Wychodząc na zwiady okolicy, ostrzegłam dziewczyny, że kiedy tylko coś będzie się działo, mają krzyczeć i że wtedy na pewno wrócę i je uratuję. Zgodziły się i zaczęły robić coś, co mnie całkowicie nie interesowało. Chodziłam po ulicy, rozglądając się za dobrymi drogami do miasta. Musiałam wymyślić drogę główną, drogę "A" i drogę "B" jak gdyby, coś się nie udało. Przechadzałam się tak po okolicy, aż w końcu miałam wyznaczone kilka tras. Pierwsza to przez główną ulicę, a później przez uliczki. Druga wiodła przez tory kolejowe niedaleko, które szybko prowadziły do miasta, ale problem w tym, że były na otwartej przestrzeni. Ostatnim wyjściem było, przedostanie się do małego lasku bagiennego. Szłam już drogą prowadzącą do mieszkania, w którym je pozostawiłam. Będąc kilka domów dalej, usłyszałam ich krzyki. Niemalże od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Wskoczyłam na schody i wyważyłam drzwi. Rozejrzałam się, a kiedy tylko stanęłam na środku pomieszczenia, ujrzałam postać, która stałą nad młodymi. Mężczyzna odwrócił się w moim kierunku. Wtedy go poznałam. Był to Juuzou. Warknęłam wściekle, każąc dziewczynką podejść do mnie. Roztrzęsione ruszyły w moim kierunku, jednakże chłopak zatrzymał młodszą. Hoshiko zatrzymała się dwa metry przede mną i zapłakana spojrzała w stronę swojej siostry.
- Nie! -Wyciągnęła w jej stronę rękę, ale szybko ją złapałam i szarpnęłam do tyłu.
Złapałam ją za barki i postawiłam za sobą. Uniosłam jej podbródek.
- Uwolnię Kamiko, a wtedy uciekajcie z domu. Szybko do was dotrę, tylko się nigdzie nie ruszajcie, dobrze? -Dziewczynka nie odpowiedziała, przez co powtórzyłam. Zareagowała skinieniem głowy.
Uśmiechnęłam się, po czym z kamiennym wyrazem twarzy odwróciłam się do albinosa. Wyzwoliłam jedną mackę, która zwisała po mojej prawej stronie. Zwęziłam źrenice i ukazując zęby, syknęłam.
- Puść ją albo długo nie pożyjesz...
Chłopak prychnął i jeszcze bardziej przycisną Kamiko do siebie. Pokręciłam głową i posłałąm mu zawistne spojrzenie.
- Sam się o to prosiłeś -Szybkim susem znalazłam się przy nim. Łapiąc za kark dziewczynkę, odepchnęłam go swoim kagune nie robiąc mu przy tym zbyt dużych szkód.
Puściłam ją, a ta podbiegła do siostry, a po chwili zniknęły za drzwiami. Odprowadziłam je wzrokiem, pozwalając Juuzou zbliżyć się do mnie. To czy wiedział, kim jestem, czy nie, nie zmieniało faktu, że wciąż zakładałam maskę. Tak lepiej wyzwala mi się 'moc'. Chłopak wbił dwa sztylety w moje barki. Jęknęłam donośnie i już miałam mu oddać, lecz ten użył kolejnych dwa, które wbił w prawe płuco. Kaszlnęłam krwią. Już miał się szykować do następnego ataku, kiedy to usłyszałam kolejne wołanie o pomoc. Zwróciłam się w tamtym kierunku, a słysząc je ponownie, odepchnęłam dotychczasowego przeciwnika i wybiegłam z mieszkania. Będąc na klatce schodowej, ujrzałam grupkę dziwnie ubranych. Serce zabiło mi mocniej. Poczułam złość, a kiedy tylko jeden z nich zacisną swoje łapsa na szyi Hoshiko i podniósł ją na blisko metr nad ziemią, coś we mnie pękło. Złapałam stalowe obręcze i wyskoczyłam przez nie, uwalniając kolejne cztery macki. Byłam nad nimi, kiedy zaatakowałam. Użyłam takiej siły, że organy zdołały wbić się w ziemię, uprzednio przebijając kilkoro z nich. W tej chwili pewne było, że w pewnym stopniu straciłam nad sobą kontrolę. Wtedy usłyszałam, że kolejni się zbliżają.
<Juuzou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz