Chodził wiecznie zamyślony.
Albo przynajmniej sprawiał takie wrażenie. W takim wypadku musiał nieźle się maskować.
— W sumie mamy całkiem ładną pogodę — odezwałam się, obserwując przejrzyste niebo. Mężczyzna spojrzał na mnie kątem oka, po czym sam skusił się, aby na nie spojrzeć.
— Zdecydowanie masz rację — odparł.
Nastała chwila ciszy.
Czułam się trochę niezręcznie, a dlatego, że miałam wrażenie iż moje towarzystwo nudziło nieco Utę. Niestety byłam taką osobą. Spokojna, opanowana... Raczej nie porywałam się na nic szalonego bez przemyślenia tego. Gdy już miałam zamiar coś zaproponować, zadzwonił telefon.
— Mogę odebrać? — zapytałam uprzejmie. Brunet skinął lekko głową.
Dotknęłam zielonej słuchawki na wyświetlaczu, po czym przystawiłam telefon do ucha.
— Halo? — powiedziałam do urządzenia.
— Yuki! Jak dobrze cię słyszeć. — Dobiegł mnie głos rodzicielki.
Zaskoczyło mnie to bardzo.
— Dlaczego dzwonisz coś się stało?
— Nie, po prostu chyba mam prawo zadzwonić raz na jakiś czas.
— Wybacz, ale nie masz czasu rozmawiać.
Wiedziałam, że sprawiłam matce ból.
— Jak zwykle, a więc do usłyszenia Yuki.
Rozłączyła się, a ja chwilę stałam wpatrując się w ekran. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Moje relacje z matką, cóż... Były nieźle napięte.
— To... idziemy do wesołego miasteczka? — zaproponowałam z uśmiechem.
< Uta? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz