Drżącą dłonią biorę maskę do ręki. Czyli to ona mnie widziała. Czując po zapachu, jest najzwyklejszym człowiekiem. Wzdrygam się. A co jeśli jest to inspektor i właśnie zamierza wezwać wsparcie lub wyciągnąć broń oraz próbować mnie zabić. Zachowuję ostrożność podczas wkładania maski do teczki.
- T-tak. D-dziękuję. - mówię, drżąc delikatnie - J- jestem Shizu, a ty? - przedstawiam się, kłaniam się z szacunku.
- Kutsechi Mizoguchi, miło mi. - próbuje być miła, uśmiechając się delikatnie. Zmusza się do tego - Po co Ci ta maska? Występujesz w jakimś teatrze? Czy może słyszysz w jakiejś świątyni i musisz takie coś nosić?
- Eeem.. Dostałam ją od babki, jest jedyną pamiątką po niej. - wymyślam jak najbardziej wiarygodne kłamstwo na poczekaniu. Jednak ona chyba wie, że to kłamliwe słowa.
- Powiadasz?
- T-tak! - drży mi głos - Może się przejdziemy? Chodźmy do kawiarni. - zmieniam temat, robię się jeszcze bardziej czerwona.
Kiwa delikatnie głową, ruszam razem z nią do najbliższej kawiarni. Przez cały czas milczymy, cieszę się jednak z tej ciszy. Nie dość, że prawie się wydałam, to jeszcze złapała mnie na kłamaniu. Jeszcze brakuje, żeby się połapała, że jestem ghulem.
Wchodzimy do kawiarenki, rozlega się dźwięk dzwonka. Pełno tu ludzi. Może nie był to mądry pomysł iść tutaj. Nagle Kutsechi prowadzi mnie do wolnego stoliku, jaki wypatrzyła. Siadamy tak, byśmy obie widziały się nazwajem.
- Dużo tutaj ludzi, nieprawdaż? -zaczynam rozmowę lekko speszona.
< Kutsechi? <: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz