Ledwie wróciła do siebie i odstawiła ciężarówkę, a już telefon od strażników pilnujących wjazdu do posiadłości.
-Co się święci?- Mruknęłam odbierając.
-Przyjechał do panienki młody mężczyzna z wcześniej wraz z jakimś nieznanym mężczyzną.
-Powiedz im, że zaraz zejdę do nich.
-Oczywiście.
Zastanowiło ją takie szybkie pojawienie się Juuzou, może akurat zapomniał coś wziąć? I kim jest ten drugi facet? Zeszła zastanawiając się do bramy dając znak, że mogą wjechać. Juuzou wyszedł od strony pasażera, czyli kierowcą musiał być ten drugi. Akurat wyszedł, wówczas skojarzyła sobie go. Był przy rozładowaniu zamówionego sprzętu. Teraz patrzył na nią rozleniwiony i rozmarzony. Przepchnął się przed jej znajomym i stanął przed nią.
-Jestem Yukine- powiedział biorąc jej dłoń aby ucałować. Nie zrobił tego bo wyślizgnęła mu się.
-Ech, dobrze. Miło cię poznać... Juuzou, co cię tak szybko sprowadza?- Zapytała się zaglądając przez ramię nowego.
-Nie zapłaciłem za cacko- wyłożył kawę na ladę. Uśmiechnęła się zadowolona.
-Od ciebie nie przyjmuję pieniędzy. Zapłatą niech będzie twoja dobra zabawa podczas siatkowania, dobrze?
Po czym obeszła jego chyba znajomego i wzięła go na bok.
-Po co on tu jest?- Zapytała przejeżdżając sobie dłonią po twarzy.- Ostatnie co chciałam zobaczyć to napaleńca.
-Czy kobiety nie lubią jak mężczyźni na ich widok się ślinią?- Zapytał retorycznie za co dostał spojrzenie z pode łba.
-Takich nie cierpię. Jedyne uznawane ślinienie się mężczyzn to tylko na widok ghuli.
Juuzou?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz