środa, 6 lipca 2016

od Charlotte c.d od Yasuo

Ciemne, niemal czarne oczy z dziką upartością przewiercały ją wzrokiem.

Ach, no tak. W sumie bardziej poprawnym stwierdzeniem byłoby jedno oko. Charlotte wzięła łyk gorącej jeszcze kawy, po chwili czując ciepłe, przyjemne uczucie rozchodzące się po jej drobnym ciele. Zauważyła to od razu, już w chwili, momencie w którym zobaczyła Yasuo; jego jedno oko było ślepe, pozbawione źrenicy. Pusty, pozbawinony jakichkolwiek emocji wzrok zdawał się usilnie obserwować każdy ruch jej ciała.
Nie to, żeby nie była do tego przyzwyczajona. Bo ile to już ghuli pan Yoshimura przygarniał z dobroci serca pod swój dach? Znała już na pamięć schemat każdej z tych historii. To naturalne, że samotne, skrzywdzone ghule łakną jego ciepła i dobroci. Tak, naturalne. Nie mogła rzecz jasna znać wszystkich osobiście, dlatego też regularnie odnawiała informacje na temat każdego z nich. Osobnika o nie przyjemnym spojrzeniu i kruczoczarnych włosach również zdążyła już "poznać". Yasuo nie było jego prawdziwym imieniem, u pana Yoshimury pracował od dawna. Tyle wiedziała na pewno, reszty nie dociekała, po za tym staruszek Yoshimura nie chciałby jej mówić więcej. Nie dziwiła mu się.
- Nie będziesz mieć po tej deszczowej ekspadzie gorączki? - z zamyślenia wyrwał ją troskiwy głos pana Yoshimury
- powinnaś na wszelki wypadek odpuścić sobie pracę dostawcy na kilka dni-
- To niemożliwe, staruszku. Mam kilka już ustawionych dostaw. Jeśli je nagle  odwołam... Wtedy będę miała p r a w d z i w e kłopoty.
Jakże beztrosko wypowiadała słowa, które momentalnie wywołały dręczącą ciszę. Dostrzegła (a może tylko jej się tak wydawało...?) blady błysk w oczach chłopaka opartego o blat na przeciwko.
- ty... Nie mów mi, że znów...
- Dokładnie - drobne, ostre ząbki błsnęły w jej na wpół obłąkanym uśmiechu - Aogiri zleciło mi kolejną dostawę. Pojutrze.
- Czego...?
W odpowiedzi pokiwała przecząco głową, unosząc wskazujący palec na wysokości jej drobnych ust. Cała jej postawa miała świadczyć tyle co "jako dostawca obowiązuje mnie milczenie". Pan Yoshimura westchnął ciężko. Rozumiał to.
- Kostki cukru. Te "specjalne". Na piątek, dobrze?
- Jasne. W zamian za gościnę dostawa gratis - dopiła ostatni łyk kawy. - w piątek...
Nadal czuła na skórze wzrok Yasuo, co tylko jeszcze bardziej ją irytowało. Za każdym razem, kiedy spotykała się z pracownikami Anteiku doświadczała tego samego nieprzyjemnego uczucia wrogości. Coś w stylu uczucia nienawiści do obcego. To też było dla niej w zupełności naturalne. Tak, właśnie. Naturalny odruch niechęci do niej wpisany w ich genach.  Gdyby spróbowała zabawić się kosztem któregoś z pupilków pana Yoshimury, wtedy z pewnością by ją znienawidził. Powoli przemierzyć zakątki ich duszy, rozdrapując stare rany i tworząc nowe, boleśniejsze... Nie mogła sobie na to pozwolić. Krótkotrwała zabawa nie jest warta zniszczenia jej więzi ze staruszkiem Yoshimurą.
- Nie możesz odwołać dostawy... Ale wolałbym, żebyś przynajmniej nie szła sama w takim stanie. Nawet nie wiesz, kto będzie odbierał dostawę, prawda?
- to nic takiego, przecież nawet nie wiadomo, czy naprawdę jestem chora. - uśmiech momentalnie zszedł jej z twarzy - mogę iść sa-
- Nie, nie możesz. Yasuo, nie chcę zrzucać na ciebie odpowiedzialności... Ale akurat masz pojutrze wolne. Mógłbyś tam z nią pójść? Poradzisz sobie?
Nie. Nie, nie nie. Co niby jej lekkie przeziębienie ma do rzeczy? To jej nie przeszkodzi w pracy. Nie potrzebuje pomocy od kogoś, kto nawet jej nie chce udzielać. Nie potrzebuje litości.
- Nie-
- Yasuo?
< Yasuo? Chroniczny brak weny ;__;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz