-Ty niezdaro.... Usiądź, zrobię ci coś. - uśmiechnęła się do mnie i poprawiła mi włosy patrząc mi się w oczy.
Widocznie nie jestem stworzony do gastronomi. Z kąd dolicha wzięła się tam ta patelnia. Ja w ogóle mam patelnie w domu?
Usiadłem przy stole podpierając brodę o rękę. I zniesmaczony tym że pokonała mnie patelnia powiedziałem:
- Gotowanie jest mocno przereklamowane.
Kichi zaśmiała się tylko. I zaczęła na tej samej patelni która mnie uderzyła smażyć jajecznicę. Huśtając się na krześle powiedziałem:
- Ale nie chce mi się dziś iść do pracy.
- Chyba lubisz swoją pracę prawda? - zapytała.
- Pracę samą w sobie lubię bo można się nieźle zabawić, ale nienawidzę mojego szefa. Odkąd mój partner który się mną opiekował zapadł w śpiączkę, mój szef szuka każdej możliwej wymówki żeby tylko pozbyć się mnie z agencji. Czasem gdy się na mnie drze, wyobrażam sobie jak by śmiesznie wyglądał związany własnymi jelitami, z pozaszywaną buzią. Dławiąc się własną ręką.
W tym momencie Kichi popatrzyła na mnie. Na co przestałem huśtać się na krześle, uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Tak tylko głośno myślę.
Kichi odwzajemniła uśmiech . Chyba nie spotkałem jeszcze osoby która po usłyszeniu moich przemyśleń tak beztrosko by się uśmiechnęła.
Kichi podeszła do mnie i zaczęła wyciągać jajecznicę z patelni na talerz mówiąc:
- Zaraz, zaraz. Partner z pracy się tobą opiekował? A co z twoimi rodzicami?
Popatrzyłem na nią beztrosko:
- Moja mam była ghulem. Nazywała się Big Madam , i tak naprawdę była mężczyzną. Znaczy chyba nie była moją mamą, ale to ona mnie wychowała.
Powiedziałem biorąc pierwszy kęs do buzi. Dawno nie jadłem czegoś tak dobrego.
Kichi usiadła na przeciwko mnie.
- Ta Big Madam? Ta co prowadzi restaurację ghuli?
- No tak. - powiedziałem zajadając.
- Przecież ona nienawidzi ludzi. Jak mogła cię wychowywać? Podobno ona tylko trenuje ludzi od małego na wojowników a potem każe na oczach jej klientów zabijać się nawzajem.
- Dokładnie tak .Lubiła patrzeć jak walczę, a jeszcze bardziej jak wygrywam. Bawiła się ze mną w punkty dobrego chłopca. Gdy nie uzbierałem ich wystarczająco dużo karała mnie. - powiedziałem beztrosko. - Miała dosyć dziwne zabawy, ale z upływem czasu naprawdę je polubiłem - dodałem, oblizując się po ostatnich kęsach jajecznicy. - Jednak jako opiekuna zdecydowanie wolę mojego partnera z pracy. Gdy zabrali mnie od Big Madam on ciągle stawał w mojej obronie. Bo różniłem się nieco od reszty pracowników. Dzięki temu że Big Madam mnie tak dobrze wyszkoliła bez problemu zostałem inspektorem.
- A co się z nią stało? - pytała dalej Kichi.
Oparłem się wygodnie, biorąc ręce za głowę:
- No.. podczas pewnej akcji znalazłem ją. I zabiłem. Nie dlatego że jej nienawidziłem, ale dlatego że miałem taka parce i tyle. Ale podobno ona zmartwychwstała, co ciekawe podobno mnie szuka. - uśmiechnąłem się na to ostatnie zdanie.
Zapadła cisza. Którą przerwałem:
- Jak tam twoje kagune?
Kichi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz