Jej słowa docierają do mnie we zwolnionym tempie. Czy właśnie moja propozycja zostaje odrzucona?
- Dlaczego tak sądzisz? Uważasz, że któreś z nas może zrobić innemu krzywdę? - dłonie zaczynają mi drżeć. Zawsze tak jest, gdy mam nerwy.
- Coś po części w tym jest...
- Ja na pewno bym krzywdy Ci nie zrobiła! Nie potrafię kogokolwiek zranić czy zabić. Za to ty... sądzę, że również byś nie potrafiła. - wydukuję niepewna swych słów.
- Mylisz się. - mówi, patrząc mi w oczy.
- Nawet jeśli! Człowiek potrafi się zmienić, jeżeli tylko chce. To długa i trudna droga, jednak warto się o to starać. Naprawdę! - wołam, po czym odsuwam się od niej. Nadal zastanawiam się, czy dobrze powiedziałam. Działam teraz emocjami, mogę powiedzieć coś, czego bym nie chciała i wtedy nie zostanie mi to wybaczone.
- Mam nadzieję, że to przemyślisz. Do zobaczenia. - kontynuuję, po czym uciekam w jakąkolwiek stronę.
Do domu później jakoś trafię. Na razie nie chcę tam być. Taka sama i bez duszy obok. Mogłabym iść do matki, lecz nie chcę jej zamartwiać takimi błahostkami. Ma ważniejsze sprawy od moich. Postanawiam pójść do jakiegoś sklepiku pooglądać jakieś magazyny.
<Kutsechi? Wybacz, że tak długo >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz