Przeniosłem spojrzenie swych różnokolorowych, przenikliwych oczu na chłopaka. Chciałem o coś zapytać, ale przyjeżdżający po ulicy ze zdecydowanie zbyt dużą prędkością samochód postanowił nas ochlapać. Odskoczyłem jak poparzony, na ironię woda była lodowata, a do tego brudna, by ze złością krzyknąć za niknącym za zakrętem autem:
- Powaliło?! - spojrzałem za czarnym Land Rover'em z dziką wręcz nienawiścią. Mój towarzysz był teraz nie mniej mokry niż ja. Co prawda mój poziom wody w ubraniu bardzo się nie zmienił, ale i tak byłem teraz nie dość, że mokry, to jeszcze uwalony całym tym kałużowym syfem, a nienawidziłem być brudny. No że też takie chamy chodzą po świecie, to się w głowie nie mieści.
- No pięknie... Po prostu pięknie... - wymruczałem nie kryjąc niezadowolenia w głosie, otrzepując nieco włosy i wyciągając ze srebrnych, teraz po prostu szarych, brudnych kosmyków drobne patyki i ocierając bladą jak zawsze twarz ze spływającego mówiąc wprost ścieku. - Chodź, mieszkam niedaleko... - pociągnąlem Kanekiego za rękę, kierując się do swojego apartamentu.
Na miejscu byliśmy po trzech minutach, wjechaliśmy windą na najwyższe piętro, bym podszedł do jedynych drzwi, otworzył je z klucza i wpuścił chłopaka do środka. Od razu cała moja wesoła kocia trzynastka się pochowała, nieufnie podchodziła do obcych, a ja zdjąłem buty.
- Zostaw tu buty i chodź. - powiedziałem, a on posłusznie zrobił co powiedziałem i poszedł za mną. Zaprowadziłem go do jednej z dwóch łazienek.
- Umyj się z tego syfu i rzuć brudne ciuchy do pralki, przyniosę ci coś suchego. Chwila. - poleciłem, by samemu wyjść i na moment zniknąć w swojej sypialni. Wziąłem z szafy bieliznę, skarpetki, ciemnoszary, gładki T-shirt i jeansy dla niego, sam już nie mogłem ich nosić, bo były za małe, ale dla niego będą w sam raz, po czym zaniosłem mu do łazienki.
- Mam nadzieję, że będą dobre. Recznik leży w szafce przy wannie... A i nie musisz się zamykać, nikt ci tu nie wejdzie. - powiedziałem jeszcze zanim nie wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Sam poszedłem wziąć ciuchy dla siebie i zniknąłem w drugiej łazience.
Szybko zrzuciłem z siebie ociekające brudną wodą ubranie i rzuciłem do pralki od razu ją uruchamiając, po czym wskoczyłem pod prysznic. Umysłem ciało i włosy z brudu kałuży, a kiedy byłem już czysty, wyszedłem z kabiny. Szybko osuszyłem skórę ręcznikiem, by ubrać się w czarny T-shirt z napisem "FÜCK THE PÖLICË" i rurki w wojskowe moro z niskim krokiem, w dodatku trochę na mnie przyduże, więc opadały mi nisko na biodra mimo czarnego paska.
Wyszedłem z łazienki z ręcznikiem przewieszonym przez ramiona, ocierając znów czyste włosy z wody. Kaneki właśnie wyszedł z drugiej łazienki, również wycierając włosy ręcznikiem, jednak zatrzymał się, bo tuż przed drzwiami usiadł mu Aries machając ogonem i wlepiając w niego spojrzenie.
- To Aries. Gdzieś jest poukrywana reszta zgrai. - oznajmiłem i jak na zawołanie na ręce wskoczył mi Pisces, miaucząc i zaczął mruczeć, kiedy podrapałem go pod brodą.
< Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz