środa, 6 lipca 2016

od Ranmaru c.d od Kanekiego

Było mi go w pewien sposób żal... Przez kretyński wypadek posypał mu się cały świat który znał, wszystko odwróciło się o 180 stopni i to z jego punktu widzenia bynajmniej nie na lepsze... Dokończyłem posiłek i odstawiłem talerz na stolik, by wziąć do ręki swoją szklankę.
- Przywykniesz... A takie życie wbrew pozorom nie wiele różni się od ludzkiego... Człowiek zabija zwierzęta, żeby móc je zjeść, a ghoul ludzi... Każdy chce żyć, dąży podświadomie do przetrwania... A nie ma nic złego w tym, że chce się żyć... - powiedziałem spokojnie, a potem przystawiłem szklankę do ust, zaczynając sączyć napój.
- Niby wiem... ale i tak... - odparł cicho, patrząc w swoje dłonie, w których trzymał szklane naczynie.
- Widzisz, młody, życie ma to do siebie, że lubi złośliwie się pier.dzielić. A najbardziej je.bie się tym, którzy najmniej mu w jakikolwiek sposób zawinili. Nic z tym nie zrobisz... Jesteś teraz ghoulem i już, a żeby żyć, musisz jeść... Może wydać ci się to straszne, ale taka jest kolej rzeczy. Zjedz, albo zostań zjedzony. Problem z byciem ghoulem polega na tym, że my nie jesteśmy niczyim pokarmem. - oznajmiłem wstający i wynosząc brudne naczynia do zlewu. - Relacja między ludźmi a ghoulami jest jak paradoksy Zenona. Nie do rozwiązania. A krwawa jadka między tymi dwoma rasami będzie trwać, dopóki po ziemi chodzi choćby jeden człowiek, albo choć jeden ghoul. - powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni telefon. 15:48. - Idziemy na tą kawę? Przestało padać? - zaoferowałem.



< Kaneki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz