Obudził mnie dźwięk klaksonu jakiegoś spóźnionego do pracy dupka. Kiedy ci ludzie zrozumieją że Tokyo to miejsce publiczne gdzie mieszka więcej ludzi niż w każdym innym japońskim mieście. Wstałem leniwie, przeciągnąłem się i bez pośpiechu spojrzałem na zegarek. Oho... znowu 12. Znowu zaspałem. Ogólnie rzecz biorąc w agencji powinienem być już o 8 na jakimś kolejnym drętwym zebraniu, dotyczącym jakie są postępy w łapaniu Ghuli. Tak naprawdę nigdy bym tam nie pracował gdyby nie to że dostaję darmowe kagune. Inni na moim miejscu by się cieszyli no bo przecież : ,, praca inspektora to zaszczyt!". Jakoś nie czuję się specjalnie ,,zaszczycony". W ciągu jednego spotkania które odbywa się tam codziennie i jest obowiązkowe, ja zdążyłbym zabić z 5 ghuli. I taka to praca w tym całym CCG ( skrót od nazwy organizacji wyłapującej ghule). No ale bądźmy szczerzy praca tam ma też swoje plusy. Największym z nich jest oczywiście zabijanie ghuli, chociaż też nie do końca. Ponieważ gdy tylko bardziej się rozkręcę wszyscy mają do mnie pretensję bo : ,, Ghulom nie powinno się zadawać niepotrzebnego bólu". Co to wogóle jest ból? Nigdy nie rozumiałem o co chodzi z tym ,,bólem" , i czego niby takim potworom jak ghule mamy go oszczędzać . Po tych krótkich przemyśleniach w końcu wstałem z łóżka, podszedłem do lustra. Spiąłem grzywkę w mój ulubiony sposób. Przebrałem się w to co zwykle. Czarne spodnie, czarny podkoszulek a na to biała koszula. Następnie spojrzałem na swoje ręce, pięknie przyozdobione szwami. Wyszedłem z domu i spokojnym krokiem skierowałem się do agencji. Wszedłem i jak zwykle powiedziałem:
- Suzuya Juuzou przeprasza za spóźnienie! - uśmiechnąłem się szeroko przymykając oczy. I spokojnym krokiem zająłem swoje miejsce. Naczelny gdy tylko zobaczył mnie w drzwiach prawie nie wyszedł z siebie. Od dawna mam z nim problemy. O dziwo opanował się i powiedział tylko:
-Juuzou. Po spotkaniu zostaniesz na chwilkę ze mną porozmawiać.
- Oczywiście .Suzuya Juuzou zjawi się na zawołanie szefie. - powiedziałem jak zwykle szczerząc się jak głupi do sera.
Zebranie zaraz się skończyło, naczelny inspektor rozdał wszystkim zadania na cały tydzień. Gdy wszyscy wyszli krzyknął tak że prawie spadłem z krzesła:
-Suzuya! Ty niedorozwinięty matole! Ile razy mam ci powtarzać że na spotkania przychodzi się o wyznaczonej godzinie? !
- Spokojnie psorku (mówię tak do niego żeby bardziej go wkurzyć ), tylko zaspałem.
Psorek uderzył się w głowę dłonią, chcąc pokazać za jakiego to on ma mnie idiotę.
-Po co te nerwy szefie? Wie szef, myślę że gdyby pan od czasu do czasu spuścił sobie trochę krwi z ciała byłby pan spokojniejszy. ( tak samo jak ja robię to codziennie, przy wyszywaniu nowych wzorków na swoim ciele ).
Popatrzył na mnie jak na psychopatę. Doskonale mnie znał nie wiem czemu nagle tak się przeraził.
- Co ty pierdolisz ? Słuchaj każdy wie że jesteś nienormalny ale zachowaj te swoje chore rady dla siebie! Nawet nie wiesz jakie masz szczęście że dalej tu jesteś. Zachowujesz się jak dziecko, i gówno mnie obchodzi twoja historia . Gdyby to odemnie zależało wyleciał byś z tąd na zbity ryj. I jeśli dalej tak pójdzie panie Suzuya na tym to się skończy.
Zapadła cisza. Wyobrażałem sobie jak zszywam mu tę żałosną japę, tak mocno że najlepszy chirurg by tego nie poprawił.
- Możesz wyjść. - powiedział. - I jutro masz stawić się na czas, albo jak bóg mi świadkiem wywalę cię z agencji jak psa. Nie obchodzi mnie jak bardzo jesteś dobry w likwidacji ghuli. Znajdziemy kogos na twoje miejsce. A teraz precz mi z oczu.
Dalej uśmiechnięty i w ogóle nie przejęty jego kazaniem podniosłem się otrzepałem spodnie, zrobiłem ukłon i powiedziałem :
- Dowidzenia szefie. - oczywiście powiedziałem to sarkazmem, bo szczerze wolałbym go więcej nie oglądać.
To moje pożegnanie zadziałało na niego jak płachta na byka bo rzucił we mnie doniczką. Bez problemu zrobiłem unik, po czym powiedziałem:
- Niech pan próbuje dalej. Kiedyś na pewno się panu uda . - ostatni raz uśmiechnąłem się swoim dziecięcym uśmiechem i wyszedłem z sali spotkań.
Spacerowałem z powrotem w stronę domu. Czułem mentalne zwycięstwo. Mimo że ja nie mogę nazwać go śmieciem ani użyć innego obraźliwego synonima. I tak doskonale wiem jak go wkurzyć.
Dałbym wszystko żeby tylko spotkać jakiegoś ghula. Zabijanie ich odstresowuje mnie jeszcze bardziej niż samookaleczanie. Wszedłem w ciemna uliczkę, długa i krętą. To była moja ulubiona droga do domu nigdy nie wiadomo na kogo tu trafisz. Przy odrobinie szczęcia trafisz tu na kogoś ciekawego.
Komuś się chciało to całe przeczytać? xD
Ktoś dokończy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz