Podobno nie ma czegoś takiego, jak ciemność - jest tylko brak światła.
Zło również nie istnieje. Niektórzy ludzie po prostu zapomnieli, czym jest dobro.
Ja w to nie wierzyłem. Każdego dnia przeszłość uderzała w moje ciało i umysł, wnikliwie i na wskroś je przeszywając.
Nienawidziłem samotności. Nienawidziłem nocy i mroku, a jednak całe moje
życie było nim przepełnione. Osnute i pochłonięte przez pustkę.
Bałem się ciemności oraz tego, że pewnego dnia gdy zamknę oczy, owładnie
mnie całkowicie. Im więcej czasu upływało, tym gorzej to wszystko
znosiłem i pragnąłem umrzeć, ale zbyt bardzo przerażała mnie niewiedza i
to, że nie mogę jej zaspokoić.
Dlatego wciąż trwałem w tej ciszy, która z każdą minioną sekundą okazywała się być najgłośniejszym krzykiem.
~~~
Tej nocy znów nie spałem. Nie byłem pewien, czy to z powodu bezsenności
albo może przyzwyczajenia, tak samo trudno było mi stwierdzić, co jest
gorszym koszmarem - wytwory mojej wyobraźni czy rzeczywistość.
Pierwsze promienie porannego słońca musnęły delikatnie moją bladą skórę.
Otworzyłem leniwie oczy i przeciągnąłem się, wstając z niewygodnego
materaca.
Trafiłem do tego miasta niedawno, nikogo tu nie znałem. Wyjrzałem przez
okno, patrząc na ulicę. Było wcześnie, na drogach nie było choćby
najmniejszego ruchu
Zdążyłem się przebrać i trochę odświeżyć, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz