piątek, 24 czerwca 2016

Od Zojii do ktosia

Poranek nie oferował zbyt wiele. Słońce delikatnie prażyło skórę, osłabiane przez zimny wiatr, na niebie znajdowała się niezliczona ilość lekko pomarańczowych chmur. Siedziałam na barierce wysokiego mostu wpatrując się w połyskującą wodę. W końcu, kiedy mi się to znudziło, odwróciłam się powoli, po czym zeskoczyłam z barierki na twardy chodnik. Obok mnie ulicą przejeżdżały, jeśli nie śmigały wielo-kolorowe samochody o rozmaitych markach. Sięgnęłam do kieszeni, wyjmując z niej małą paczuszkę diabełków. Sięgnęłam do niej, a następnie wyciągnęłam ze środka jedno zawiniątko z prochem oraz kamieniami i rzuciłam nim o chodnik. Ciche pyknięcie dobiegło do moich uszu. Uśmiechnęłam się na jego dźwięk i powtórzyłam czynność. Z zamiarem opuszczenia mostu, na który pojazdy miały dość łatwy dostęp, w przeciwieństwie do pieszych przekierowywanych na strome schody. Idąc po nich miałam wrażenie, że czyjś cień jest dokładnie za mną. W końcu, będąc już prawie na dole, odwróciłam głowę, chcąc się upewnić. Twarz nieznajomego ukryta była w masce, jednak policzki jasno wskazywały na to, że się uśmiechnął. Miałam wrażenie, że zaraz stanie się coś złego i słusznie, bo nim zdążyłam odwzajemnić gest i się odwrócić ten wyjął z kieszeni połyskujący w słońcu, ostry przedmiot-nóż, jak można się domyślić i ruszył w moją stronę. Ciągle miałam wrażenie, że owy uśmiech widoczny poprzez policzki ukazuje się na jego zasłoniętej twarzy. Zrobiłam najbardziej odruchową rzecz, jaka w ogóle przyszła mi na myśl. Cofając się o kilka kroków zdjęłam bluzę i rzuciłam nią w prost na twarz zbliżającego się wciąż napastnika, dezorientując go na moment. Szybko odbiegłam, nim zdążył ją zrzucić, mogło mi to dać nie więcej niż kilka sekund, ale i to się liczyło. Czego on mógł chcieć? Rozumiem, że psychopaci chodzą po ziemi i nic się nie poradzi, ale w biały dzień? Jakby wokół było za mało problemów. Biegnąc tak i często oglądając się nerwowo za siebie poczułam nagle mocne uderzenie od przodu. Natychmiastowo odwróciłam głowę i spostrzegłam, że na kogoś wpadłam.
-P-przepraszam!-Wydukałam pośpiesznie.
<Ktoś, coś? Takie trochę to dziwne, ale po części wzorowane na moich głupich snach, więc nie ma co się dziwić :P>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz