Siedzenie w więzieniu nie było takie złe jak przypuszczałem. Straszna nuda. Ale dopóki odwiedzała mnie Kichi wszystko było okey. Gorzej gdy nagle przestała. Znowu uciekła? Wiedziałem. Miałem jej przecież filmować.
Gdy mnie wypuścili straciłem nadzieję że znajdę ją w domu, jednak gdy tylko przekroczyłem próg zobaczyłem ją.
Zmierzyłem ją wzrokiem. Trochę jej się przytyło. Dotknęła zaokrąglonego brzucha a ja podszedłem w milczeniu.
- Widzę że nieźle się rządziłaś gdy mnie nie było. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na jej brzuch. Nie dopuszczałem do siebie innej myśli niż ta że po prostu jej się przytyło.
- Juuuzou. - powiedziała całkiem poważnie.
- Hm? - zapytałem zdenerwowany.
- Nie chciałam cię martwić. Ale w końcu tego nie ukryje prawda? Juuzou... będziesz tatą.
Moje źrenice nienaturalnie się powiększyły a ja na chwilę przestałem oddychać. Aż Kichi położyła rękę na moim ramieniu i zapytała:
- Juuzou wszystko w porządku?
Agresywnym ruchem zrzuciłem jej dłoń z mojego ramienia, i cofnąłem się pare kroków:
-Kłamiesz! To nie może być moje dziecko!
Kichi popatrzyła na mnie z niedowierzaniem:
- Juuzou uspokój się porozmawiajmy na spokojnie.
- Nie ! Co to ma być?! Rei nie zostanie ojcem. Musimy się tego pozbyć!
Teraz ona cofnęła się o pare kroków:
- Chyba nie mówisz poważnie.
- Wybieraj albo ja albo to coś.
To była dla mnie całkowicie nowa sytuacja, Rei znowu przejął nademną kontrolę.
Kichi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz