Wpatrywałam się w płatki śniegu, powoli spływające z nieboskłonu jak powoli puszczane kropelki wody pod prysznicem. Niektóre z nich delikatnie muskały moją twarz, pozostawiając na niej zimne, mokre ślady, będące zbyt małymi, by wytrwać chociaż chwilę w kontakcie z ciepłem mojej skóry. W jakiś sposób mogły one ukazywać przemijające lata, były w końcu tak samo kruche i delikatne jak dziecięce życie. Czułe na chociażby najmniejszy ruch, czy dotyk. Do moich uszu dochodziły ostre melodie muzyki dostarczanej tam przez słuchawki. Delikatny wiatr wierzgał włosy, bardziej je układając, niż czochrając. Za pewne gdyby nie światła lamp, padające na ulicę, po której skraju się poruszałam, nie byłabym w stanie dojrzeć czegokolwiek w ogólnym mroku spowodowanym późną godziną. Do domu była jeszcze około godzina drogi, moim tempem pewnie z półtorej. Znajdowałam się nieopodal barierek, gdy poczułam mocniejsze uderzenie wiatru. Przyciszając słuchawki do moich uszu dobiegł świst, wprost zza pleców. Gwałtownie, oraz trochę za szybko odwróciłam się w tamtą stronę. Metr przede mną stała postać, której twarzy nie byłam w stanie do końca zobaczyć. W oczy rzuciła mi się jej kitka, będąca jedynym elementem, który w pełni widziałam. Cofnęłam się o krok, chcąc zwiększyć odległość między mną a nieznajomym. Tym samym moja noga uderzyła w barierkę, która wygięła się i runęła w dół razem ze, o mały włos, mną. Poczułam mocny uchwyt w okolicy ramienia. Wspomniany powyżej nieznajomy postawił mnie do pionu, przyglądając mi się badawczo.
-D-dzięki. - Wydukałam. Światło padało teraz wprost na jego dość bladą twarz. Posiadał całkiem duże czarne oczy, włosy miały ten sam kolor, a po za kitką jeden bok był wygolony. Przez moment owe oblicze wydawało się śmiertelnie poważne, po chwili jednak owe złudzenie rozwiał donośny śmiech. Spojrzałam na niego, jak na wariata. A może to Ja byłam wariatką, która nie widziała powodu do śmiechu w owej sytuacji?
<Uta, drogi przyjacwelu? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz