wtorek, 5 lipca 2016

Od Yuno c.d od Juuzou

Kątem oka spojrzałam co się wyprawia. Super, znowu ten cały szef drze mordę. Kiedy łaskawie skończył, dałam mu znak żeby podszedł. Dopiero wtedy zaczął się cyrk. Zaczął przepraszać za wciągnięcie do sprawy, że to już się nie powtórzy itp.
-Gówno prawda- mruknęłam przerywając mu.- Sama sobie wbiłam, nikt oto nie prosił. Ba, nawet zabraniali. Posłuchaj mnie, bo nie będę powtarzać. Jeśli jeszcze raz dowiem się, że obwiniasz innych za moje indywidualne kroki, wstrzymam się z dostarczaniem zapasów każdej kategorii.
-Ale panienko...
-Koniec- ucięłam krótko i odeszłam. Słyszałam jak część ludzi mówili cicho. Że to Gasai Yuno? Ta o której ludzie często boją się mówić? A jeśli tak to czemu?
Odeszłam od ludzi do tyłu blokowiska gdzie nikt się nie pałętał. Aż dziwne, że zabrało się na wspomnienia.
-Yuno, to wszystko twoja wina- skarciłam się półgłosem.- To ty zamordowałaś swoich rodziców kiedy ghule ich zaatakowali. Chcieli skrócenia męki i tak by zginęli. To ty wymordowałaś część przyjaciół kiedy okazali się być ghulami. To ty... to ty zabiłaś ukochanego chłopaka, który okazał się być ghulem. To ty zabijasz bez krzty sumienia. Jesteś podła, wiesz? Nic dziwnego, że wielu ludzi cię się boi.
-A co za litania?- Zapytał Juuzou podchodząc i opierając się plecami o ścianę z założonymi rękoma. Nieudolnie się uśmiechnęłam podrzucając nóż.
-Podobno jest to nazywane rachunkiem sumienia.

Juuzou?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz