-Masochista, do tego uroczy i inspektor- wymruczała puszczając mnie. Chwile przerwał telefon. Spojrzała na mnie przepraszająco.- Niestety, muszę już iść. Obowiązki wzywają. Do następnego razu- uśmiechnęła się i niechętnie poszła odbierając połączenie.- Tak?
Odwróciłem się i poszedłem w swoja stronę. Rzadko mam kontakt z dziewczynami, najczęściej w agencji znajdują się sami mężczyźni a odkąd zabrali mnie z Restauracji Ghuli właśnie w agnecji spędzam najwięcej czasu.
,,Masochista do tego uroczy inspektor" - w głowie wciąż miałem te słowa. Głównie słowo ,,masochista" mam mieć negatywne znaczenie, jednak ona powiedział to jakby zaletę?
Nie spotkałem jeszcze osoby która by nie miała nic do tego jaki jestem, no może mój partner od zadań specjalnych którego traktuje jak ojca. Tylko że on od wypadku jest w śpiączce. Przyznam że to jedyna osoba na której choć trochę mi zależy. bez niego czuje się jeszcze bardziej samotny i niezrozumiany, no ale cóż taki mój żywot. Ostatnio strasznie dużo myślę to do mnie nie podobne, musze się odstresować. Dziewczyna mówiła coś jeszcze o broni palnej. Właściwie to nie mam żadnej, wtedy doszło do mnie że w moich wielkich zapasach broni nie mam żadnego pistoletu. W budce telefonicznej zadzwoniłem pod numer który polecił mi jeden stary znajomy. Kompletny szajbus na punkcie broni. Dlatego wiem że pod numerem od niego, znajdę osobę która dostarczy mi najlepszy pistolet. Umówiłem się na popołudnie. Mają mi dostarczyć broń do mieszkania. Szybcy są tego samego dnia godzinę zaraz po zamówieniu. Wróciłem do mieszkania.
Nie mieszkałem w bloku miałem osobny domek na obrzeżach Tokyo, sponsorowany oczywiście przez agencje w której pracuje. Mieszkałem w nim sam. Gdy dostałem się do salonu zastał mnie niespodziewany widok. Na mojej sofie siedział ghul, z przygotowanym już do walki kagune. Popatrzył na mnie jakby mnie dobrze znał. Po czym powiedział:
-Nieźle się urządziłeś, ale pora już wracać Juuzou, Mama tęskini. - uśmiechnął się szyderczo.
W tym momencie wszystko zrozumiałem. To ghul z restauracji ghuli w której wychowywała mnie właścicielka restauracji - Big Madam. Ale ona przecież nie żyje byłem przy jej śmierci, widocznie udało jej się ,,zmartwychwstać" . Nie bałem się nawet chciałbym ją znów zobaczyć, ale milej pracuje mi się jako inspektor niż jako wojownik w restauracji ghuli.
-Wydaje mi się że jestem już na tyle duży, że poradzę sobie bez mamy. - uśmiechnąłem się rozpinając koszulę pełną noży z kagune.
No i jak można było się domyślać zaczęła się walka. Ghul był słaby, łatwo go pokonałem. Na szczęście stracił tylko przytomność. Nienawidzę gdy od razu umierają.
Dostałem prezent od życia. Własnego ghula! Nareszcie. Skoro nie umarł, będę go sobie trzymać jako coś w rodzaju zwierzątka. Agencja nigdy by mi na to nie pozwoliła, albo kazała by mi go zabić albo oddać do laboratorium. Na szczęście nigdy nie dowiedzą się że on tu jest. Nareszcie nie będę musiał codziennie szukać nowych ghuli żeby się trochę zabawić, bo on sam już będzie czekał na mnie w domu . Ciekawe ile wytrzyma, tydzień miesiąc?
Gwiżdżąc wesoło poszedłem do piwnicy po łańcuchy ( trzymam naprawdę różne rzeczy w piwnicy).
Zacząłem wiązać dalej nieprzytomnego ghula do metalowego krzesła, ale najpierw odciąłem większą część kagune żeby nie miał szans się wydostać.
Nagle drzwi do domu otworzyły się, był to dostawca broni. Jeśli mnie wyda to po mnie. Szybko odwróciłem się i zobaczyłem tę samą dziewczynę co wcześniej. Patrzyła na mnie, całego w krwi ghula. A potem popatrzyła na postać którą wiązałem. Błyskawicznie pojawiłem się przy drzwiach wciągnąłem ją szybko do środka, jednym ruchem zamknąłem drzwi na klucz. A potem jedną ręką zatkałem jej usta, pokazując jej druga żeby była żeby była cicho. Gdyby zaczęła krzyczeć albo bóg wie co, sąsiedzi zaciekawieni hałasem przyszliby. Gdy zobaczyłem że jednak jest spokojna zabrałem rękę z jej ust. Przecież jeśli ona powie komuś to co widziała będzie po mnie, nie mogę jej z tąd wypuścić.
Yuno? ( nieco dziwne opo. ale totalny brak weny xd )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz