czwartek, 14 lipca 2016

Od Kurumi C.D Kaneki'ego

To było dla mnie zbyt wiele. Po tym, jak usiedliśmy razem na ławce, niemalże od razu zadzwonił jego telefon. Jego wzrok mnie dobijał, więc kiedy tylko odwrócił się, by móc porozmawiać, od razu się uspokoiłam i odetchnęłam z ulgą. Oparłam plecy o ławkę, lecz nie zaprzestałam patrzenia na ziemię. Coś, jakieś dziwne i jakoś mało znane uczucie zaczęło rozchodzić się po moim ciele. Źle się czułam. Z chwili na chwilę, chciałam zapaść się pod ziemię, uciec, ale jedno pytanie mnie nurtowało... dlaczego? Tak się rozmarzyłam, że ocknęłam się dopiero wtedy, gdy Kaneki dotkną mą dłoń.
- Kurumi -Wpierw spojrzałam się na jego dłoń, która ułożona była na mojej, lecz po chwili przeniosłam swój wzrok na jego twarz.
Jego oczy, mimika, jakiekolwiek działania, nawet te najmniejsze...to wszystko nic nie mówiło, tak jakby nie miał za to wszystko urazu. Tak jakby mało go obchodziło to, że został zaatakowany, że prawie go rozerwano na strzępy... że go okłamałam, bo nie powiedziałam, kim jestem, a dobrze widziałam, że gdy magik mówił do mnie, Kaneki bardzo się zdziwił. Zacisnęłam szczęki i szybko odwróciłam wzrok w drugą stronę, zabierając tym samym swoją dłoń. Chwilę trzymałam ją w górze, aż w końcu położyłam ją na swoim kolanie. Byłam spięta, nie wiedziałam co powiedzieć. Nie. Nie wiedziałam nawet czy cokolwiek mogłabym powiedzieć. Nadal nie spoglądając na chłopaka, zamknęłam oczy i wyszczerzyłam kły, tak jakby przeszywał mnie niebywały ból, bo po części tak właśnie było. Znów poczułam jego dotyk, tym razem znajdywał się on w okolicach ramienia. Wzdrygnęłam się i powoli zwróciłam się w jego stronę. On jednak posłał mi łagodny, jak i delikatny uśmiech, po czym spojrzał mi głęboko w oczy.
- Kurumi... -Zatrzymał się na chwilę, lecz jakże szybko dodał, lecz wyglądało to tak, jakby pominął swą pierwszą myśl. -To, co teraz robimy?
Chwilę na niego patrzyłam, lecz w końcu, kręcąc delikatnie głową, spuściłam głowę, unosząc przy tym delikatnie kąciki ust. Zanim zdołałam jednak cokolwiek wypowiedzieć, czarnowłosy wyprzedził mnie.
- No co? Przecież nie będziemy tu tak teraz siedzieli, prawda? -Brzmiał, tak jakby to wszystko przydarzyło się mi, a nie jemu. Tak jakbym to ja była tu najbardziej pokrzywdzona.
Ponownie spojrzałam się w jego stronę i skinęłam twierdząco głową, po czym chwyciłam jego dłoń, która nadal znajdywała się przy moim ramieniu. Objęłam ją jedną, a później obiema dłońmi, by później położyć ją na jego kolanie. Robiłam to z leciutkim uśmiechem na twarzy.
<Kaneki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz