Rano obudził mnie ból brzucha i mdłości. Pół ranka spędziłem w łazience, ah, jakże dokładnie pozbywając się żółci ze swego żołądka i wciskając jak ścierkę naczynia krwionośne oplatające mój układ pokarmowy. Myślałem, że zejdę. Jakby tego było mało, to oczywiście dzisiaj czekał mnie jeszcze ten przeklęty obiad. Na samą myśl o kolejnej porcji ludzkiego jedzenia chciało mi się płakać.
Struty doprowadziłem się do jako takiego porządku, ale zajęło to sporo czasu i zaraz potem musiałem wychodzić. Jadąc metrem ze słuchawkami w uszach czułem gorąco pod powiekami, jakbym się miał na serio zaraz rozpłakać. Na miejsce przyszedłem nieco spóźniony, ale nie tylko ja się spóźniłem. Jeszcze przed przyjściem chłopaka zdążyłem odbyć wycieczkę do łazienki. Kiedy w końcu przyszedł oznajmił, że jest głodny jak ghoul i spytał co ja biorę...
- Chyba ryż z krewetkami. - odparłem uśmiechając się mimo, iż wewnętrznie czułem się paskudnie.
- Nie będziesz głodny? - zapytał machając na kelnera.
- Nie sądzę, z natury rzadko jestem głodny. - odparłem znów się uśmiechając. Przyszedł kelner i przyjął od nas zamówienie.
- A co sobie panowie życzą do picia? - spytał patrząc na nas.
- Poproszę latté. - powiedziałem.
- A ja sok pomarańczowy. - dorzucił Juuzou. Kelner skinął głową i zniknął.
- Jak poszła rozmowa o pracę? - zapytał nagle Juuzou.
- Jeszcze nie wiem, ale chyba nie najlepiej. - zaśmiałem się. - A tobie jak w robocie? Ostatnio sporo się chyba dzieje. Słyszałem, że jakaś dziewczyna-ghoul zmieniła się w człowieka i teraz jest inspektorem. To prawda? Wydaje się nieprawdopodobne. - chciałem jakoś rozwinąć rozmowę, żeby to on mówił, a poza tym rzeczywiście mnie ta sprawa ciekawiła.
< Juuzou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz