piątek, 29 lipca 2016

od Kutsechi do Metta

Była noc, może 3, koło 4? Nieważne. I tak całą noc spędzałam w piątym mieście bawiąc się w najlepsze. Tej nocy nie było inaczej, szłam po szerokim krawężniku, z nożem w dłoni i nuciłam sobie jakąś piosenkę pod nosem. Mogłam robić co chciałam, nikt mnie nie widział i nie słyszał, a akurat w tej okolicy było nie wiele ghuli. Coś je odstraszalo? Możliwe, ale po co sobie tym zawracać głowę, skoro nie ma żadnego problemu. Nagle tuż obok mnie przejevhala taksówka, jechała z bardzo dużą prędkością, aż się zachwiałam i prawie upadłam na ulicę. Na szczęście utrzymałam równowagę i stanęłam na chodniku, zaczął kropić deszcz. Spojrzałam w górę na księżyc i w jego blasku na jednym z dachów ujrzałam jakąś postać. Podeszłam ciekawa bliżej, tam ktoś siedział, widziałam świecące oczy. Człowiek? Ghul? Kto to?
- Halo? Kim jesteś? - zapytałam niepewnie.

Mett? C:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz