Jakiś postęp przedstawiła się. Jeśli jest ghulem to pewnie fałszywym nazwiskiem. Kelnerka przyniosła nam kolejne zamówienia. Mi ciastko bananowe, a jej jakiś sernik. Moje zamówienie było o wiele większe. Oboje przystąpiliśmy do posiłku, w absolutnej ciszy. Kurumi co chwile zerkała na to jak niechlujnie jem i bawię się jedzeniem. Musiało zacząć ją to irytować bo w końcu nie wytrzymała i powiedziała:
- Nie nauczono cię manier?
Popatrzyłem na nią przełykając. Po czym uśmiechnąłem się i powiedziałem beztrosko :
- nie.
Znowu zapadła cisza, wtedy wzrok Kurumi z powrotem powrócił na jej talerz.
Gdy połknąłem kolejnego kęsa powiedziałem:
- Tam gdzie się wychowywałem nie zwracano zbytniej uwagi na maniery. - powiedziałem biorąc kolejny kawałek ciastka do buzi.
- A gdzie się wychowywałeś? - zapytała udając zaciekawioną minę Kurumi.
- U ghuli. - powiedziałem pochłaniając ostatni kawałek ciastka. - Delicje. - dodałem.
Kurumi chyba była zaskoczona moją obojętnością i spokojem z jakim jej odpowiedziałem. Większość ludzi którzy mieli jaką kolwiek styczność z ghulami, mówią o tym cali się trzęsąc.
- Pewnie musisz nienawidzić ghuli. - powiedziała nie podnosząc na mnie wzroku.
- Dlaczego? - zapytałem ździwiony.
Teraz Kurumi popatrzyła na mnie.
- Znaczy... nie wiem. Tak pomyślałam, bo jak widziałam wywiady z telewizji to.....
- To dzięki ghulom jestem taki jaki jestem. - przerwałem jej oblizując resztki z talerza. - Jestem im za to wdzięczny. - dodałem odsłaniając twarz.
Znów zapadła cisza, którą oczywiście musiałem przerwać:
- A ty co sądzisz o ghulach? - zapytałem podpierając brodę o dłoń.
Kurumi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz