Kichi odeszła z młodym. Podskoczyłem z radości, wszystko zaczyna się układać. Gdyby nie mały za nic nie ubłagał bym Kichi. Wszystko jest na dobrej drodze, niedługo znowu będzie jak dawniej. Kiedy trochę uspokoiłem swój entuzjazm popatrzyłem na Yukine który przyglądał się całej sytuacji ale nie cieszył się tak jak ja.
- Juuzou. Musze ci coś....
Popatrzyłem na niego pytająco coś mu ciążyło na wątrobie od kąd tylko zobaczył Kichi.
- E tam nie ważne. Choć już bo się spóźnimy.
Po raz pierwszy godziny pracy tak mi się dłużyły. Chciałem już z tąd wyjść i pobiec do Kichi. Tak też zrobiłem gdy tylko wybiła 18. W drodze uświadomiłem sobie że wart by dać coś maluchowi, no ale co można dać dziecku? Próbowałem przypomnieć sobie dzieciństwo, i zastanawiałem się czy takie zabawki jakie ja miałem nadałyby się dla małego. Postanowiłem poczekać jeszcze nieco z tym ,,prezentem" dopóki bardziej sobie nie uświadomię jak być tatą.
Gdy już ich znalazłem chciałem na przywitanie przytulić Kichi, jednak zanim się obejrzałem podbiegł do mnie Kanato który zaczął mnie ściskać. Podniosłem go niepewnie na ręce. I popatrzyłem na niego:
- Jest podobny do mnie. - powiedziałem zadowolony.
- Nie zchlebiaj sobie, oczy ma moje. - powiedziała Kichi.
Kanato poczuł na mojej klatce piersiowej coś twardego i zaczął dotykać.
- Co to?
Postawiłem chłopaka na ziemię i wyjąłem z wewnętrznej części koszuli jeden z noży które tam chowałem.
- To tylko taka mała zabawka.
Kanato wyciągnął rączkę w geście że chce to dostać. Od razu chciałem mu go podać.
- Co ty robisz ?!- krzyknęła Kichi.
Natychmiast się cofnąłem.
- No... chciałem mu no ten... no chciał zobaczyć. - powiedziałem zmieszany. Czy zrobiłem coś nie tak?
Kichi westchnęła i złapała się za głowę. Nagle Kanato przerwał ciszę:
- Dlaczego cię tak długo nie było tatusiu? - popatrzył na mnie.
Kichi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz