazało Ci tu przyjść, Yoshito? - spytałem, nie odwracając się.
- Intuicja - zaśmiał się blady, czarnowłosy facet, wysoki jak na Japończyka. Spojrzałem na Fumi, która wyglądała na dość zaniepokojoną. Cholera, musiałeś się napatoczyć właśnie tutaj? - przekląłem w myślach Yoshito.
- O co chodzi? - wymruczałem, odwracając się do niego i podnosząc wzrok na jego wpatrzone we mnie, błyszczące tłumioną żądzą przemocy, dzikie oczy.
- Może nie rozmawiajmy tutaj? To dość prywatna sprawa.
- Ups. Przeskrobałem coś?
- A żebyś wiedział. Tak przeskrobałeś, że pewien pan zapłacił mi 250 tysięcy jenów za spotkanie się z Tobą.
- To dużo.
- Nie wkurwiaj mnie już - warknął Yoshito. Do moich uszu dobiegł cichy dźwięk przeładowania pistoletu spod jego czarnego płaszcza. Miało mnie to pewnie przestraszyć.
Rozejrzałem się po restauracji. Kilka osób zwróciło na nas uwagę. Najwyraźniej będę musiał wcześniej opuścić lokal i zostawić dziewczynę.
- Co tak sapiesz? - zapytałem złośliwie płatnego mordercę. To go zdenerwowało jeszcze bardziej. Szybkim machnięciem silnej dłoni uderzył mnie w twarz, na moment pozbawiając mnie jako takiej świadomości i wykorzystał to, by złapać mnie za włosy i pociągnąć za sobą.
- Kurwa...! - przekląłem, kopiąc nogami odzianymi w ciężkie, czarne glany i rzucając się z rękami do nadgarstka mężczyzny. W tym momencie już wszyscy na nas patrzyli z niekrytym przestrachem. Spojrzałem ostatni raz na Fumi i z wymuszonym uśmiechem na twarzy odezwałem się: - Przepraszam na moment...
Yoshito wyciągnął mnie przez kuchnię - strasząc przy tym obsługę - i wyniósł przez tylne wyjście. Starałem się trzymać go za rękę, by nie powyrywał mi wszystkich włosów. Rzucił mnie na chodnik i przygniótł mi żebra nogą.
- Jeśli nie pamiętasz, zabiłeś Hu Haru, syna Haruo - powiedział, wyciągając z płaszcza pistolet i kierując go w moją stronę. - Wiesz kim jest Haruo.
- Tak, pracowałem dla niego. Nie chciał mi zapłacić - odparłem spokojnie, próbując zdjąć z siebie jego ciężką stopę, przez którą powoli brakło mi powietrza. - Zaraz przyjedzie tu policja, powinieneś dopaść mnie w jakimś bardziej odludnym miejscu, Yoshito. To bardzo nieprofesjonalne.
- Zamknij się! Dostanę pieniążki za Twoją rękę, jak tylko mu ją przyniosę.
- A gdzie oświadczyny? - burknąłem z urażoną miną.
W tym momencie wykręciłem mu kostkę tak, że z okrzykiem bólu upadł na ziemię. Nie czekając aż się pozbiera, podniosłem się i wyjąłem spod długiej bluzy swój nóż. Pochyliłem się nad nim i przytrzymując nadgarstek w której trzymał broń, przyłożyłem mu go do szyi.
- Nie dostaniesz pieniędzy, więc się nie nastawiaj - powiedziałem. - Pójdziesz grzecznie do domu, albo ja wezmę sobie Twoją rączkę. Jasne?
- Spierdalaj - warknął, kierując spluwę z powrotem w stronę mojej głowy. Samo ramię miał silniejsze, niż całe moje ciało. I pomyśleć, że kiedyś mi się podobał. Nie, nie zniósłbym, gdybym miał być w związku z kimś silniejszym ode mnie.
Z całej siły kopnąłem go w nadgarstek, przez co musiał upuścić broń. Schowałem ją do kieszeni i odsunąłem się na bezpieczną odległość.
- Sayōnara, Yoshito. Nie leż tak zbyt długo, bo Cię zgarną - poradziłem mu i ruszyłem w stronę wyjścia z ciemnej, wąskiej alejki. Zabezpieczyłem jego broń i przyśpieszyłem kroku.
Wspaniały, niezmordowany Yoshito. Zaniepokoiło mnie to, że był taki cichy. Że nie przeklinał do moich pleców. To nie w jego stylu.
Instynktownie odwróciłem się i w ostatniej chwili udało mi się uniknąć strzału z pistoletu. Pieprzony farciarz załatwił sobie dwa. W moim kierunku poleciała seria pocisków. Rzuciłem się do ucieczki - Yoshito rozpoczął pościg.
Nie możemy strzelać na ulicy, nie możemy strzelać na ulicy - powtarzałem do siebie, drżąc ze strachu. Z niesamowitą prędkością przebiegłem kilka ulic, kierując się w stronę obrzeży miasta. Słyszałem za sobą tupot butów wroga. Gonił mnie, ale chyba zdał sobie sprawę, że nie powinien strzelać.
Byliśmy w pieprzonym centrum miasta, otoczeni pieprzonym tłumem ludzi, jak miałem się przed nim obronić?
Wbiegłem do pierwszej lepszej uliczki, pozbawionej cywilów. Schowałem się za skrzynkami na owoce i odbezpieczyłem pistolet, który mu zabrałem.
- Nie uciekniesz, Michael! - usłyszałem. Wziąłem wdech i wychyliłem się z ukrycia, by oddać w jego stronę kilka strzałów. Ku mojej radości, pistolet nie wydał prawie żadnego dźwięku, ponieważ miał nałożony tłumik.
Mężczyzna nadal się zbliżał. Nie oddał w moją stronę ani jednego strzału. Próbując opanować pobudzone adrenaliną ciało, zaczaiłem się na niego z pistoletem w pogotowiu. Gdy powoli wychylałem głowę ponad drewniane skrzynki, strzelił i chybił tylko o kilka centymetrów.
- Ty chory pojebie! - wydarłem się, pełen furii. - Mogłeś mnie zabić!
W odpowiedzi strzelił jeszcze raz. Zagryzłem wargi i wybiegłem z ukrycia i zanim on zdążył się na to przygotować, strzeliłem idealnie w jego wskazujący palec, który trzymał na spuście. Krzyknął i upuścił broń, a ja podbiegłem do niego z wyciągniętym nożem myśliwskim i drasnąłem go w ramię, rozcinając ubranie. Spojrzał na mnie z wściekłością bijącą z ciemnych oczu. Pchnąłem go na ziemię i zaserwowałem kopniaka w szczękę. Powinien się nie podnosić przez jakieś 10 minut.
Szybko uciekłem z miejsca walki i spokojnym krokiem wmieszałem się w tłum. Broń schowałem w bluzie, ułożyłem poszarpane włosy, na twarz przywołałem wyraz pełnej obojętności. Nic się nie stało.
Szedłem w stronę domu, po drodze mijając restaurację w której jadłem z Fumi. Zajrzałem dyskretnie przez oszkloną witrynę knajpy - po dziewczynie nie było śladu. Psa też nie było.
<Fumi? Wybacz, że takie długie i tak późno dodane, mam nadzieję, że się nie pogniewasz c:>
Od Zoji cd Uty
Wciągnęłam w płuca ciepły aromat napoju, patrząc w stronę Uty. Zdawałsię czuć odrobinę nieswojo w zaistniałej sytuacji, a mnie ciekawiło dlaczego. Uzmysłowiłam to sobie po dłuższej chwili, rozglądając się po kawiarni. Zdarzało mi się niejednokrotnie tutaj przebywać, głównie z uwagi na pyszną kawę, jaką dysponowało to miejsce. Gdyby się jednak zastanowić, może i widywałam tutaj czasem Utę, po drugiej stronie lady? W moim wypadku sięganie gdziekolwiek pamięcią było trudne, a przecież chłopak na pewno wspominał coś o tym, że żyje masek. A może to jest po prostu jego sposób na życie? Takiej opcji nie przemyślałam. W dalszym ciągu lustrowałam go wzrokiem, co chyba wydało mu się dziwne, a bynajmniej tak wnioskuję po zadanym pytaniu.
-Mam coś na twarzy? -Zaśmiałam się krótko, słysząc to, Uta jednak przechylił lekko głowę.
-Nie, skąd.-Powiedziałam, nadal na niego patrząc. Upiłam kilka łyków kawy, wychylając dłonie spod długich rękawów. Przez moment na twarz Uty wstąpił uśmiech, jednak trwał on może z ułamek sekundy. Muszę przyznać, że mimo iż owy wyraz twarzy nie pasował do wizerunku chłopaka, był zarazem całkiem uroczy. Dziwna mieszanka, jednak możliwa, ot co. Przez moment moją głowę zajęło zamówienie, które ostatnio otrzymałam. Miała to być okładka książki z miejscowymi legendami. Nie wiedziałam jeszcze, jak bt się za to zabrać, aby przyciągało do zajrzenia wgłąb książki, a czas upływał. Na moją nie korzyść.
-To..może się przejdziemy?-Zaproponowałam, kiedy oboje dokończyliśmy picie kawy. W mieście organizowany był jakiś festyn, i w sumie fajnie byłoby zobaczyć o co tam chodzi. O ile nie zgubię się w tłumie...
<Uta?>
od Kanekiego c.d od Akane
Uśmiecham się miło i chowam kanapkę do kieszeni.
- Niedawno wyszedł, ale powinien szybko wrócić. Coś przekazać? - pytam, a dziewczyna wygląda jakby na zasmuconą. No może przesadziłem, po prostu jej mina nie wyraża zadowolenia, ani wielkiego smutku.
- Nie trzeba - kręci przecząco głową. - Tak wogle, to jestem Akane - przedstawia się, wyciągając w moją stronę dłoń.
- Mnie chyba już znasz - ściskam lekko jej rękę.
- Kaneki? - kiwam tylko twierdząco głowa. Ciekawe skąd mnie zna... - Często tu przychodzę, a od pana Yoshimury trochę rzeczy się dowiaduje - i wszystko wyjaśnione.
- No tak - mogłem w sumie sam zgadnąć. Pan Yoshimura jest bardzo miły i jeśli uzna, że nie trzeba czegoś skrywać, nie robi tego. - Nie dawno zacząłem tu pracować - dodaje, a na twarzy dziewczyny pojawia się lekki uśmiech.
- W sumie, to przyszłam tu napić się także kawy. Masz przerwę? - kiwam twierdząco głową. Dalej zrozumieliśmy się bez słów.
- W sumie, to mogę sobie później zrobić przerwę. Chodź.
Weszliśmy do Anteiku wejściowymi drzwiami. Od razu poszedłem za blat, a dziewczyna usiadła przy nim. Wziąłem czajnik, nasypałem kawy do kubka i powoli parzyłem napój dla Akane.
- Gdzie ty się podziewałeś? Miałeś do mnie przyjść jak skończysz - podszedł do nas oburzony Hide. Spojrzałem na niego i trochę zrobiło mi się głupio.
- Wiem, ale nie chciałem ci przeszkadzać - chłopak przekręca oczami i siada obok dziewczyny. Znowu robi tą swoja minę, jakby był obrażony, a jednak próbował być poważny.
- No dobra - skierował wzrok na nowo poznaną przeze mnie dziewczynę. - Cześć. Jestem Hide, a ty? - wiedziałem, że tak będzie. On musi zagadać do każdej ładnej dziewczyny, bez wyjątku.
Podałem dziewczynie kawę.
- Hide, kończę dopiero za kilka godzin, jesteś pewien... - jak zawsze chłopak nigdy nie da mi dokończyć zdania.
- Tak, zostaje. Poczekam na ciebie, a potem razem wybierzemy się kręgielni - czyli już zaplanował nam wieczór? Mogłem się tego spodziewać. Przynajmniej nie będę się nudzić.
< Akane?>
Od Kurumi
-Co podać?
Prychnęłam cicho pod nosem, by następnie narzucić sobie sztuczny uśmieszek. Spojrzałam się ponownie w jej stronie. Przymykając oczy, powiedziałam z udawaną łagodnością.
-Filiżankę kawy.
-Już się robi!-Odpowiedziała po krótkiej chwili-Zaraz będzie gotowa-Pstryknęła zamknięciem od długopisu, po czym, niemalże skocznym krokiem, odeszła w stronę lady
Odetchnęłam z ulgą i ponownie przybrałam obojętny wyraz. Odłożyłam kwiat z powrotem do wazonu, czekając z dłużącą się cierpliwością. W końcu doniesiono mi zamówioną kawę. Przejechałam palcem po konturze filiżanki. Dopiero po chwili chwyciłam za uszko i nabrałam pierwszego łyka. Nie była zbyt zadowalająca, lecz jak na ten czas, mogła wystarczyć. Po wypiciu całej zawartości wstałam i pozostawiłam po sobie pieniądze. Kiedy wyszłam przed budynek, rozejrzałam się. Wiedziałam, gdzie mam iść, lecz nie wiedziałam jak tam trafić z tego miejsca. Wzdychnęłam ciężko, aż w końcu ruszyłam w jeden z wybranych przez siebie kierunków. Przez kilkanaście minut błądziłam, lecz za żadne skarby nie chciałam zapytać się nikogo o drogę. W końcu znalazłam. Była to stara kamienica. Weszłam po schodach. Po kilku krokach dotarłam do jednych z drzwi. Szybkim ruchem otwarłam je. Wnętrze także nie wyglądało zbyt zadowalająco. Wszędzie kurz, prawie że nieumeblowane. To właśnie był mój dom. Przeszłam przez dwa pokoje, aż w końcu ułożyłam się na niebieskiej kanapie. Nie wiedząc kiedy, zapadłam w sen.
Zbudził mnie hałas. Otworzyłam leniwie oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Te same brudy jak zawsze. Wstałam i spojrzałam się na wiszący zegar. "11:37"-Powiedziałam do siebie. Wstałam i rozciągnęłam się trochę, a następie skierowałam się do szafy, z której wyciągnęłam granatową spódniczkę, białą koszulę i czerwoną wstążkę, czyli tak zwany "strój szkolny" a przynajmniej ja go tak zwałam. Zawijając kokardkę, zdjęłam z wieszaka blazer i szybkim ruchem nałożyłam go na siebie. Wychodząc z mieszkania, poprawiłam prawą podkolanówkę, a następnie ruszyłam na zwiady. Chciałam wiedzieć, co takiego wydobyło hałas, który mnie zbudził. Kiedy wyszłam na ulicę, nic nie zauważyłam. No może to, że była stłuczka dwóch aut niedaleko. Wzdychnęłam gniewnie i nie mając co ze sobą począć, zdecydowałam, że pójdę nad kanał. I tak też postąpiłam. Kiedy w końcu przybyłam na miejsce, spacerowałam po dróżce. Obserwując ptaki, nie zauważyłam, jak ktoś biegnie w moją stronę. Nieznajoma osoba popchnęła mnie na ziemię, przez co wylądowałam pod drzewem. Z lekkim trudem próbowałam się podnieść. Wtedy przed sobą ujrzałam czyjąś rękę. Spojrzałam się na nią, po czym przeniosłam wzrok na twarz tejże osoby. Była blada, a jej włosy były białe. Chwilę się dopatrywałam. Postać wydawała mi się znajoma. Musiałam szybko myśleć, lecz nie chciałam się wydać niegrzeczna, więc chwyciłam za rękę. Wtedy wyczułam. Ten zapach. Towarzyszył mi, kiedy w nocy miałam spotkanie z gołębiami i kiedy przechodziłam kilka godzin temu przez pasy. Źrenice zwężyły się. W głębi duszy błądziła modlitwa, aby ta osoba mnie nie rozpoznała. Widząc, że zachowuję się jakoś dziwnie, przekrzywiła głowę. Przełknęłam ślinę, po czym uśmiechnęłam się lekko. Byłam z deka poddenerwowana, lecz nie okazywałam tego z zewnątrz.
<Juuzou?>
Od Kurumi C.D Kaneki'ego
-Może chcesz z nami pooglądać zwierzęta?-Zapytał z małym uśmiechem na twarzy
Spojrzałam się w jego kierunku, po czym skinęłam głową, mówiąc
-Z wielką przyjemnością. Nazywam się Kurumi
-Piękne imię!-Podszedł do mnie, a następnie złapał za moją dłoń, Hide
Trochę mnie to zakłopotało, lecz Kaneki widząc to, odciągnął swojego przyjaciela na bok. Stałam jak wryta, przyglądając się im. Chwilę trwało, kiedy ponownie do mnie podeszli. Uśmiechnęłam się łagodnie
-To co, idziemy?
Oboje skinęli głowami. Omijaliśmy dużo wybiegów. Przy niektórych staliśmy dłużej niż przy reszcie. Najdłużej staliśmy przy pawianach, lwach, jak i żyrafach. Nie powiem, bardzo mi się podobała zaistniała sytuacja. Chociaż, że tego nie planowałam. W końcu, w życiu nie wszystko musi być zaplanowane, co nie? Przechodząc koło wybiegu pand, zatrzymałam się. Podeszłam do murku i zaczęłam się im przyglądać. Chłopaki przeszli kilka metrów, zanim spostrzegli, że nie ma mnie przy nich. Gdy oparłam się o kamienną barykadę, poczułam na swoim ramieniu dotyk, a właściwie otarcie. Po mojej prawej znalazł się Hide, zaś po lewej, mniej energicznie, Kaneki. Spojrzałam się na Hide, który miał ogromny uśmiech na twarzy. Również się uśmiechnęłam. Szybkim ruchem przeniosłam wzrok na drugiego towarzysza, który również obdarzył mnie swoim uśmiechem. Po chwili odeszliśmy z tamtego miejsca. Przez dobre parę minut szukaliśmy ławki, na której moglibyśmy spocząć. Na szczęście, w końcu takową odnaleźliśmy. Znajdywała się ona przy wybiegu dla lemurów. Puszyste zwierzaki wspinały się po gałęziach drzew znajdujących się na ich terenie, próbując dostać się jakoś do nas. Pewnie chciały jakiś smakołyk. Nie myśląc więcej o nich, spojrzałam się w górę, na niebo. Było czyste, wręcz nieskazitelne. Parę chwil później zerwał się lekki wiatr, który zaczął powiewać moje włosy, tym samym odsłaniając moje oko. Na szczęście towarzysze nie dostrzegli mojej 'inności' przez co odetchnęłam z ulgą. Wtedy usłyszałam, że przyjaciele rozmawiają ze sobą. Uznałam to za dobrą okazję do dokończenia książki. Otwarłam więc małą torbę i wyciągnęłam z niej lekturę. Szybko otworzyłam na ostatniej czytanej stronie i znów zaczęłam wertować kartki. Nagle poczułam szturchnięcie, a następnie ujrzałam przed sobą rudą czuprynę
-He? Książka?-Spojrzał się na mnie swoimi czekoladowymi oczami-Masz się tu bawić, a nie czytać-Niby powiedział to po groźbie, lecz z jakże miłym uśmiechem
-Hide!-Rozbrzmiał głos Kanekiego, który szybko odciągnął swojego przyjaciela ode mnie-Przepraszam za niego!-Skinął głową na znak przeprosin.
Szybko jednak uspokoiłam go, mówiąc, że nic takiego się nie stało. Mimowolnie, wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
<Kaneki?>
Od Kurumi C.D Ayato
-Jak sobie panicz życzy-Odwróciłam się na pięcie przekładając nogę za nogą jak jakaś niedopracowana modelka. Po wyrobionych kilku krokach odwróciłam lekko głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się zalotnie, a następnie dodałam-Ale samemu pewnie nie odnajdziesz tego, czego tak niechybnie szukasz.
Chłopak patrzył na mnie z grymasem. Mogłam od razu wyczytać, że oferowanie mu pomocy nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale chciałam sprawdzić, co takiego kryje. Splotłam ręce za sobą, by ponownie odwrócić się w jego stronę. Pochyliłam się lekko i wpatrywałam w jego oczy. Wydawał mi się... dziwny, a może po prostu inny? Wiem na pewno, że to coś przyciągało mnie do niego, a ja chciałam doszczętnie zbadać co to takiego. Kiedy tak się zastanawiałam, chłopak prychnął niezadowolony
-Posłuchaj lalka, nie chcę niepotrzebnych ofiar-Odwrócił głowę i machną ręką jak naprawdę jakiś panicz z wyższego domu, któremu coś się nie podoba
Zaśmiałam się w duchu. Jego zachowanie także było dziwaczne. Chyba pierwszy raz napotkałam takiego ghula na swojej drodze, który jest taki. Oblizałam wargi niezauważalnie, a następnie zarechotałam tym swoim cynicznym śmiechem. Chłopak raz jeszcze spojrzał się w moim kierunku, tym razem z wygrawerowanym pytaniem na twarzy. Przyłożyłam dłoń do ust, przy czym przekręciłam głowę. Niedługo po tym, powiedziałam
-Nie będę ci zawadzać, nie martw się o to. Po prostu chcę ci pomóc. Potraktuj to jako rekompensatę.
Ten w odpowiedzi prychną z wyraźnym niezadowoleniem, lecz niedługo po tym, skinął głową. Nie czekając długo, zaczął iść. Mijają mnie, wyszeptał jakby do siebie
-Jeżeli mi zawadzisz, samodzielnie cię wypatroszę-W ten czas jego głos wydał się suchy i obojętny.
Kiedy spostrzegłam, że chłopak nie chce na mnie zaczekać, podbiegłam do niego. Szłam z jego lewej strony, przyglądając mu się ukradkiem. On chyba też mnie analizował, bo raz po raz widziałam, jak kątem oka spogląda w moją stronę. Choć tego nie okazywałam, w głębi duszy ucieszyłam się z tej 'wycieczki'. Miałam cichą nadzieję, że w końcu od kilku dni wydarzy się coś ciekawego. W trakcie wychodzenia z Zoo nie wymieniliśmy się ani jednym pojedynczym zdaniem, dopiero gdy wyszliśmy z parceli, rozpoczęłam pogadankę
-To...-Rozpoczęłam wpatrując się w martwy punkt przed nami-Jak się zwiesz?
<Ayato?>
od Akane do Kanekiego
- Czy wiesz może gdzie jest Pan Yoshimura? - spytałam trochę niepewnie.
< Kaneki?>
Od Yuno c.d od Juuzou
-Co się święci?- Mruknęłam odbierając.
-Przyjechał do panienki młody mężczyzna z wcześniej wraz z jakimś nieznanym mężczyzną.
-Powiedz im, że zaraz zejdę do nich.
-Oczywiście.
Zastanowiło ją takie szybkie pojawienie się Juuzou, może akurat zapomniał coś wziąć? I kim jest ten drugi facet? Zeszła zastanawiając się do bramy dając znak, że mogą wjechać. Juuzou wyszedł od strony pasażera, czyli kierowcą musiał być ten drugi. Akurat wyszedł, wówczas skojarzyła sobie go. Był przy rozładowaniu zamówionego sprzętu. Teraz patrzył na nią rozleniwiony i rozmarzony. Przepchnął się przed jej znajomym i stanął przed nią.
-Jestem Yukine- powiedział biorąc jej dłoń aby ucałować. Nie zrobił tego bo wyślizgnęła mu się.
-Ech, dobrze. Miło cię poznać... Juuzou, co cię tak szybko sprowadza?- Zapytała się zaglądając przez ramię nowego.
-Nie zapłaciłem za cacko- wyłożył kawę na ladę. Uśmiechnęła się zadowolona.
-Od ciebie nie przyjmuję pieniędzy. Zapłatą niech będzie twoja dobra zabawa podczas siatkowania, dobrze?
Po czym obeszła jego chyba znajomego i wzięła go na bok.
-Po co on tu jest?- Zapytała przejeżdżając sobie dłonią po twarzy.- Ostatnie co chciałam zobaczyć to napaleńca.
-Czy kobiety nie lubią jak mężczyźni na ich widok się ślinią?- Zapytał retorycznie za co dostał spojrzenie z pode łba.
-Takich nie cierpię. Jedyne uznawane ślinienie się mężczyzn to tylko na widok ghuli.
Juuzou?
Od Kichi Cd Juuzou
-Ja tylko złożyłam propozycję, a skoro Ci się nie podoba to nie moja wina. -Mruknęłam niezadowolona i odepchnęłam go od siebie, gdyż stał za blisko.
-Oj nie bądź taka nie dostępna. -Wymruczał mi do ucha przyciskając mnie do ściany. Uśmiechnąłam się pod nosem i odepchnęłam go od siebie wywracając na ziemię. Z całej siły wdeptałam go w ziemię i skopałam po czym na dokładkę oplułam.
-Juuzou, nie chowaj się na dachu. -Spojrzałam na chłopaka, który pękał ze śmiechu.
-Przepraszam ale musiałem to zobaczyć. -Wybuchł śmiechem i zszedł z dachu. Przytuliłam go delikatnie. -Miło cię widzieć. -Szepnełam wtulając się w jego pierś, napawając się zapachem chłopaka.
-Nie powinnaś się tak tulić. -Mruknoł.
-To mnie zabij. -Uśmiechnęłam się uroczo. -Wiesz że nawet za tobą tęskniłam? -Wymruczałam kiedy i on mnie objoł.
-Ehhh.... Jesteś niemożliwa.
-To wy się znacie?! -Spytał obolały chłopak.
-Tak, Juuzou to mój jedyny i najlepszy przyjaciel. -Powiedziałam z ciepłym uśmiechem.
-Juuzou! -Krzyknął jego towarzysz. -Czemu taka super laska musi być twoja?! -Spytał zły.
Juuzou?
od Uty c. d od Zoji
Spojrzała na mnie. Przez chwilę się zastanawiała. A ja przy okazji rozejrzałem się po okolicy. Było ciemno jednak nie przeszkadzało mi to. Jakiś zarys mniej więcej miałem. Podczas drogi też trochę uważałem co powinno mi pomóc w dojściu w to samo miejsce.
-Jak chcesz. Tylko o której?- odezwała się nagle.
-Może o 16?- spytałem i spojrzałem na nią. Pokiwała głową.
-To do jutra.
-Do jutra.- powiedziałem i odszedłem w swoim kierunku.
Dokładniej poszedłem do Anteiku. A tam oczywiście nie miałem co robić. Więc po prostu przeczekałem do następnego dnia przy okazji nie mogąc zasnąć. Czyli jak zwykle. Poranek zacząłem od kawy. Potem byłem trochę w swoim sklepie. I w końcu o umówionej godzinie przyszedłem po dziewczynę.
-Nie sądziłam, że zapamiętasz drogę.- powiedziała z delikatnym uśmiechem.
Ja sam nie sądziłem, że zapamiętam drogę. Więc nie miałem jej tego za złe. Poszliśmy do kawiarni. Na moje nieszczęście to było Anteiku. Jednak olałem moich współpracowników, którzy co jakiś czas rzucali jakieś komentarze.
(Zoja?)
od Juuzou c.d od Kutsechi
- Nie mam pojęcia, oni się niczym nie zajmowali. - odpowiedziała obojętnie.
Powiem szczerze spodobał mi się ten nóż, niby taki zwyczajny a jednak. Musiałem wymyślić coś żeby go jej zabrać.
- No dobrze. Jako inspektor mam obowiązek odebrać ci narzędzie zbrodni. - wymyśliłem to na poczekaniu. Miałem mnóstwo noży z kagune, ale jako dobry kolekcjoner ciągle zbierałem nowe przy6 każdej możliwej sytuacji.
Wyciągnąłem rękę, uśmiechając się. Dziewczyna jednak nie podała mi ostrza. Dalej się uśmiechając powiedziałem:
- Czekam panienko.
Niechętnie oddała mi nóż, chyba nie miała ochoty na zadymę, ale zapytała:
-Kiedy dostanę go z powrotem.
Chowając nóż do koszuli która już była naprawdę ciężka od poprzypinanych noży powiedziałem:
- Dziewczynko, kup sobie po prostu nowy nóż kuchenny. Suzuya żegna. - powiedziałem robiąc ukłon i chcąc zrobić pierwszy krok. Jednak ona złapala mnie i nie pozwoliła mi iść dalej.
- Kiedy mi go oddasz? Przebadacie go tylko przecież, nie jest wam potrzebny.
Przekręciłem oczami, przyjdź jutro w południe, do restauracji w 11 dzielnicy. U pana Yoshimury.
Dziewczyna kiwnęła głową i odeszła.
Czemu zwykly nóż kuchenny jest dla niej taki ważny.
Kutsechi? ( wiem dziwniej się nie dało xd brak weny ;-; )