Z cienia uliczki wyłonił się Smakosz. Uśmiechnąłam się pod nosem, kiedy on rozłożył ręce i zaciągnął s naszym zapachem.
-Witaj Kita..... Dawno się nie widzieliśmy. -Uśmiechnął się do mnie. -Ymmmmm? Czyżbyś znowu była człowiekiem? -Zadrwił. -A gdzie twoja siostrzyczka? Ah no tak..... Zdechła. -Zaśmiał się, czułam jak w wnętrzu mi się gotuje, jednak moja twarz nie wyrażała uczuć. Po prostu wyjęłam moją katanę i w sekundę byłam przy nim. Przebiłam go na wylot, jednak tak aby nie uszkodzić żadnych ważnych organów. Zaczęłam go ciąć, jego krew tryskała na boki. Gracja moich ruchów się nie zmieniła, nadal w walce wyglądałam jak baletnica na scenie. W końcu Smakosz leżał pół przytomny, kopnęła go brutalnie w brzuch, głowę i biodro.
-NIE MASZ PRAWA WSPOMINAĆ O MOJEJ UKOCHANEJ SIOSTRZE.! -Krzyknełam z furią i ogłuszyłam go kopniakiem w skroń. Ten dupek prubował kiedyś zrobić jej krzywdę, jednak nie udało mu się. Wściekła włożyłam moją broń do walizki i zadzwoniłam do bazy że mamy Smakosza żywego. Szybko po niego przyjechali. W sumie to mieliśmy koniec na dzisiaj. Tak więc podeszłam do Juuzou.
-Masz czas? -Spytałam patrząc na niego.
-Tak a co?
-Wyjdziemy gdzieś? -Spytałam uśmiechając się lekko.
Juuzou?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz