Kurumi była już na siłach żeby wstać.
- Chodźmy już. - powiedziała uśmiechając się dziwnie.
No więc poszliśmy. Szła dosyć kulawo, podpierałem ją nieco.
- Nie czuje się za dobrze.
- Odprowadzę cię do domu. - powiedziałem krótko.
Nie miałem pomysłu jak zmusić ją do przyznania się kim naprawdę jest. Mogłem ja zaatakować przy pierwszej lepszej okazji, albo zostawić w tej uliczce a nie wydziwiać jakieś wyzwania. Byłem zły sam na siebie.
Szliśmy spokojnie w końcu dotarliśmy pod budynek mieszkalny w którym podobno mieszkała. Teraz pewnie mnie spławi. Co znaczy że wygrała, nie mogę do tego dopuścić.
Kurumi? ( sorki że tak krótko :< )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz