sobota, 23 lipca 2016

Od Kichi cd Juuzou

Podeszłam szybkim krokiem do Juuzou i dałam mu w policzek.
-Twoje miejsce jest przy mnie! I przy nikim więcej! Co z tego ze mnie zakatujesz? Zagłodzisz? Czy nawet zabijesz? Nie rozumiesz że jesteś jedyną osobą jaką mam na tym świecie?! Nie widzisz tego? Nigdy nie czułam przy tobie lęku! Nigdy nie widziałam w tobie Rei-chan'a, tylko Juuzou! Mojego Juuzou! Tego którego tak cholernie kocham....-Skończyłam szeptem po czym spuściłam wzrok na ziemię, zaciskając powieki, powstrzymując się od łez.
-I kiedy mówisz że chcesz odejść, boli mnie to bardziej niż jakakolwiek rana którą mi zadałeś, wtedy gdy konałam, czułam się szczęśliwa, bo byłeś przy mnie, a teraz gdy mówisz że chcesz wrócić do tej Ghulicy....Serce mi pęka, Juuzou...... Ja po prostu chcę być przy tobie, widzieć cie uśmiechniętego, szczęśliwego, nawet za cenę życia. -Powiedziałam teraz patrząc mu w oczy.
-Nie rozumiem tego.....-Odparł wpatrując mi się w oczy.
-Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;
nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.- Wyznałam patrząc mu w oczy, szepcząc te słowa tak cicho, by tylko on to usłyszał. Na koniec pocałowałam go czule, a on objął mnie, przyciągając do siebie, pogłębiając pocałunek. Owinęłam rękoma jego szyję, a on naparł na mnie swoim ciałem, cofnęłam się do tyłu, wpadając na ogrodzenie, od wybiegu dla żyraf. Całowaliśmy się bardzo zachłannie, do puki nie zabrakło nam tchu. Oderwaliśmy się od siebie, dysząc ciężko. Patrzył w moje niebieskie jak morska głębia tęczówki. Łapiąc jeszcze chwilę powietrze, po chwili znowu mnie całując. 
-Nie wybaczę sobie jeżeli cie znowu skrzywdzę....-Szepnął, muskając nosem mój policzek.
-A chcesz to zrobić?
-Nie......
-Więc gdy będziesz mnie krzywdził chciej tego, wypomnij mi wszystkie moje błędy, a potem
po prostu odejdź w przekonaniu że sobie zasłużyłam......Ok?-Spytałam nie dając mu szansy na odpowiedź, bo znowu go pocałowałam. - I nie przyjmuję sprzeciwów....-Zamruczałam mu do ucha.
-Nie wiem czy dam radę.....
-Na pewno dasz.....-Pogładziłam go po włosach. -Jeżeli to pomoże ci sobie ulżyć, to rań mnie do woli, ja sama chciałam się w o wpakować i nadal chcę w tym tkwić....
-Nie rozumiem cię.
-Miłości nie da się zrozumieć.-Uśmiechnęłam się do niego, ciepło, czule z spokojem i ufnością w oczach.

Juuzou?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz