sobota, 16 lipca 2016

Od Kaneki'ego cd. Ranmaru

Przełknęłam gulę w gardle i kiwnąłem głową. Miał rację, nic nie jestem w stanie mu zrobić. Bardziej bym martwił się o samego siebie. Ale jeśli już coś zacząłem, to skończę.
Wstałem z ziemi i podszedłem do chłopaka. Na początku w ogóle nie widziałem co mam robić, jaką pozycję przyjąć czy cokolwiek, ale gdy tylko Ranmaru podniósł nogę na wysokość mojej głowy, przypomniały mi się automatycznie treningi z Touka i Yoru. Jego noga przeleciała mi nad głową, co zrobiłem unik, a następnie udało mi się wyminąć jego cios pięścią.
- No w końcu – usłyszałem ciche mruknięcie pod nosem Ranmaru.
Kilka uderzeń pięścią zdążyłam uniknąć, ale przyjąłem na siebie z... pięć? Jakoś tak. Na szczęście szybko mogłem się pozbierać, gdyż po jednym trafnym zamachu, reszta pudłowała. Niespodziewanie chłopak skosił mi nogi, przez co upadłem na ziemię. Walnąłem plecami o posadzkę, a on nachylił się nade mną.
- Łatwo dajesz się zaskoczyć – stwierdził. Oparłem się na rękach, jednak on przygniótł mnie nogą. - Chciałeś walczyć kagune. Czemu więc go nie wyciągasz? - pyta się nachylając.
- Nie panuje nad nim. Nie wiem jak to zrobić – odparłem.
Ranmaru zaśmiał się ironicznie, po czym zszedł ze mnie. Stanął tyłem i jakby nad czymś rozmyślał.
- A kiedy ci się uaktywniała? - dalej stoi tyłem, a ja zdążyłem się już podnieść na rękach.
Przypomniałem sobie parę scen z ataków i akcję, kiedy moja kaguna wyszła z pleców.
- Gdy czuje zapach krwi – odparłem, jednak jakbym to nie był ja. To za pewne Rize, a ja tylko to wypowiedziałem na głos.

<Ranmaru?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz