Ruszyłem w swoją stronę, dokładniej w stronę swojego apartamentu, bo co miałem lepszego do roboty? No nie za wiele. Udałem się więc w kierunku dokładnie mi znanym, chodziłem tędy niemalże zawsze wracając z posiłku. No dobra. To teraz miałem wolne. Ciekawe co będzie się działo w najbliższych dniach, może dostanę jakieś fajne zlecenia? Ale najbardziej ciągnęło mnie na chwilę obecną do mojego białego kruka o medycynie, bo strasznie mnie wciągnął...
Zadowolony z życia i w ogóle wszystkiego dookoła, w koncu nie miałem powodu do niezadowolenia, wróciłem do apartamentu. Na wejściu jako pierwszy przywitał mnie Aquarius, a zaraz po nim zjawił się Pisces, który latał za nim jak za swoim senpaiem i zawsze mnie to rozczulało. Wziąłem Piscesa na ręce, zawsze był przytulaką, by pójść do salonu. Tam położyłem kota na kanapie, by pójść do łazienki. Wziąłem prysznic, ogarnąłem się i potem zadowolony poszedłem przygotować kolację dla moich pupili.
Do późnej nocy czas spędziłem na czytaniu łacińskiego podręcznika, który wybitnie mi się spodobał, a potem poszedłem spać, z Leo przytulonym do mnie i mruczącym z zadowoleniem.
Rano miałem ochotę wyjść gdzieś, więc tak zrobiłem. Wpadłem do sklepu po kawę, zaniosłem do domu, a potem kontynuowałem spacer po mieście. Traf chciał, że znowu wpadłem na tamtego białowłosego osobliwego chłopaka, ale tym razem w nieco mniej miłych okolicznościach...
Szedł z głową w chmurach chodnikiem bowiem i gdyby mnie to, że go odepchnąłem, rozjechałby go jakiś wariat rowerzysta. Chłopak oszołomiony na mnie spojrzał, jeszcze będąc w szoku. Wyciągnąłem do niego rękę, by pomóc mu wstać.
- Patrz jak chodzisz, bo ktoś cię rozjedzie. Wariatów-cyklistów w tym mieście nie brakuje. - powiedziałem uśmiechając się życzliwie.
< Juuzou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz