wtorek, 21 czerwca 2016

od Juuzou c.d od Kichi

- Juuzou. - mruknąłem cicho.
- Jestem Kichi . - odpowiedziała dziewczyna patrząc się na mnie.
Miała takie spokojne oczy. Takich oczu u ghula jeszcze nigdy nie widziałem. Patrzyłem w  nie przez chwilkę, gdy zdałem sobie sprawę że robię to nadal wstałem. Otrzepałem spodnie i powiedziałem:
- No nic miło było, ale Juuzou musi już iść. Dzięki za niezjedzenie mnie itd. - zaśmiałem się. - Tylko nie myśl sobie że to koniec. Następnym razem nasza walka będzie miała inne zakończenie, bo wiesz ludzie mówią mi że jestem dosyć dziecinny, i chyba mają rację, bo jak dziecko nienawidzę przegrywać.  - uśmiechnąłem się swoim dziecięcym uśmiechem dając jej do zrozumienia że następnym razem albo ja albo ona.
- Nie mogę się doczekać. - zaśmiał się ghul i wstał.
Bez dalszych ceregieli szybko pozbierałem noże i opuściłem miejsce spotkania.
Wróciłem do  domu rzuciłem się na łóżko zadając sobie pytanie : Suzuya ty kretynie co ty dziś odwaliłeś?!
Zasnąłem. A że była dopiero 17 następnego ranka obudziłem się punktualnie o 7. Co znaczyło że chyba po raz pierwszy w życiu nie spóźnię się do pracy.
Wesoły, w podskokach podbiegłem do lustra poprawiłem moje śnieżne włosy . Sprawdziłem czy mam wszystkie bronie przy sobie, i beztrosko opuściłem dom kierując się do pracy. Po drodze kupiłem z 6 pączków na śniadanie. Gdy wszedłem do gabinetu mojego szefa radośnie powiedziałem:
- Dobry panie psorku. Suzuya stawia się na zawołanie.
-Suzuya?! Co ty tu.... przecież nawet nie ma jeszcze 8.- ździwiony szef nie wierzył w to co widzi, był pewny że dziś pozbędzie się mnie raz na zawsze.
- Od zawsze pan mówi że dobry pracownik to nie spóźniony pracownik. - powiedziałem siadając na krześle kładąc nogi na jego biurko. Zajadając kolejnego pączka patrzyłem jak żyłka na czole prawie mu eksplodowała.
- Co się dzieje proszę pana? Jest pan głodny niech się pan częstuje starczy dla nas obu. - powiedziałem rzucając w niego pudełkiem z pączkami.
Moja praca jest dziwna mogę bezkarnie drażnić mojego szefa, ale gdy się spóźnię jest już wielka afera i grożą mi wywaleniem z pracy.
- Najadłeś się już? - parsknął. - Mam dla ciebie zadanie. Widziano ghule z Aogiri w pobliżu 12 dzielnicy jakieś 5 min temu. W agencji nie ma nikogo innego oprócz ciebie i mnie , reszta już została rozesłana. Dlatego sam przebadasz 12 dzielnice. - powiedział wyrzucając moje pudełko pączków do śmietnika.
- Sam? - zapytałem.
- A co Suzuya się boi? Podobno jesteś kimś kto nie zna bólu i strachu. Zresztą ghule przestraszą się już samego twojego wyglądu. Ile razy mam ci powtarzać żebyś ubierał garnitur do pracy i przestał robić te cholerne wzorki na rękach?! Wyglądasz jak patałach, ani trochę nie przypominasz zwyczajnego inspektora.
- bo ja jestem zajebistym inspektorem. - powiedziałem uśmiechnięty wstając z krzesła.
Bez żadnego słowa więcej wyszedłem. Skierowałem się do 12 dzielnicy bawiąc się nożem w rękach. Zaszedłem w ciemną uliczkę. Wyczułem ghula ( tak wiem ludzie nie umieją rozpoznawać zapachu ghula, ale ja który od małego miałem z nimi styczność posiadałem taką umiejętność). Zresztą nie musiałem czuć zapachu bo do celu prowadziły mnie krzyki.
-Nareszcie ! - krzyknąłem sam do siebie.
Biegłem w miejsce gdzie prowadziły mnie krzyki i zapach. Droga stawała się coraz bardziej bezludna i opuszczona. W końcu dobiegłem w miejsce zdarzenia. Była to opuszczona uliczka pełna jakiś zardzewiałych samochodów i walających się budynków. Spostrzegłem ghula który już przeszedł do ataku na jakiegoś człowieka. Zanim jednak zdążył zrobić mu jaką kolwiek krzywdę, odepchnąłem tego kogoś znajdując się w jego miejscu. Ghul zadał cios mi, odrzucając mnie na drugi koniec uliczki. Człowiek zdążył uciec. Idealnie! Teraz mogę robić z tym ghulem co mi się żywnie podoba. Wstałem, i zanim jeszcze zdążyłem rozpiąć koszulę zobaczyłem. To ten sam ghul co wczoraj - Kichi.
Uśmiechnąłem się zaczynając spokojnie rozpinać koszulę:
- A jednak znów się spotykamy, tylko że tym razem finał będzie nieco inny. To nic osobistego. - dodałem łapiąc pierwsze noże z mojej koszuli.
-A może obgadamy to przy herbatce? - odpowiedziała Kichi, również nie kryjąc rozbawienie.
Przystąpiła do ataku, rzucałem w nią po kolei ostrzami specjalnie omijając najważniejsze organy - żeby zabawa potrwała nieco dłużej. Jednak to nie było konieczne , ghul idealnie unikal wszystkich moich śmiercionośnych broni. Jednak nie zdąłał ominąć jednej która trafiła ją w nogę. Ghul przewrócił się nieopodal mnie. Wystarczyło teraz tylko odrąbać kagune które znajdywało się na wierzchu zanim ghul zdąży wstać. To prostsze niż zabranie dziecku cukierka. Ale.....
Przypomniałem sobie wczorajszy dzień i te jej spokojne oczy. Ghul zaczął się podnosić to była moja ostatnia szansa żeby się go pozbyć, miałem podane na tacy zwycięstwo. Ale.... ale nie potrafiłem.
Udałem że spudłowałem.


Kichi?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz