Podążam wzdłuż chodnika krokiem powolnym wręcz niechętnym. To jeden z tych dni, w których pogoda nie daje za wygraną i musi być upalnie. Mijam wiele osób, prawie wszystkie ubrane lekko. Czasem zdarza się, że ktoś rzuci mi spojrzenie pełne zdziwienia, chłopakowi który chodzi po mieście ubrany w czarną grubą bluzę, ciemne workowate spodnie oraz ciężkie buty. To samo w sobie podsyła myśl - z tym chłopakiem jest coś nie tak. Sam jakoś nie odczuwam gorąca, może go ignoruję, może jestem przyzwyczajony do takiego stroju. Jest wystarczający zimą, chłód nie jest aż tak dokuczliwy.
W ten dzień mam wolne, co oznacza moją tułaczkę po mieście bez celu i obserwowanie ludzi. Nie mam znajomych, żeby do nich zadzwonić, umówić się na jakiś wypad. Odrzucam osoby z własnej woli, nie chcę przyjąć kogokolwiek bliżej niż minimalnie. Ludzie nie są jakoś interesujący, ghule tym bardziej. Każde z nich jest egoistą, zdradzi w obronie wlasnego tyłka. Ba, sam jestem egoistą. W końcu dopóki ktoś nie spełni swoich pragnień, będzie egoistą. Przystaję na moment. Chwila staje się minutami, a ja stoję na samym środku chodnika i patrzę w czyste błękitne niebo. Wśród tupotów butów słyszę ten pośpieszny, ktoś biegnie. Niefart powoduje, że nieuważna osoba zderza się ze mną. Na szczęście nie upadamy na rozgrzaną powierzchnię, tego by jeszcze brakowało..
<ktoś by chciał? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz