- Daleko jeszcze? - zapytała.
- Nie . Akurat doszliśmy. - wskazałem palcem na moje mieszkanie.
Kutsechi zmierzyła wzrokiem cały dom od stóp do głów.
Otworzyłem drzwi, po czym zachęcając ręka powiedziałem udając dżentelmena:
- Zapraszam panienkę do środka.
Kutsechi bez słowa weszła do mieszkania. Zamknąłem drzwi na klucz za sobą.
Nagle z piwnicy dało się słyszeć okropne krzyki.
- Co to? - zapytała.
- A to tylko moje zwierzątko się obudziło. Jest głodne. - powiedziałem.
- Jakie zwierzę wydaje takie odgłosy? Brzmią niczym ludzkie krzyki.
Nie odpowiedziałem jej tylko beztrosko ruszyłem do kuchni. Ona za mną.
Wyjąłem głęboki talerz, i wziąłem do ręki pierwszy lepszy nóż. Po czym zrobiłem sobie dziurę w dłoni napełniając talerz moją krwią.
- Co ty robisz?! - krzyknęła.
- Zamknij się. Po co robisz aferę? Jeszcze sąsiedzi usłyszą twoje krzyki i będą gadać że jestem jakimś pedofilem albo co.
Gdy talerz był już pełny wziąłem igłę i nić i zaszyłem ranę którą sam zrobiłem, a potem owinąłem to jakąś szmatką bo same szwy nie wystarczyły by zatamować krwawienie. Po czym razem z talerzem skierowałem się do piwnicy. Kutsechi poszła za mną albo z ciekawości, albo bała się zostać sama. Ale raczej to pierwsze. Wtedy ujrzała przywiązanego do krzesła ghula, śliniącego się na sam nasz widok. Cofnęła się o krok.
- Spokojnie . Jest związany łańcuchem z kagune gówno nam zrobi. - powiedziałem podsuwając mu talerz wypełniony krwią pod nos . - Zwierzątka też muszą coś jeść. - powiedziałem klepiąc go po głowie. Potem poluzowałem mu łańcuchy w rękach na tyle że mógł sięgnąć po talerz, po czym szybko opuściłem piwnicę razem z kutsechi.
Wróciłem do kuchni. Kutsechi stała po drugiej stronie. Gdy znalazłem nóż rzuciłem spokojnie w jej kierunku, a nóż wbił się w ścianę obok jej dłoni.
- Proszę bardzo. - powiedziałem , jak zwykle uśmiechnięty.
Kutsechi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz