Zabrałam filiżankę ze stołu i szybkim krokiem, ruszyłam po nową kawę, którą zrobił pan Yoshimura. Kiedy wróciłam z kawą dla chłopaka, książki nie było już na stoliku. Najwyraźniej ją schował. Położyłam delikatnie filiżankę na szklanym stoliku, który wydał teraz charakterystyczny odgłos. Spojrzałam na ręce nieznajomego, gdyż wyglądało na to, że coś... głaskał? Skierowała więc w tamtą stronę wzrok. Usłyszałam cichy syk, zwierzęcia, którym okazał się czarny wąż, opleciony wokoło ręki chłopaka.
- Co... to jest? - głos lekko mi zadrżał. Nie wspominam mile tych zwierząt, mimo iż zawsze uważałam, że są piękne. Chłopak spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Hm? On? Jeden z moich zwierzaków. - powiedział naturalnie spokojnie. Nie powiedziałam nic, usiadłam tylko na miejscu, a on uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Podniosłam szybko głowę, gdy usłyszałam jego głos.
- A tak w ogóle zapomniałem się przedstawić. Mam na imię Takahiro, ale możesz mi mówić Taka - powiedział, wyciągnął jednocześnie dłoń w geście powitania, dodał jeszcze, pytając - Mogę poznać twoje imię?
Podałam mu swoją delikatną dłoń i uścisnęliśmy je sobie. Powiedziałam także, przedstawiając się.
- Asami. Asami Evel. - odpowiedziałam, dodając nazwisko. Dostrzegłam, że do kawiarni wchodzą ostatni goście. Przeprosiłam go i ruszyła obsłużyć klientów, jednak cały czas czułam sobie na swoich plecach jego złoty wzrok. Czułam lekki dyskomfort spowodowany moją lekką nieśmiałością co do mężczyzn, z drugiej strony, zawsze czułam się nie swoja. Wyszli dość szybko, wypijając kawę i zostawiając napiwek. Byli oni raczej ostatnimi klientami, więc gdy skierowałam wzrok na stolik gdzie siedział Takahiro, on nadal tam był. Jego jasne oczy dobrze były widoczne w zacienionym miejscu. Przełknęłam ślinę i podeszłam do niego.
- Nie żeby coś, że cię wyganiam... ale za chwilkę zamykamy - powiedziałam, uśmiechając się niewinnie przy czym zaśmiałam się lekko. On tylko kiwnął głową, pomachał mi ręką na pożganie, po czym wyszedł. Sama poszłam się przebrać. Pożegnałam Pana Yoshimure i wyszłam z kawiarni. Ledwo zeszłam ze schodów, kiedy dostrzegłam opartego o drzewo nowo poznanego chłopaka. Jakby wyczuł moją obecność i skierował swój wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się nie pewnie, schodząc z ostatnich stopni. On podszedł do mnie, z uśmiechem na twarzy. Wydawało mi się, że jestem taka niska. Był wyższy ode mnie co najmniej o jakąś nie całą głowę. Zawsze żałowałam, że jestem taka niska.
- Idziemy się przejść? - zapytał od razu. Zrobiłam się sztywna i wyprostowałam ramiona. Kiwnęłam lekko głową twierdząco. Dodał jeszcze z lekkim śmiechem. - To od razu, mnie trochę oprowadzisz - zaśmiał się cicho. Uśmiechnęłam się subtelnie.
Wybacz, brakus wenus ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz