Mogłoby się to wydawać dziwne, ale na widok mężczyzny z wycelowaną we mnie bronią, odetchnęłam z ulgą. Myślałam bowiem, że to może jakiś ghoul. A nie chciałam kolejny już raz tego dnia wdawać się w walkę. Tymczasem zwykła broń, którą trzymał ów stojący przede mną nieznajomy nie mogła wyrządzić mi większej krzywdy.
Powoli wyszłam z mroku, który panował pod ścianą budynku. Mężczyzna wyraźnie spiął się i poprawił swój chwyt na broni. Był gotów ze mną walczyć, ale nie wykonał pierwszego ruchu. Jeszcze. To dawało mi cień nadziei na pokojowe zakończenie tego spotkania. Tak, to może dziwnie brzmieć u ghoula.
- Zaczekaj! - zawołałam, unosząc obie dłonie w geście poddania. Zatrzymałam się w odległości jakichś dwóch metrów od jasnowłosego. - Zdaję sobie sprawę, jak to wygląda i wiem, że zapewne domyślasz się, kim jestem - kontynuowałam, starając się nadać spokojne brzmienie swojemu głosowi. - Ale jestem najedzona. Nie zrobię ci krzywdy i nie chcę z tobą walczyć. Naprawdę.
Widząc, że jakoś szczególnie nie przekonałam go swoją wypowiedzią, cofnęłam się kilka kroków.
- Jeśli chcesz, to możesz po prostu odejść - dodałam. Wciąż trzymałam przed sobą wyciągnięte dłonie. - Albo pozwól mi odejść. Proszę?
Zrobiłam kolejny krok w tył i nagle lewa noga ugięła się pod moim ciężarem. Straciłam równowagę i wylądowałam na mokrym podłożu. Przeniosłam wzrok na swoją kończynę i dopiero w tej chwili zauważyłam sporą ranę na łydce, której musiałam nabawić się podczas walki z ghoulem jeszcze przed moim posiłkiem. Z powodu silnego głodu najwyraźniej nie zwróciłam na nią wcześniej uwagi. Przypominając sobie nagle o obecności mężczyzny spróbowałam szybko się podnieść. W tym momencie, z powodu własnej nieuwagi mogłam stać się łatwym celem.
< Michael?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz