poniedziałek, 4 lipca 2016

od Yuki c.d od Uty

Spojrzałam uważnie na Utę. Zazdrościłam mu tego, jak bardzo przykładał się do tego co robił i szedł za tym, co kochał robić. Złapały mnie wątpliwości odnośnie tego czy dobrze postąpiłam wybierając obecny kierunek moich studiów, czyli kryminalistykę. Pisarstwo było "moim konikiem" od długiego czasu. Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez tej pasji, aż porzuciłam ją po prostu od tak.
Zupełnie jak bliskie mi osoby.
— Dziękuje za wspaniały dzień, Uta — odezwałam, siląc się na uśmiech choć miałam ochotę po prostu się popłakać. Czy moje idealne życie nie zaczęło mnie zbytnio męczyć.
— Nie ma za co. Ja również ci dziękuje.
Pożegnaliśmy się. Ja mu pomachałam, on posłał mi uśmiech. Tak rozstaliśmy się pod wejściem do wesołego miasteczka. Przyjemnie spędziło mi się czas z brunetem, temu nie mogłam zaprzeczyć. Jednakże nie tym się interesowałam najbardziej. W obecnej chwili obchodziło mnie bardziej użalanie się nad sobą.
Pod wpływem emocji wyjęłam z kieszeni komórkę. Zdecydowałam się ją odblokować. Wyświetlacz mignął, a na tapecie widziałam swojego psa. Żadnej bliskiej osoby, tylko psa. Weszłam w kontakty i zatrzymałam się na podpisanym "Mama". W telefon wgapiałam się dobrą chwilę.
Wreszcie zablokowałam go ponownie i jakby nigdy nic ruszyłam przed siebie. Nie zdawałam sobie sprawy jak cholernym tchórzem byłam. Przynajmniej do tej pory. Zdawało mi się, że wszystko zrobiłam źle. Całe moje życie było zniszczone, a raczej zrobiły to wybory, których dokonałam. Zrujnowały mi to , co miałam, a czego nie potrafiłam docenić.
Z grobową miną mijałam ludzi na ulicy. Nerwowo zaciskałam usta, aby nie wybuchnąć szlochem. Walczyłam z tym, aż nie trafiłam do swojej dzielnicy, a dokładniej swojego domu. Po prostu rzuciłam się na łóżko. Czekałam spokojnie na łzy. A kiedy spadły, nie powstrzymywałam się.
Nad ranem ze snu wyrwał mnie brzęczący budzik. Rzuciłam w niego poduszką, a on spadł na ziemię. Łomot tylko dał mi do zrozumienia, że będę musiała zainwestować w drugi. Przekręciłam się na drugi bok, otwierając oczy. Za oknem była piękna pogoda.
Zamyślona wpatrywałam się w chmury płynące po niebie.
Kiedy się ocknęłam, po prostu wstałam i przygotowałam się do wyjścia na uczelnię. Tak bardzo mi się nie chciało, ale swojemu życiu nie można powiedzieć "nie chce mi się". Tak uważałam.

< Uta? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz