Kiwnąłem głową. Nie powiem, byłem zmęczony ciągłym graniem przed tym gostkiem, który chwytał mnie za język za każdym słowem. Może i nie komentował, ale i tak dokładnie zdawałem sobie sprawę z tego, że bardzo uważnie mnie słucha i tylko czeka aż palnę coś nieostrożnie.
- Pan Domegawa był wybitnym inspektorem... Złapaliście już tego ghoula? - spytałem.
- Jeszcze nie. Może być to trudne. - odparł.
~ A szkoda... Ciekawe, kto tak bardzo nie chce pozwolić na to, by ktoś mnie rozgryzł... Klient to raczej nie jest, bo poznałbym zapach... Tajemniczy wielbiciel? Ciekawe, nie powiem, ciekawe... ~ pomyślałem. Sytuacja była cokolwiek interesująca.
- Myślisz czasem o zrezygnowaniu z tej pracy? - zapytałem nagle.
- Czemu miałbym? - przekręcił głowę jak pies, kiedy wyda się jakiś niekonwencjonalny dźwięk, a ten zdaje się chcieć powiedzieć: "WTF, człowiek? Co ty odwalasz?".
- Ten siniak nie wygląda za dobrze... Pewnie trochę ci nawbijali. Nie masz czasem czegoś takiego "Nie chcę bardziej się w to plątać. Walić to."? - kontynuowałem popijając kawę i patrząc na ulicę.
- Raczej nie. Ta praca to przednia zabawa. - wzruszył ramionami beztrosko...
- Gdyby po świecie chodzili tylko ludzie tacy jak ty, to by nas wszystkich dawno nie było. - westchnąłem.
- Jestem wyjątkowy. - wyszczerzył się.
- Widocznie ktoś musi... - pokręciłem głową jakby zażenowany czy też bardziej zmęczony.
<Też sorki, że krótkie, ale trochę z kolei brak pomysłu... *-*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz