Na początku cała sytuacja wyglądała nieciekawie, ale postanowiłem przeczekać. Uśmiechałem się tylko pod nosem. Gdy Kuteschi wzięła się w garść i próbowała zadać mu cios nareszcie zaczęło coś się dziać. Odcięła mu spory kawał kagune. i walczyła zanim jeszcze przez chwilę wygrywając, jednak potem ghul przygwoździł ją do ściany i chciał zadać ostateczny cios unieruchamiając jej resztę. Całkowicie zapomniał o mojej obecności . Leniwie przeciągnąłem się wyciągnąłem jeden sztylet i skoczyłem mu na plecy wbijając nóż w resztkę kagune. Ghul puścił Kutsechi, i upadł na twarz już całkowicie nie żywy. Ja wstałem przydeptując go i powiedziałem do oszołomionej Kutsechi odbierając jej moją kosę.
- No dobra. Koniec tego dobrego.
Kutsechi oddychała głęboko. Podałem jej rekę i pomogłem wstać.
- Bardzo dobrze ci poszło. - powiedziałem czochrając jej włosy.
- Taaa, o mało nie zginęłam .
- To twoja pierwsza prawdziwa walka, nie długo będziesz wymiatać jak zawodowy inspektor. Ja pierwszej walki z ghulem też nie wygrałem.
- Hmm? Ile miałeś lat? - zapytała.
- 5.
Kutsechi szeroko otworzyła oczy.
- Wtedy też trafiłem do Restauracji Ghuli. Gdybym wtedy nie przegrał możliwe że byłbym taki sam jak inni ludzie.
Kutsechi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz