Wszystko szło idealnie zgodnie z planem. Najpierw znaleźliśmy martwego psa a potem żywego. To można nazwać szczęściem ale to że parę uliczek dalej znaleźliśmy ghula to już był jakiś cud, ghule rzadko wychodzą w biały dzień. Ten musiał być mocno zdesperowany i głodny.
Był tak zajęty swoją ofiarą że nawet nas nie zauważył staliśmy parę metrów za nim. Rzuciłem kamykiem w jego strone żeby zwrócił na mnie uwagę, ten jednak nawet tego nie poczuł. Musiał głodować przez wiele dni. Zaczęło mnie to irytować. To jego brak zainteresowania moją osobą. Juuzou się nie ignoruje. Podszedłem do niego jak gdyby nigdy nic i poklepałem go po plecach żeby się odwrócił. Ten popatrzył na mnie swoimi czerwonymi ślepiami i chciał uderzyć swoim kagune ale zrobiłem unik mówiąc:
- O teraz to mnie już widzisz.
Ghul zauważąjac że nie może dalej jeść w spokoju postanowił się ze mną rozprawić. Już chciałem ruszyć do ataku kiedy przypomniałem sobie o Kutsechi. Tak ładnie poradziła sobie z uwięzionym ghulem, ciekawe jak jej pójdzie w walce wręcz. Odskoczyłem do niej i dałem jej do ręki moją katanę w kształcie kosy, którą zdążyłem wyjąc z walizki i powiedziałem popychając ją w stronę ghula:
- Jest twój!
A sam oparłem się o ścianę i zacząłem oglądać rozwój wydarzeń. Jakby co zawsze mogę skoczyć jej na pomoc. Ale chce zobaczyć jak sama sobie poradzi. Może jest dobrym materiałem na inspektora?
Kutsechi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz