Słuchając to co mówi Kichi zaczynałem odczuwać szczęście. No bo . Lubię ją, ale nie mam takiego prawa bo jestem inspektorem. Gdyby była człowiekiem wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. Ale to chyba zbyt piękne żeby było prawdziwe, żeby tak nagle zaczęła stawać się człowiekiem. Z drugiej strony jeśli to prawda jest teraz tzw. ,, obiektem naukowym" i dla dobra nauki nie powinienem próbować jej zabijać. Jaka szkoda. he he.
Nagle Kichi powiedziała:
- Kocham cię jak brata. - i schowała się pod ladę.
Kochać. Nigdy nie rozumiałem pojęcia tego słowa. Czasem używała go Big Madam - ghul który mnie wychowywał, ale tylko wtedy gdy walczyłem na arenie i wygrywałem.
Najgorsze w tym wszystkim było to że nie miałem pojęcia co jej odpowiedzieć, bo nawet nie do końca zrozumiałem co powiedziała. Mój partner który się mną zajmował mówił mi że kiedyś poznam prawdziwą miłość i zrozumiem. Ale na razie dalej nie rozumiem.
Postanowiłem więc najzwyczajniej w świecie zmienić temat:
- Słuchaj Kichi.... - zacząłem drapiąc się w tył głowy . - skoro stajesz się człowiekiem nie mogę cię już atakować, bo jesteś osobnikiem ważnym dla nauki.
Kichi wyłoniła się zza lady uśmiechnięta i powiedziała:
- I tak oboje wiemy że nie dałbyś rady.
- Uważaj bo zmienię zdanie . - zaśmiałem się.
- No dobra czas wracać do domu.- powiedziała Kichi szukając czegoś po kieszonkach.
Stawała się coraz bardziej zdenerwowana bo nie mogła tego czegoś znaleźć:
- Co się dzieje ? - zapytałem.
- Nie mogę znaleźć kluczy do mieszkania.
Przeszukała chyba całą kawiarenkę, kluczy nie znalazła. Załamana usiadła podpierając głowę rękami. Usiadłem obok niej:
- Nie martw się znajdą się. Pewnie ktoś je przez przypadek zabrał.
Wtedy odezwał się właściciel:
- Kichi jeszcze tu jesteś? zamykamy już znikaj już do domu.
Razem z Kichi wyszliśmy z restauracji. Chyba oszalałem ale powiedziałem drapiąc się w tył głowy:
- Słuchaj Kichi. Widzę że dziś raczej nie dostaniesz się do mieszkania. Jeśli chcesz możesz przenocować u mnie.
Po krótkiej rozmowie Kichi się zgodziła. Dotarliśmy do mojego domu. Było to mały domek na obrzeżach Tokyo. Zamknąłem za nami drzwi na klucz.
- Jakbyś słyszała jakieś krzyki to się nie przejmuj. To tylko ghul który mieszka w mojej piwnicy.
- Mieszka? - zaśmiała się. - Mieszka to się z własnej woli.
- Oj cicho tam. - zaśmiałem się. - Jak chcesz jest trochę mleka w lodówce. Czuj się jak u siebie.
Gdy Kichi oglądała dom ja poszedłem pod prysznic. Gdy wyszedłem z łazienki miałem na sobie normalne spodnie , byłem bez koszuli. Na dole nie było Kichi więc poszedłem jej szukać na górę.
Kichi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz