Gdy się obudziłem zdałem sobie sprawę że za nic nie dam rady ruszyć nawet jednym palcem bo jestem przygwożdżony do metalowego, ciężkiego krzesła. Rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem mamę która znęcała się nad śmiejącą się Kichi. W pewnym momencie zaczęła krzyczeć:
-Zaprowadźcie ją do osobnej sali, ja zrobię z niej psa....-Zaśmiała się Big Madam i podeszła do niej by pogłaskać ją po głowie.
-Uważaj bo ci się uda!-Zadrwiła Kicia, patrząc na nią z wyższością i pogardą.
Kicia jest twarda ale ona naprawdę nie ma pojęcia co znaczą słowa ,, zrobię z ciebie psa" wypowiedziane z ust mamy. Nie mogłem na to pozwolić. Przezemnie Kicia musi to przechodzić dlatego zacząłem krzyczeć:
- Nie mamo!
Big Madam popatrzyła na mnie. Wiedziałem jak ją przekonać by zostawiła Kichi. Musiałem zgrywać małego słodkiego Rei- chan'a którego Big Madam tak bardzo kochała że mogła dla niego zrobić wszystko, oczywiście za odpowiednią cenę. Przełknąłem ślinę i mówiłem dalej by utrzymać jej uwagę przy sobie:
- Mamo. Pobaw się ze mną, czemu bawisz się z nią?
-Ależ Rei, mama musi jeszcze cos załatwić. - uśmiechnęła się głaszcząc mnie po policzku.
- Mamo proszę pobaw się ze mną. - powiedziałem jeszcze bardziej żałośnie.
Nasza relacja była tak pokręcona że trzeba by było napisać książkę żeby ją wytłumaczyć, więc załóżmy że jest po prostu nie spotykanie psychicznie dziwna.
Big Madam westchnęła i powiedziała, głaszcząc mnie po policzku:
- Dla mojego Juuzou , wszystko.
- Obiecaj mi że nie ucierpi jeden włos na jej głowię. - powiedziałem poważniejszym tonem.
Mama westchnęła jeszcze głośniej i powiedziała wymuszone:
- Mhm...
Po czym zawołała swojego sługusa który zabrał Kichi do osobnego pokoju. Mam nadzieję że Big Madam dotrzyma słowa. Gdy byliśmy już sami w pokoju Big Madam zaczęła płakać i tulić mnie do siebie tak że prawię się udusiłem:
- Mój Rei! Tyle czekałam! Myślałam że już cie nie zobaczę.
Gdy otarła łzy z oczu i odkleiła się odemnie powiedziała:
- Musze ci coś pokazać. Po czym podeszła do mnie i rozpętała łańcuchy. Ale nie wszystkie zostawiła ten jeden na mojej ręce. Tak jak dawniej.
(wspomnienia)
Zaczęła mnie prowadzić do innego pomieszczenia. Gdy już oboje tam byliśmy doskonale wiedziałem gdzie się znajduję. Zamknęła drzwi, zmierzyłem wzrokiem całe pomieszczenie. Mama będąc za moimi plecami zaczęła mi szeptać do ucha:
- Pamiętasz to miejsce?
- Tak. - odpowiedziałem cicho.
- To co to za miejsce? - powiedziała coraz bardziej podekscytowana.
- Mój pokój. - powiedziałem wesoło.
Może to dziwne ale cieszyłem się że tu jestem.
Pokój wyglądał w ten sam sposób co ostatnio, stary materac w rogu. Parę moich rysunków zawieszonych na ścianie ( głównie żyraf ). Gdzieś po kątach walał się pluszowy miś z nożem w brzuchu, i książka o zwierzętach z całego świata ( to właśnie ją Big Madam mi czytała ) . Oraz kilka innych drobiazgów.
(wspomnienia)
Uśmiechnąłem się na widok tego pomieszczenia, nagle Big Madam powiedziała wskazując palcem jedno miejsce na samym środku pokoju:
- A to pamiętasz?
Przypatrzyłem się kamiennej podłodze która właśnie w tym miejscu miała kolor czerwony. Kamienie były w tym miejscu tak przesiąknięte krwią że nie dało się z nich odmyć czerwonego koloru.
To zawsze w tym miejscu odbywałem swoje kary.
- Mama musi coś załatwić ale nie martw się zabawę już zaczniemy. - powiedziała zrywając ze mnie koszulę. Odwróciła mnie plecami i zaczęła nabijać moją skórę na haczyki, potem zawieszając mnie na nich na sufice. Stosowała tą czynność zawsze gdy nie miała za wile czasu na karanie mnie.
(wspomnienia)
Wyszła. A ja tak wisiałem wpatrując się w brunatna podłogę podemną, która była na nowo podlewana krwią z pleców która właśnie mi kapała. Nic nie czułem . Ale byłem szczęśliwy nie potrafię tego wytłumaczyć, miałem nadzieję że Big Madam nie poszła do Kichi.
Wróciła dopiero rano, i zaczęła ściągać mnie z haczyków tym samym budząc mnie. Gdy runąłem już na ziemię, i wyplułem porcje krwi która nazbierała się w moich ustach przez noc wstałem, otarłem ręką twarz i uśmiechnąłem się:
- Co dzisiaj będziemy robić?
- To co zwykle, zbierać punkty dobrego chłopca. - uśmiechnęła się podając mi koszulę.
To znaczyło że będę dziś musiał po raz pierwszy od wielu dni zabić człowieka.
Gdy byłem już na polu walki spostrzegłem że naprawdę nic się nie zmieniło. Na trybunach siedziały głodne ghule, które tylko czekały na pierwszego padniętego wojownika. Big Madam zapowiedziała mnie jako ,, zagubionego artystę który nareszcie wrócił w nasze progi ". Tłum gwizdał i klaskał jakby mnie pamiętali. Wyszedłem na sam środek areny z jednym pojedyńczym nożem w ręce który dostałem przed walką. Drugimi drzwiami został wpuszczony mężczyzna w średnim wieku, cofnął się o parę kroków gdy zobaczył mnie. Uśmiechnąłem się i poprawiłem uścisk na broni. Przecież muszę zdobyć punkty dobrego chłopca nieprawdaż? Zresztą człowiek a ghul co za różnica?
Rzuciłem się w jego stronę, gdy ten najzwyczajniej w świecie zaczął uciekać i błagał o litość. Po drodze zgubił broń. To było zbyt łatwe. Rzuciłem nóż niczym bumerang który podciął mu nogi kalecząc je przy tym. Podszedłem do człowieka który mógł się już tylko czołgać.
Kucnąłem nad nim i powiedziałem z szaleństwem w oczach:
- Chciałbym żebyś stawiał większy opór.
Po czym podniosłem nóż do góry chcąc go dziabnąć. Tłum zaczął krzyczeć zadowolony, a najbardziej było słychać Big Madam. ale nagle w mojej głowie pojawiły się myśli. Czy naprawdę chce stracić ten zarodek człowieczeństwa jaki dostałem od pana Sinohary i Kichi? Czy na pewno chce powrócić do dawnego świata?
Uśmiechnąłem się sam do siebie, i sam sobie odpowiedziałem: - Oczywiście że chcę!
I zacząłem dziabać nożem po całym ciele przeciwnika, krzycząc w kółko:
- Nie umieraj! Żyj! Umarłeś?!
Gdy doszło do mnie że bawię się już martwym truchłem. Przestałem podniosłem się i podniosłem swój nóż do góry na znak zwycięstwa. Tłum szalał, a Big Madam prawie nie dostała orgazmu.
Zacząłem się śmiać i krzyczeć na całą arenę podrzucając nożem:
- Juuzou Suzuya wrócił!
Gdy znalazłem się z powrotem w swoim pokoju, już w ogóle nie pamiętałem o Kichi, o CCG. Tak łatwo było mnie zmienić w starego Juuzou. Big Madam weszła do pokoju i powiedziała głaszcząc mnie po głowie:
- Jesteś wspaniały. Ale dobrze wiesz że zabawa i tak cię nie ominie.
Uśmiechnąłem się szeroko i powiedziałem wtulając się w Big Madam.
- Tak wiem mamusiu.
Narzędzia miała już przygotowane, nie ma sensu opisywać kolejnych dni. Były takie same , z każdym jednak coraz bardziej stawałem się starym dobrym zwierzątkiem Big Madam.
- Juuzou wstawaj. - obudził mnie potulny głos Mamy.
Podniosłem się z materaca na którym spałem, on też był już cały czerwony.
- Mam dla ciebie niespodziankę, dzisiejsza walka będzie wyjątkowa. - uśmiechnęła się szeroko.
Uradowany wstałem na równe nogi i posłusznie poszedłem za Big Madam na arenę. Byłem podniecony. Miałem nadzieję że dadzą mi dziś ogromnego wojownika. Gdy stałem już na arenie zobaczyłem postać z którą miałem walczyć. Zacząłem do niej ślepo biec, śmiejąc się i wytrzeszczając swoje wielkie czerwone oczy. Ale parę kroków przed postacią się zatrzymałem. To była Kichi.
I wcale nie wyglądała jakby nie ucierpiał jeden włos na jej głowię. Świadomość na chwilę mi wróciła, upuściłem swój nóż. Popatrzyłem na Big Madam która była na widowni i zacząłem się do niej drzeć:
- Miał nie ucierpieć ani jeden włos na jej głowie !
- Rei uspokój się. Wiesz że ja słowa dotrzymuje. - po czym wyciągnęła coś z kieszeni, pukiel włosów Kichi - Mówiłam że nie ucierpi jeden włos na jej głowie. Oto ten włos. - powiedziała biorąc jeden włos z uciętego pukla włosów i rzuciła go na arenę. - Możesz go sobie wziąć ale po walce, kochanie. Zajmij się nią w końcu, fani czekają.
Popatrzyłem na twarz Kichi, widać było że przez te parę dni dużo cierpiała. Znowu przyszła nam okazja gdzie albo ja albo ona, tylko że ja nie byłem już tym Juuzou co przy naszym pierwszym spotkaniu. Teraz byłem Rei - chan, który zrobi wszystko dla punktów dobrego chłopca. Podniosłem nóż który wcześniej upuściłem, i uśmiechnąłem się psychicznie.
Kichi? ( a jak u ciebie wyglądały te wszystkie dni? przepraszam że takie długie i nudne ale nie mogłam się powstrzymać <3 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz