- Miło Cię znów widzieć - powiedział Michael, lekko unosząc kąciki ust.
Odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam powoli iść w jego kierunku. Pies, z początku nieświadom tego, kim jest nasz towarzysz, gdy tylko zorientował się, że to facet z wcześniej, dziko machając ogonem zaczął z całej siły ciągnąć się w jego stronę. Ledwo dałam radę go utrzymać.
- Ciebie również - odparłam weosoło. Pies szczeknął przyjaźnie i oparł się o niego łapami, tak jak przy pierwszym spotkaniu. Blondyn pogłaskał go. - Wygląda na to, że on też bardzo się cieszy. To co, idziemy?
Michael przytaknął, a ja używając całej swojej siły, pociągnęłam smycz, aby zmusić zwierzaka do ruszenia się stąd. Było to zadanie niezmiernie trudne (zwłaszcza dla kogoś, kto ma tak wątłe ramiona jak ja), ale w końcu jakoś dałam radę.
Ruszyliśmy w drogę, rozmawiając luźno, w sumie to o wszystkim i niczym. Pies pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ nie latał jak niewynaturzony, a grzecznie dreptał obok, dostosowywując się do naszego tempa.
Pogoda nie była dzisiaj najlepsza. Było dość pochmurnie. Oby tylko nie lało. Mogłam się cieplej ubrać. Miałam na sobie parę starych, trochę za dużych jeansów, szary top i cienką czarną bluzę. Nie było specjalnie zimno, ale jak zerwie się wiatr, to pewnie sobie zmarznę. Mniejsza z tym... Dobrze się bawiłam. Taki spacer to jednak niezła sprawa po dniu harówki w restauracji. Zaczęłam się jednak zastanawiać czy idziemy w ogóle w jakieś konkretne miejsce. Od dłuższego czasu po prostu włóczyliśmy się po mieście gadając.
- Ej, tak w ogóle - zaczęłam - to my idziemy w jakieś konkretne miejsce?
<Michael? Baaardzo przepraszam, że tyle mi to zajęło, przez ostatnie 2 dni prawie w ogóle nie było mnie w domu i nie miałam jak napisać ;3; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz