Dziewczyna nieźle się wściekła , zaczęła machać mi nożem przed nosem, a potem próbowała mnie nim dziabnąć. Unikałem ciosów prawie nie ruszając się z miejsca. Gdy po pewnym czasie zauważyłem że dziewczyna nie przestaje, zacząłem mówić dalej unikjając ruchów co chwile się zchylając i odskakując :
- Spokojnie, wiesz w przeciwieństwie do ciebie, ja wiedziałem rzucając nożami że nic ci się nie stanie, a ty tak po prostu próbujesz mnie zranić. Nieładnie...
- Zamknij się ! - krzyknęła podnosząc nóż do góry, chcąc mnie nim walnąć w głowę. Ja jednak w ostatnim momencie uciekłem na bok. A nóż z wielką siłą wbił się w blat kuchni.
Kutsechi próbowała go wyciągnąć ale mocno się wbił nie miała siły by go wyciągnąć.
Podszedłem i wyciągnąłem go podając jej, uśmiechając się jak głupi do sera:
- Proszę.
Gdy dziewczyna odzyskała nóż naprawdę się wściekła, rzuciła nim z jeszcze większą siłą. Odskoczyłem ale nóż i tak wbił mi się w rękę.
Popatrzyłem na dłoń, z której znów płynęła krew.
Popatrzyłem na nią obojętnie.
- Już ci lepiej? - zapytałem wyjmując nóż z dłoni.
Zmachana dziewczyna usiadła, oddychając głęboko.
Kutsechi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz