poniedziałek, 18 lipca 2016

od Kutsechi do Yuki

Szłam polną ścieżką. Oczywiście skrótem, jakich tu wiele, by zaoszczędzić na cennym czasie. Wszędzie do okoła rosły rozmaite zboża i trawy, a z oddali widać było pola pełne maków. Niebo przybrało kolor jasnego błękitu pomieszanego z pastelowo różowymi chmurami. Ładny widok, rzadko tak to wygląda. Wiatr robił nieład z moimi włosami i po raz pierwszy chyba w swoim życiu nie trzymałam w ręce żadnej broni, ale przy sobie miałam oczywiście nóż i scyzoryk, nigdy nie wiadomo co może się stać.
Czułam, że skoro wieczór tak wygląda, to noc nie będzie już taka spokojna. Zapewne nadejdzie jakaś nawałnica, lub burza. W odróżnieniu od większości ludzi uwielbiałam burzę, kiedy słyszałam odgłosy uderzajacych piorunów i widziałam palące się niczym stosy w średniowieczu drzewa, czułam się wspaniale, tak swojo.
Nagle przed sobą zauważyłam jakąś dziewczynę, miała białe włosy i była gdzieś mojego wzrostu. Gdy byłam już wystarczająco blisko zapytałam:
- Dokąd idziesz? - miałam wyjątkowo dobry humor, nawet lekko się uśmiechnęłam do niej i przechyliłam głowę, jak to często robiłam, by dodać sobie uroku.

Yuki? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz