Ren odprowadził mnie aż pod budynek, w którym znajdowało się moje mieszkanie. Upewnił się, że nadal mam jego numer, po czym pocałował mnie w policzek i odszedł.
Byłam niemal w stu procentach pewna, że moja twarz była w odcieniu dorodnego pomidora. Jednak nie przejęłam się tym zbytnio, tylko szeroko uśmiechnęłam i poszłam do mieszkania.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, przywitało mnie radosne szczekanie. Kuro z dziką prędkością podleciał do mnie, zachowując się jakby nie widział mnie przez jakiś rok. Rozbawiona podniosłam go i mocno do siebie przytuliłam.
- Oj psie, co to był za pokręcony dzień. Pewnie głodny jesteś. - powiedziałam i powędrowała z nim do kuchni. Postawiłam go na podłodze i nasypałam karmy do jego miski.
Udałam się następnie do sypialni i rozanielona rzuciłam się na wyro. Naprawdę jestem dziwna; o mało co wcześniej nie zginęłam, a teraz jestem super szczęśliwa i szczerzę się jak idiotka. Myśląc tak, zrobiłam się senna, więc pozwoliłam sobie odpłynąć.
Rano, kiedy się obudziłam szybko się ogarnęłam, nakarmiłam psa, przeliczyłam oszczędności i pobiegłam do najbliższego sklepu po nową komórkę.
Kupiłam jakiś najtańszy grat. Cud technologi to to nie był, ale do dzwonienia się nada.
Wróciłam do domu. Byłam zdecydowana, że pierwszą rzeczą którą zrobię będzie przetestowanie telefonu. Nie trudno się domyślić do kogo zadzwoniłam.
- Halo? - usłyszałam głos Rena.
- Hej, tu Fumi - zaczęłam wesoło. - Jeśli nie masz nic dziś na głowie, to może miałbyś ochotę się gdzieś spotkać i połazić ? - zapytałam, pełna nadziei.
<Ren? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz