Spojrzałam na niego z pogardą i wyrwałam rękę z jego uścisku.
-Daj mi święty spokój.....-Warknęłam i odwróciłam się na pięcie, Jednak on znowu mnie złapał i znowu zaczął gadać.
-Kichi błagam wróć do mnie!!!!-Wydarł się jak małe rozwydrzone dziecko.
-Nie....-Syknęłam.
-Mamo? To mój tata? -Spytał Kanato, wychodząc zza mnie patrząc ojcu w oczy.
-Tak Kanato.
Kanato podszedł nieśmiało do taty i przytulił go lekko. Juuzou na chwilę zdrętwiał, ale po chwili objął go nie pewnie. Jakby nie wiedział czemu jego syn którego tak potępił tak bardzo mu ufa.
-Mamo.....Ale ja chcę tatę w domu, chcę w końcu mieć tatusia....-Szepnął, wtulając się w ojca, na co Juuzou mia oczy jak pomarańcze, spojrzał na syna który sięgał mu do pasa. Był bardzo drobny i chudy, wiec zdawał się być kruszyną w ramionach taty. Zmiękłam, westchnęłam cicho.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.-Mruknęłam.
-Gdyby chciał mnie skrzywdzić już by to zrobił....-Powiedział twardo i spojrzał tak ciepło na tatę jakby kochał go nad życie.
-Prawda tato?-Spytał łapiąc go za rękę, ciągnąc żeby wstał. Kiedy tylko to zrobił pchnął Juuzou na mnie, spojrzałam na niego spokojnie i lekko go objęłam.
-Kanato cię kocha Juuzou, mimo to że próbowałeś go zabić.....Tylko dla niego to robię.-Powiedziałam cicho, patrząc w jego czerwone oczy.
-Ale od razu z tobą nie zamieszkam.....Nie ufam ci na tyle.-Mruknęłam i pusciłam go biorąc syna za rękę.
-Tata idzie do pracy, a my na basen....-Uśmiechnęłam się do młodego.
-A kiedy spotkamy się z tatą?
-Wieczorem synku, jak skończy pracę.-Uśmiechnęłam się lekko i poszłam w swoją stronę.
Juuzou?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz