środa, 13 lipca 2016

Od Zoji cd Uty

"Prowadzi sklep i tam przychodzą ludzie. I może być dzięki temu szczęśliwy, bo mu ufają(...)" Dlaczego tak proste słowa towarzysza utkwiły w mojej głowie? I dlaczego nosił okulary przeciwsłoneczne zimą?
Może po prostu miał taki fetysz, przemknęło mi przez głowę.
Moje myśli powrociły jednak w kierunku pierwszego ze zdań. Nigdy nie pomyślałabym, że kupowanie czegoś w czyimś sklepie to wyraz zaufania. W końcu, to zwykła codzienna rzecz, prawda? Z drugiej jednak strony, kto wie, co mogło kryć się na przykład, w takim powpolitym jogurcie z pierwszego lepszego spożywczaka? Może właściciel miał jakieś chore zachcianki i..
"Zoja, zwolnij, istnieje coś takiego jak sanepid."Głos rozsądku zatrzymał paranoję, która lubiła kłębić się w mojej głowie. Przecież wystarczyłby jakiś drobny wypadek, by sklep z takim popierniczonym właścicielem został zamknięty.
Czy Uta więc był na tyle empatyczny, aby postawić się w sytuacji takiego ghoula, dla którego fakt, że ludzie traktują go jak jednego z nich wykonując prostą, codzienną czynność,  jest odznaką iztnienia pomiędzy nim a klientem nie widocznej, cieńkiej, oraz delikatnej linii zaufania mówiącej, że jest bezpieczny i może czuć się swobodnie? Wszystko na to wskazywało, a co za tym szło, chłopakowi należał się nie mały podziw, za podobną ocenę sytuacji.
Chyba że..
...znał takiego ghoula, który prowadzi sklep?
Hmm, właściwie, to nie powinno mnie to obchodzić, wiedziałam jednak doskonale, że owe rozważanie zakudłaczy się w moim umyśle niczym kułtyny na włosach, ile razy by ich nie rozczesywać szczotką.
Poczułam wiatr na policzkach i równocześnie usłyszałam za plecami melodię, wygrywaną przez zawieszine w powietrzu na sznureczkach lodowate kropelki. Była to przyjemna, spokojna nutka, delikatnie muskająca uszy. A przynajmniej takie szło odnieść wrazenie, gdyż w rzeczywistości uszy mógł łaskotać co najwyżej wspomniany wiatr szukający zaczepki niczym klucza do domu, zagubionego w labiryncie mebli.
-Nie zimno Ci?-Głos Uty wyrwał mnie z rozmyślań. Pokręciłam przecząco głową w milczeniu obserwując, jak wraca do swojej pracy. W sumie, rzadko kiddy miała  okazję obserwować, jak ktoś inny rysuje. Zastanawiało mnie przez moment, czy nie przeszkadza mu, jak obserwuję jego kreślenie kresek, gdyż mnie samą zdarza się to stresować, Uta jednak nie sprawiał wrażenka, jakby mu coś nie pasowało. Raz po raz poruszałam się na miejscu, zupełnie jakbym miała ADHD.  Po dłuższym, jak mi się wydawało, czasie odłożył szkicownik, chowając go w głęboką kieszeń płaszcza i uniósł głowę w moją stronę, tym samym zderzyliśmy sIę czołami, gdyż ja również akurat ruszałam swoją nadpobudliwą głową.
-W-Wybacz.-Rzuciłam, lekko speszona. Zarazem zdziwił mnie fakt, że takowy, prosty przypadkowy ruch wywołał w mojej głowie dość silny, nagły przypływ bólu. Wychodzi na to, że chłopak ma twardą czaszkę.
-Moja wina.-Odpowiedział, wstając. Zrobiłam to samo, nadal czując speszenie przez poprzedni kontakt. Właściwie, nie miałam pojęcia, co zamierzamy robić w tym momencie, ale jakoś nie chciało mi się stać w miejscu i przyglądać się w milczeniu chłopakowi, to też ruszyłam w kierunku schodów, z zamiarem zejścia z altanki.
Błąd.
Poczułam, jak moja noga ucieka spod kontroli, podczas konfrontacji z zamarzniętym lodem, prowokując całe ciało do przechylenia się w tył i bliskiego kontaktu z podłożem, by następnie wywołać przezzywający ból w okolicach kostki.
Brawo, Keikoku, zostaniesz zawodowym ninją.
<Uta?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz