- Czyż te dźwięki i jego cierpienie nie jest podniecające? - Popatrzyła na mnie.
Uśmiechnąłem się szeroko:
- Jeszcze jak!
Popatrzyłem na ghula, i złapałem za rękę Kutsechi która chciała zacząć podpalać mu resztę części ciała.
- Słuchaj ja ci nie bronię, ale jeśli chcemy żeby przeżył do jutra musimy mu dać się zregenerować.
Kutsechi popatrzyła rozczarowana na mnie.
- I tak jest już późno chodźmy lepiej spać. - dodałem.
Kutsechi posłusznie odłożyła narzędzia tortur i wyszliśmy z piwnicy zostawiając ghula samemu sobie. Powiedziałem jej że powinna spać na brzuchu i nie może przewrócić się na plecy bo zniszczy cały gorset, ta posłusznie położyła się na brzuchu i zasnęła. Na dole na kanapie. Oczywiście dałem jej jakiś koc, sam poszedłem na górę do swojego wielkiego łóżka.
Rano od razu zajrzeliśmy do ghula. Był nieprzytomny nalałem więc wody do wiadra i go oblałem. On jednak dalej nie odzyskał świadomości. Sprawdziłem mu tętno, które zniknęło. Na koniec zmoczyłem palec w jednej z jego głębokich ran, biorąc na palec soczystą krew i wziąłem do buzi. Odwróciłem się do Kutsechi:
- Zdechł. - podsumowałem krótko i usiadłem zrezygnowany na podłodze.
Kutsechi usiadła obok i zapytała równie zrezygnowana:
- Co teraz?
Westchnąłem.
- Trzeba się pozbyć ciała bo mi zasmrodzi cały dom. Nie możemy go oddać do CCG bo nie ma kaguny i jest bezużyteczny. Zresztą zaraz wyskoczą mi z tekstami że nie powinienem mu zadawać tak okrutnej śmierci. Bo według CCG niepotrzebny ból jest zbędny.
Zapadła cisza.
- Możemy też poszukać nowego. - zaproponowałem.
Kutsechi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz