Ze snu wyrwało mnie dziwne uczucie. Jakbym miała na twarzy coś...mokrego? Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam dziwny, włochaty kształt. Zajęło mi to chwilę, ale mój mózg w końcu przetworzył informację, że to mój kochany pies zafundował mi pobudkę, liżąc mnie po twarzy. Mruknęłam tylko "przestań" i przewracając się na drugi bok, wtuliłam się w poduszkę. No ale wtedy menda zaczęła szczekać i musiałam pogodzić się z faktem, że nie przestanie póki nie wstanę.
- Uhh, dobra noo... Wstałam, widzisz? - powiedziałam, podnosząc się leniwie z łóżka.
Zwierzak, wyraźnie zadowolony, uciszył się i podreptał do kuchni. Ja westchnęłam tylko ciężko i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej biały podkoszulek, luźną, szarą bluzę oraz parę czarnych jeansów i poszłam do łazienki przebrać się i z lekka ogarnąć. Ubrana powędrowała do kuchni, gdzie żarłok nad żarłokami, znany też jako Kuro, czekał już przy swojej misce. Nasypałam do niej karmy i poszłam przygotować coś dla siebie. Po zrobieniu sobie kanapki i zaparzeniu kawy, usiadłam i zaczęłam myśleć jako kto dzisiaj będę pracować. Jestem typem osoby, która utrzymuje się z wielu prac, po prostu jakoś mi tak łatwiej. Zamyśliłam się tak bardzo, że nie zauważyłam nawet kiedy z mojego talerza zniknęła kanapka, znajdująca się teraz w pysku psa.
- Ty mały... Ugh, a zresztą... W sumie to nie jestem głodna. - Dopiłam kawę, po czym wstałam i skierowałam się w stronę przedpokoju. - Chodź tu lepiej, idziemy na dwór poszukać ofert pracy.
Kuro błyskawicznie znalazł się pod drzwami i zaczął wesoło merdać ogonem. Usmiechnęłam się lekko. On zawsze potrafił poprawić mi humor. Nie mam dużo znajomych. Może jestem zbyt aspołeczna? Cóż, w każdym wypadku łatwiej dogadać mi się z psem niż z drugą osobą. No ale przyznać muszę, trochę samotna jestem... Z tego zamyślenia nagle wyrwało mnie dobrze mi znane szczeknięcie. A, no tak, z psem miałam wyjść na dwór. Założyłam mu obroże i wyszłam z mieszkania. Szłam powoli chodnikiem, rozglądając się, czy gdzieś nie wisi jakieś ogłoszenie z ofertą zatrudnienia. Żadnego niestety nie zauważyłam. Stanęłam na chwilę, bo pies zaczął coś obwąchiwać. Znowu zaczęłam myśleć. Potrzebuję od zaraz jakiejś pracy. Pieniążki na czynsz i jedzenie same z siebie się nie wezmą. Jeśli czegoś nie znajdę może być kiepsko. Nagle poczułam silne pociągnięcie. Znowu ten zwierz... Wyrwał mi smycz i popędził w stronę stojącej niedaleko osoby. Ja naprawdę kiedyś ubiję tego psa... Jeszcze tylko tego mi brakowało, będę musiała podejść do obcej osoby i wyjaśnić jak Kuro znalazł się przy niej. Chciałabym mieć tak entuzjastyczne nastawienie do innych jak on... Cóż, wyboru nie ma, trzeba isć, to trzeba. Miejmy tylko nadzieję, że ten ktoś lubi psy i nie zacznie wydzierać się na mnie, że nie umiem upilnować swojego...
< Ktoś, coś? :> Wiem, że denne, ale średnio jeszcze ogarniam całą tą sprawę z blogami XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz